- Wsparcie powietrzne na pozycji. Dzięki Terance. - Vaughn docenił pomoc, sam nie był wstanie wynieść drona. Mimo drobnych problemów udało się go uruchomić i wystartować. Dzięki temu już wkrótce oglądał sytuację z powietrza, korzystając z kamer drona.
- Niech dron oszczędza amunicję i jak będzie gorąco, skupi się na tym największym. - usłyszał od Black 1, odpowiedział więc:
- Gdy będzie gorąco i będą tuż przy nas, rakiety mogą być zbyt ryzykowne.

Samym dronem zbliżał się do stada pod kątem, by nie dostać się pod "przyjacielski ostrzał".
W międzyczasie stawił szybko “plan lotu”, gdyby coś miało mu przerwać bezpośrednie sterowanie: wystrzelenie rakiety odłamkowej w latacze nad stadem, zapalającej w stado naziemne i przeciwpancernej w największą sztukę. Okazało się jednak to, póki co, niepotrzebne - wszystko działało jak należy i o otwarciu ognia mógł decydować sam. No, prawie sam:
- Black 0, rozkazy? Potwierdzasz? - zapytał, przekazując wcześniej plan nalotu Zcivickiemu
- Potwierdzam - odparł Padre. - Mogą chcieć się wspinać. Jak zdążycie zaminujcie krawędź i odpalcie ładunki jak będą w połowie drogi. Szkoda, że lądownik spadł tak szybko.
Gdy dron dotarł na odległość skutecznego ognia Vaughn nacisnął “fire” odpalając załadowaną rakietę odłamkową w “ptaszki”. Wybuch załatwił połowę stada, a ckm Bradley połowę z połowy, która została.
- Ha! Sukces! - ucieszył się po zniszczeniu połowy stada i przeładował wyrzutnię na rakietę zapalającą.

Poradziwszy sobie z najpilniejszym zagrożeniem, Vaughn skupił się na osłanianiu Black 0, który był na odsłoniętej pozycji...