Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2017, 22:52   #9
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Dziewczyna wypadła na dwór wprost na gęsto padający śnieg. Nie wiało ale widoczność i tak była niewielka. Odnalazła stajnię kryjąc się przed białym puchem. Miała chwilę dla siebie bez oczu utopca, ani kupców, ale przede wszystkim bez oczu jej mistrza. W stajni były teraz tylko zwierzęta. Z jakiegoś dziwnego powodu przyglądała się im z dziwnym zaciekawieniem, być może troską, a przez jej myśl przeszło pytanie "czy przypadkiem nie jest wam tutaj zimno?". Szybko się jednak ostrząsnęła i nie zadawała sobie podobnych pytań. Nie było w tym momencie jej sprawą co się stanie ze zwierzętami, ponieważ znajdują się pod opieką kogo innego. Wpatrzyła się na chwilę w śnieg mający kolor identyczny co jej włosy, którego chłód miał śmiertelne działanie na bezdomnych ludziach z Miasta Środka, po czym po prostu przykucnęła sobie pod dachem i zaczęła oczekiwać na Diziego. Oczywiście musiała sobie kichnąć na znak, że nienawidziła zimy i będzie jej nienawidzić do końca swego żywota.
Po niedługiej chwili do jej uszu dotarło skrzypienie śniegu pod stopami zbliżającej się osoby. Miarowe kroki ustały w wejściu drzwi skrzypnęły i pojawiła się w nich wysoka postać, która zdecydowanie nie była karłem. Jej były mistrz rozejrzał się, aż jego wzrok padł na nią. Założył ręce na piersi i spojrzał na nią wyczekująco. Ona poczuła się tak, jakby się nagle zmniejszyła, więc wstała i oparła się o ścianę. Nawet nie śmiała unieść oczu na niego.
- Niezbyt przekonujące, co? - rzekła cicho, po czym wydała z siebie krótki, beznadziejny śmiech - Gdyby nie zapytał o imię, to by wszystko było w porządku.
- Mhm - mruknął Ristoff kręcąc głową. - Jak na osobę uzdolnioną w dziedzinie iluzji mało się nią posługujesz. Tak samo z kłamstwem…
Dezaprobatę było wyraźnie słychać w głosie mężczyzny. Jako, że Lily nie patrzyła na niego nie mogła dostrzec jaką ma minę.
- Wyprostuj się kobieto. Przestałem być twoim mistrzem w momencie kiedy uznałaś, że mi nie ufasz.
Miała już mu odpowiedzieć "tak, mistrzu", ale się szybko ugryzła w język. Dawne przyzwyczajenia w ogóle nie chcą odejść, chociaż minęło dobre sześć lat. Tragedia.
- Ale to nie tak, że ci nie ufam. To... a nieważne - machnęła ręką i w końcu stanęła w swój dość standardowy dumny sposób - Staram się nie miotać magią na lewo i prawo, a wymyślanie imion na poczekaniu jest dla mnie dość kłopotliwe. Zabawne, że nie pomyślałam o tym wcześniej.
- Wiesz... w sumie to nawet mi brakowało Uniwersytetu i naszych lekcji, no ale się stało - wzruszyła ramionami tak, jakby się nic nie stało - To pomożemy Diziemu się zająć wozami? We dwoje się z tym szybko uwiniemy.
Mag spojrzał na wóz. Jego mina nie wyrażałą zbyt wiele.
- Może. A wiesz jak to zrobić? Bo ja nie.
Widząc konsternację dziewczyny kiwnął głową. Milczał sprawiając, że atmosfera zrobiła się nieco niezręczna.
- Mówiłem aby nie wysyłali ciebie. Odradzałem im, ale większość uznała, że będzie to dla ciebie świetny sprawdzian umiejętności. No i był. Potem rozeszły się plotki. Plotki, które bardzo usilnie starałem się aby zostały tylko plotkami. Gdybyś nie uciekła może nie nabrali by takich podejrzeń i nie sprawdzali wszystkich, którzy tam byli - westchnął - Wiem czemu uciekłaś, Lily. Wiem, że nie było to tylko ze strachu.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile razy przeklinałam tamten dzień oraz "ich". Kto wymyślił, by wysyłać osoby w moim wieku na wojnę przeciw demonom? - zapytała z wyrzutem, zaciskając pięści - A później budzisz się każdej nocy przynajmniej kilka razy, zlany potem, z ledwie powstrzymywanym krzykiem, usiłując poskromić horrory siedzące w twoim umyśle. Przynajmniej ja mam tyle szczęścia, że studiowałam psychologię i przy iluzji mieliśmy wystarczająco dużo wprawy z koszmarami. Ale nie wszyscy mieli. Raz już widziałam człowieka, który się powiesił ze śmiechem na ustach. Oszalał. Jak część z tych, co przeżyła. A gdybym wróciła na Uniwersytet, to pewnie po jakimś czasie by mnie zabito w jakiś okrutny sposób, a egzekucję albo by wymierzyli moi nauczyciele, albo wyznawcy tego dziwnego boga-człowieka czy jak mu tam było.
- Cóż, zawsze uważałam, że magowie to pragmatycy nieliczący się z ludzkim życiem. Być może poza moim mistrzem, który pomógł mi spełnić marzenie. Mam nadzieję, że już o mnie zapomniał - westchnęła ciężko - Chciałam unikać tego tematu jak najdłużej, nawet jeśli miałabym udawać idiotkę, co zresztą sam widziałeś.
Mag pokręcił głową.
- Ludzie potrafią być okrutni, to prawda. Ale mamy na uniwersytecie pewne zasady. Tak po prostu nic się nie dzieje. Kolektyw zawsze musi mieć wspólne zdanie… ale to już bez znaczenia. Teraz nie musisz robić z siebie idiotki. Twoje imie i tak niewiele komukolwiek powie. Nie było za tobą listu gończego, a ci wyznawcy nie mogą się jeszcze wszędzie panoszyć. Jedziemy też w odludne i niebezpieczne miejsce i wolałbym aby wszyscy mogli na sobie polegać. Mówię ci to jako prowadzący tę wyprawę, nie jako mistrz. Decyzja należy do ciebie. - Ristoff miał poważna minę i surowe spojrzenie. Nie czekał na odpowiedź dziewczyny kierując się do wyjścia. Ona zaś, kiwnąwszy lekko głową sama do siebie, pozostała w miejscu.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]
Flamedancer jest offline