Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2017, 14:48   #31
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
A propos potworów odpornych na oręż poniżej pewnego stopnia umagicznienia, to mnie zawsze się to kojarzyło z kolejkami górskimi (rollercoaster), przed którymi stał smutny pan z miarką i tłumaczył dzieciakom, ku ich rozpaczy, że są zbyt niskie, aby skorzystać z atrakcji. Tyle, że w AD&D było: "You musi be this tall to fight this monster...

Nie szczególnie tęsknię za tym rozwiązaniem i cieszę się, że piąta edycja nie skopiowała go, ale z drugiej strony nikomu nikt nie zabrania zaimplementowania tego na własną rękę. Tłumaczenie Gygaxa jest bardzo interesujące, ale same liczby są bardzo abstrakcyjnie. Ja sobie to tłumaczę jako stopień umagicznienia, coś co pozwoli w przystępny sposób określić siłę przedmiotu bez rozwlekłego nazewnictwa w stylu; doskonalszy, potężniejszy, legendarny itp. Zazwyczaj handlarze nie mają dostępu do tego typu oręża w moich sesjach (choć są kolekcjonerzy magicznych skarbów i jest też wielu zdolnych zaklinaczy, którzy potrafią nadać broniom magiczne właściwości), ale przy rozmowach z potencjalnym sprzedawcą staram się używać zwrotów, które nie psują tak bardzo imersji jak np. sword +2. Z drugiej strony na forum prawie zawsze rozwiązuję kwestię zakupów metagamingowo (przynajmniej w D&D - podaję listę dostępnych usług i towarów), a graczom umożliwiam wprowadzenie własnej narracji, jeśli chcą opisywać takie pierdoły w więcej niż kilku słowach. No, ale tym samym mocno odszedłem od tego co chciałem powiedzieć. Wolę gdy te potwory mają odporności (czasem nawet kompletną niewrażliwość) przeciw konkretnym rodzajom obrażeń (ogień, żelazo, elektryczność) lub posiadają jakąś wyraźną słabość (np. srebro w przypadku wilkołaków). To wciąż rodzi pewne problemy w walce, w szczególności dla postaci walczących, ale syndrom worka na kije golfowe został częściowo ograniczony w nowszych edycjach, gdzie wojownik nie musiał chodzić z całym bagażem oręża, aby być przygotowanym do każdej sytuacji.

I czy tylko ja mam wrażenie, że autorzy starszych edycji najpierw wprowadzali jakąś zasadę, a później tworzyli jej uzasadnienie? Szczególnie w przypadku tych bardziej absurdalnych reguł. Tak się zastanawiam, bo czytałem wiele wywiadów z autorami nowszych edycji D&D (tych od WotC) i trafiłem na artykuł odnoszący się do projektowania zasad (bodajże "How rules are born"), z którego wynikało, że przed stworzeniem jakiejś zasady debatują w swoim gronie nad jej sensem, potrzebą i możliwym zastosowaniem (w dużym skrócie opisuję), a później jeszcze testują w praktyce, często korygując działania ze społecznością graczy. Pytanie zatem (retoryczne najpewniej) czy TSR przejawiał się podobnym profesjonalizmem, bo zaangażowania i dziesiątek wspaniałych pomysłów to im nie odejmę, czy też było tak, że jeden lub dwóch autorów, odpowiedzialnych za jakiś segment mechaniki, wpadało na pomysł zaimplementowania nowej zasady i bez głębszego przemyślenia wdrażali go, a później pisali artykuły, tworząc jakąś głębszą ideę z potrzeby umotywowania sensu danej reguły?
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 27-01-2017 o 14:52.
Warlock jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem