Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2017, 21:10   #22
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Obudziła się koło południa w przepoconym od trawiącej jej ciało gorączki ubraniu. Kiedy z trudem podniosła ciążącą głowę, odkryła, że ktoś był w jej pokoju. Wcześniej nie było tutaj tej fiolki z krwią na stoliku nocnym. Zdecydowanie nie!

Poczuła jak jej ciało pulsuje, jak jej gardło robi się suche. Nie była pewna na ile dreszcze i zawroty głowy to gorączka, a na ile głód. Zwinęła się w kłębek. Kabura przyjemnie uwierała w bok.

Jej głowa pulsowała a wzrok skupiony był na niewielkim przedmiocie. To nie mogła być krew Andre… czyja wobec tego? Krew Rady? Wysunęła dłoń spod kołdre i delikatnie pogładziła fiolkę. Czuła jak jej palce drżą, jak cały organizm woła o tą odrobinkę vitae.
- Jeśli się nie napiję to się nie wyleczę… - Jej zachrypnięty szept zaskoczył ją. Przekonywała siebie jak ćpun, który wmawia sobie że kolejna dawka jest mu potrzebna. - … fuck.

Chwyciła fiolkę i wlałą w siebie jej zawartość. Zrzuciła z siebie kołdrę i opadła wykończona na łóżko. Delektowała się tym smakiem. Skupiła się na tym by puścić tą krew w obieg. Wepchnąć ją do źródła choroby. Nie trwało to nawet 2-uch minut i już była zdrowa. Tak po prostu. Całe pieprzone dni chorowania można było skrócić do 2 minut!

Sophie rozejrzała się wyjątkowo przytomnym wzrokiem. Pod fiolką jeszcze coś było. Karteczka:
To będzie nasz słodki sekret, Alicjo. Twój Kapelusznik”.

Uśmiechnęła się. Kochany trener. Ciekawe czy go spotka? Podniosła się i zrzuciła z siebie przepocone ciuchy. Była ciekawa na ile ta choroba wynikała z rzeczywistego przeziębienia a na ile było to delirium. Wzięła ciepły prysznic i ubrała się ciepło. Wolała jednak nie ryzykować, ponownego przeziębienia się. Szukając ubrań zdała sobie sprawę, że nie ma nic co mogłaby zabrać z sobą na trening w jej rozumieniu tego słowa. A więc dziś zakupy. Zgarnęła jakąś mniejszą torbę bo nie miała nawet plecaka i zeszła na śniadanie. Jadąc windą napisała do Elliotta, że wychodzi na jakiś czas.

Po chwili dostała odpowiedź:
Brawo! Babska natura wygrała z chorobą. Uważaj na siebie.”

Sophie uśmiechnęła się. Wparowała do hotelowej restauracji i zjadła odpowiednik dwóch śniadań. Elliott wydawał się być w dobrym nastroju. Żartował jak za starych czasów… była ciekawa czy kogoś sobie znalazł. Może ta nowa dziewczyna z ochrony?

Siedząc przy posiłku przejrzała internet w poszukiwaniu jakichś sklepów ze sprzętem sportowym. Po chwili namysłu zamówiła taksówkę. Wolałaby wypożyczyć auto, ale nie znała miasta i może nauka go tuż przed wyjazdem na treningi nie była najlepszym pomysłem.

Już jadąc taksówką, sprawdziła swój stan konta i przeżyła lekki szok. Brak wydatków na utrzymanie działał kojąco na stan jej finansów. Nadal nie byłoby pewnie jej stać na suknie i biżuterię, które kupował jej Andre, ale…
Poczuła coś dziwnego. Wyjrzała przez okno taksówki. To było trochę jakby… Potrząsnęła głową. Jeśli uczucie się powtórzy zacznie się martwić. Marzyła o swoich wojskowych ciuchach, jednak nie było opcji by dostała coś takiego tutaj. Wysiadła z taksówki i stanęła przed jednym z lepszych sklepów ze sprzętem. Gdy weszła na jej twarz wypłynął szczery uśmiech.


Była u siebie. Zgarnęła kilkanaście rzeczy i choć nie musiała ich mierzyć wparowała do przymierzalni. Schudła od kiedy ostatni raz robiła takie zakupy… mimo całej pracy u Andre nie odzyskała formy z czasów wojska. Irytowało ją to, a sytuacji nie polepszało to uczucie. Jakby ktoś tam był.

Zła, że nie może się cieszyć wizytą w sklepie, szybko wybrała spodnie, koszulki, bluzy, kurtkę… plecak, buty. Załadowała wszystko do torby i zakupionego plecaka. Ruszyła spacerem w stronę centrum. Tak jak się spodziewała uczucie nie zniknęło. Nie przyspieszyła kroku, ale raz na jakiś czas zmieniała kierunek, wchodziła w tłum, nagle wchodziła do kawiarni i wychodziła z niej drugim wyjściem, tylko po to by za parę sekund skręcić i przysiąść w innej. A to uczucie nadal jej towarzyszyło. Już powinna go zobaczyć. Uczono ją co robić gdy jest się śledzonym… Wkurzona wsiadła do taksówki i wróciła do hotelu.

Przebrała się i poszła na basen. Musiała rozruszać mięśnie, a przeciążenie siłowe mogłoby znów wpędzić ją w chorobę. Od razu wzięła z sobą ubrania i po zrobieniu kilku długości basenu przebrała się i poszła od razu na obiad.

Zerknęła co obecnie grają w operze i o której ewentualnie by wychodzili. O 21-ej była grana Tosca. Miała wobec tego sporo czasu na ogarnięcie się. Cały czas niepokoiło ją to uczucie. Czy powinna wychodzić z Andre? A co jeśli przez nią będzie mu coś zagrażać. Uprzedzi wampira i wtedy się zobaczy.

Przepakowała rzeczy. Poprosi Elliotta by przechował dla niej część. Zerknęła na zegarek. Było koło 16-tej. Wybrała numer ochroniarza.
- No cześć - odezwał się po 3 sygnale nieco zaspanym głosem.
- Hej. Sorki, że budzę. O której mogłabym cię złapać, bo będę miała mała sprawę… prośbę?
- A w sumie o której ci pasuje, dziś wieczorem mam zmianę od 2 do 10, ale pewnie już o 17 będę na nogach.
- To zajrzę do ciebie, jeśli mogę.
- Jasne, możemy nawet skoczyć na kawę do baru. Znaczy ty możesz pić co chcesz.
- Chętnie. To zajdę po ciebie. - Sophie rozłączyła się i zerknęła na zegarek. Miała pół godziny by skończyć to co robi.

Zaczęła się ogarniać około 17-tej. Wzięła prysznic i uznała, że woli najpierw przejść się do Andre i dać mu znać, o tamtym dziwnym uczuciu. Narzuciła koszulę i spodnie i przeszła do saloniku przed gabinetem wampira. Tym razem trafiła na drugą ochroniarkę, niejaką Mię. Kobieta była ubrana w elegancki garnitur, szyty na starą modłę, co dodawało jej szyku i... urody.


Kiedy Sophie weszła do pomieszczenia, uśmiechnęła się do niej lekko.
- Pana Burtha jeszcze nie ma. - poinformowała.

Sophie z uznaniem przyglądała się kobiecie. Nosiłą się dużo lepiej od niej. Cóż… nie to że miała o tym jakiekolwiek pojęcie. Mia przynajmniej rzeczywiście wyglądała jak ochroniarz. Ona, gdy zaczęła tą pracę mogła wyglądać co najwyżej jak ćpun wciśnięty w garniak.
- Chciałam tylko poprosić o możliwość spotkania się z Panem Burthem. - Uśmiechnęła się do kobiety. - Jakbyś mu przekazała, że Sophie chciałaby się z nim zobaczyć, będę wdzięczna.
- Jasne, no problemo. I w ogóle miło cię poznać. Mia jestem, ale pewnie to wiesz. - puściła oko.
- Tak Elliott wspominał. - Wyciągnęła rękę do kobiety. - Sophie.

Mia uścisnęła dłoń i potrząsnęła nią pewnie. Znów się uśmiechnęła.
- Miło cię poznać. Wszyscy tu o tobie mówią i aż mnie zazdrość brała, że tylko ja taka niedoinformowana i nie znam człowieka. - zaśmiała się.

Sophie zmusiła się do uśmiechu. Mia trochę przypominała jej te wszystkie kobiety na balu w operze. Puste gadanie o niczym. Do tego dopasowany kostium. Była ciekawa jak dobrym jest bokserem. Czy gdyby spotkały się na ringu, też mu się tak uśmiechała.

- Jak widać nic specjalnego. Musimy kiedyś potrenować razem. - Starała się by jej głos brzmiał radośnie. Wiedziała, że nie jest przekonywująca, ale też nie zależało jej by Mia uważała ją za kogoś kim nie jest. - Idę dalej ogarniać sprawy. Jakby co Andre ma mój telefon.
- Spoko, paaaa! - Mia pomachała za nią.

Obróciła się i ruszyła stronę pokoju Elliotta. Gdy opuściła salonik wsunęła ręce do kieszeni dżinsów. Rozejrzała się po hotelowym korytarzu. To tak bardzo nie był jej świat. Andre z jakiegoś powodu pracował nad tym by tu pasowała, a ona najchętniej siedziałaby na dachu i pilnowała czy nic mu nie zagraża. Westchnęła ciężko i podeszła do drzwi Elliotta. Znów poczułą się dziwnie, tak jak poprzedniego dnia. Tym razem jednak, zapukała.
Eliott otworzył niemal od razu, na widok Sophie uśmiechnął się lekko. Ona zaś ledwo go poznała bez garnituru.


Mężczyzna ubrany był w dopasowany sweter i jeansy, które jakoś dotychczas w ogóle nie kojarzyły się z ubranym zawsze w klasyczne garnitury ochroniarzem.

Kobieta uśmiechnęła się. To było tak dziwne. Pracowali ze sobą… na pewno ponad pół roku, a widywali się tylko w garniakach.
- Dobrze wyglądasz. Mogę wejść na chwilkę?
- Jasne, chyba że masz ochotę wyskoczyć do baru? - odsunął się na bok, by zostawić jej decyzję.
- Chętnie się przejdę do baru, tylko chciałam chwilkę pogadać na osobności. - Sophie weszła do pokoju i zaczekała, aż mężczyzna zamknie drzwi.
- Chciałam cię poprosić byś przechował, moje rzeczy przez dwa tygodnie. Zabiorę z sobą tylko część. Jak się po nie nie zgłoszę to możesz wywalić. - Podeszła do Elliotta i wyciągnęła na dłoni pierścionek. - Także to.

Długo się nad tym zastanawiała, ale w końcu musiała to zrobić. Skupić się tylko na przyszłości i zapomnieć o przeszłości. Nie mogła cały czas rozpamiętywać zadań, których nie dostała. Czekały ją nowe i będzie musiała im poświęcić całą swoją uwagę. Patrzyła na mężczyznę oczekując jego reakcji.

- To to co myślę? - zapytał, ale szybko się zreflektował - Jasne, przechowam je. Nie ma sprawy.

Sophie podała mu pierścionek.
- Resztę zostawię w pokoju. - Wsunęła ręce do kieszeni. Czuła się dziwnie bez tego drobiazgu. - Tak, to pierścionek zaręczynowy. Można powiedzieć, że odrzuciłam zaręczyny wybierając pracę u Andre.

Uśmiechnęła się do mężczyzny i ruszyła w stronę drzwi.
- Myślę, że możemy iść do tego baru ja staw… - Po chwili o czymś sobie przypomniała. Spoważniała i obróciła się w stronę Elliotta. - … Dziś miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Tak, chyba lepiej byś wiedział. - Uśmiechnęła się. - Chodźmy do tego baru.
- Opowiedz mi coś więcej o tym. - powiedział, wychodząc z pokoju. W drodze na dół opowiedziała więc o swoich wrażeniach, których w sumie za wiele nie było i gdyby nie fakt, że w pracy ochroniarza trzeba wszystko brać pod uwagę, pewnie wrzuciłaby sprawę do przegródki z napisem “przewrażliwienie”.

Kiedy rozsiedli się przy barze, Eliott zamówił zwykłą czarną kawę. Co jednak wydało się ciekawe, poprosił do niej też plasterek cytryny.
- Dasz się podpytać o te zaręczyny? - zagaił.
Sophie także wzięła kawę, nie była w pracy, ale jeśli istniała możliwość, że wychodzą z Andre wolała nie pić. Zresztą … nie pamiętała kiedy ostatnio piła alkohol. Pewnie w Paryżu. Wolałaby nie sprawdzać jak na niego zareaguje.
- Które? - Dziewczyna uśmiechnęła się i upiła łyk kawy. - Te od tego pierścionka, nigdy się nie odbyły. Powiedziałam, że musimy się rozstać, zanim zdążył się oświadczyć. - To było dziwne jak po ostatnich wydarzeniach łatwo było jej to wyrzucić z siebie. - Ale zostawił mi pierścionek razem z mieszkaniem.

Raz na jakiś czas zerkała na okno. To był już odruch, którego nie była w stanie powstrzymać. Spoważniała gdy przypomniała sobie o swoim niedoszłym mężu. Jej wzrok na dłuższą chwilę utkwił w jakimś nieznanym punkcie. Na szyi znów poczuła uścisk jego dłoni gdy ją dusił.

- Te pierwsze przerwała wojna. - Powróciła wzrokiem do Elliotta ale jej uśmiech był już inny, smutny i czuła to.
- Wybacz. Nie chciałem przywoływać smutnych wspomnień.
- Niewiele mam innych. - Sophie odchyliła się. Wyparła z głowy wspomnienia i skupiła się na teraźniejszości. - poznałam Miie. Nie uwierzyłabym, że była bokserem.
- Ha, a ja widziałem jej jedną walkę. - Eliott uśmiechnął się popijając kawę - Jest na Youtube. Dobrze się bije mała. A swoim zachowaniem prowokuje przeciwniczki. Przynajmniej ta, z którą walczyła, była wściekła. A Mia się śmiała. Nawet jak jej krew z nosa i łuku kapała. No i wygrała, choć przeciwniczka była znacznie bardziej doświadczona.
- Jestem ciekawa jakby mi poszło. - Sophie dopiła kawę. - Pierwszy raz spotkałam Andre po jednej z walk. - uśmiechnęła się do tego wspomnienia. - Tak bardzo tam nie pasował. Chcesz mi zdradzić gdzie znalazł ciebie?
- Cóż... w pewnym sensie na ulicy. Byłem ochroniarzem pewnego milionera, który zginął na mojej warcie. Nieważne, że dwóch chłopaków też, a ja zostałem ranny. Reputacja zrobiła swoje. Mogłem co najwyżej stać na bramce w dyskotece. - mężczyzna uśmiechnął się znów, ale była w tym gorycz - Wyciągnął mnie z bagna i sprawił, że stałem się jeszcze lepszy w swojej robocie. I dlatego będę przy nim choćby nie wiem jakie gówno odstawiał.

Sophie dłuższą chwilę wpatrywała się w mężczyznę. Była ciekawa czy Elliott często pija krew Andre. Czy też po prostu jest mu wierny. Wiedziała jedno. Zawdzięcza Andre życie i nawet jeśli nie będzie czuła do niego tej żądzy… będzie mu wierna.
- Mam nadzieję, że ja też będę mogła być. - Powiedziała to cicho, bardziej do siebie po czym zamyśliła się. Dopiero po jakimś czasie zreflektowała się, że to co powiedział jej mężczyzna mogło być dla niego ważne, a wyznanie trudne. Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Wybacz. Dziękuję, że mi to powiedziałeś. Ostatnio wszystko wywołuje u mnie masę autorefleksji.

Skinął jej głową, po czym sięgnął po plasterek cytryny. Przegryzł go, a następnie wypił resztę kawy.
- Posłuchaj Sophie, to co robimy... jest trudne. Moralnie dziwne, jeśli nie śliskie. Czasem patrzę na siebie w lustro i... nie wiem czy jestem dobrym człowiekiem. A potem przychodzi refleksja, że choć może nie wszystko co robię jest dobre, mam większe szanse zrobić coś więcej, zmienić ten świat niż ludzie, którzy żyją w swoich bezpiecznych norkach. Ciężko mi to wytłumaczyć, ale... myślę, że powinnaś bardziej wierzyć w siebie i przestać przepraszać, że żyjesz.

Sophie nachyliła się nad stołem przybliżając się do Elliotta. Odezwała się szeptem.
- Mam nie przepraszać? Powiedz to osobom, które zabiłam bo taki był rozkaz. Nie Elliott. Ja wiem, że nie jestem dobra i to co robię nigdy nie miało nic wspólnego z moralnością.
- I jest to twój wybór. Dlaczego więc się tym zadręczasz?

Sophie odchyliła się. Czy się zadręcza… nigdy nie patrzyła na to w ten sposób.
- Bo przez tą pracę to się zmienia. Tu nie ma oddziału, jasnego rozkazu. - Uśmiechnęła się. - Przynajmniej tak mi się wydaje. Wiesz... nigdy nie byłam dobra w analizowaniu myśli i swoich, i innych. Wyglądam jakbym się zadręczała?
- Owszem. Nie myśl też, że zapomniałem ten tekst o strzelaniu sobie w łeb. Nawet jeśli żartowałaś, to zdradza twoje myśli, wiesz? I... - zająknął się - Ja też takie mam.
- Andre obudził we mnie emocje, o których dawno zapomniałam. Które sam wcześniej odgonił... - zaczęła bujać się na krześle myśląc. Może dobrze, że o tym gadają. Będzie miała ten czas treningu by to sobie ułożyć. Będzie musiała sobie to ułożyć.
- Ten tekst … byłam na głodzie. Przynajmniej tak to sobie tłumaczę. W takich chwilach muszę coś robić. Walczyć… inaczej mi się załącza. Tak twierdził tamten facet... - Na wspomnienie terapii po pierwszej próbie samobójczej skrzywiła się. Momentalnie się zirytowała. Chciałaby już wrócić do pracy. Dostać kolejne zadanie.

- Jest jeszcze jeden sposób na odstresowanie. - Eliott rzucił, nie patrząc jednak na Sophie.
- Jest. - Sophie cały czas patrzyła na mężczyznę. Tak, chętnie by odreagowała. Kiedy znów będzie miała okazję? Jak będzie wyglądał ten trening? Tylko spotkanie z Andre… na wspomnienie wampira zrobiło jej się przyjemnie ciepło. - Co on ze mną zrobił…

W odpowiedzi Eliott tylko się uśmiechnął. Położył banknot pod filiżanką i wstał.
- Jakby co, wiesz gdzie mieszkam. - poklepał ją po ramieniu, po czym ruszył w stronę wyjścia z baru.

Sophie westchnęła ciężko. Zerknęła na odchodzącego mężczyznę.
-Elliott!
Gdy obrócił się, uśmiechnęła się do niego. To nie był ten dzień, ta noc. Zarezerwowała ją dla pewnego wampira i nie było istotne czy będzie chciał z tego skorzystać czy nie. Odezwała się dosyć cicho, ale wiedziała, że ochroniarz ją zrozumie.
- Dożyj mego powrotu.- Nie planowała innego pożegnania.
Mężczyzna nie uśmiechnął się ani nic, ale gdy ruszył dalej, uniósł do góry dłoń, jego palce ułożyły się w gest “ok”. Nim jednak zniknął za rogiem, rozległ się dźwięk telefonu Sophie, a właściwie dźwięk wskazujący nadejście wiadomości tekstowej.
“Jestem u siebie” - napisał ktoś z nieznanego wcześniej numeru.
Sama też zostawiła banknot pod filiżanką i powoli zebrała się na górę. Może założyć, że napisał do niej Andre. Powie mu o tym odczuciu niech wampir sam oceni co chce z tym zrobić.

Wsunęła ręce do kieszeni i powoli ruszyła po schodach. A jeśli to nie on… cóż zaczeka. Nie śpiesząc się dotarła do saloniki przed gabinetem wampira.
 
Aiko jest offline