Zingger przyjrzał się uważnie znajomym nieznajomym. Trącił jednego zabitego czubkiem buta.
- Martwy, i jeden i drugi, gołym okiem widać - skwitował.
- Niepokoi mnie ten tajemniczy kusznik. Po co ich zabijał? Bo się nami interesowali? Dziwne to wszystko. Tyle pytań, mnóstwo domysłów i zero odpowiedzi. Uciekajmy stąd, czym prędzej.
***
Na barce Quartijna Bern wpakował się do naprędce uprzątniętej kajuty i tam prawił kompanom.
- Mam, kurwa, wybaczcie mój bretoński, wiele wątpliwości czy powinniśmy wykorzystywać alter ego tego Lieberunga. Co z nim było nie tak, że interesują się nim różne szemrane typy? Na pewno nie powinniśmy iść na pałę i zgłaszać się wprost z tym listem do kancelarii w Bogenhafen. Proponowałbym, żeby ktoś powęszył i podpytał o co chodzi, a ja nie będę się wychylał i poczekam na pewniejsze informacje. W czasie rejsu Berbellą też nie będę się często pokazywał na pokładzie. Na pytania Josifa powiedzcie, że się strułem rybą i leżę w kajucie pod kocem. Do diaska! Nos mnie świerzbi. Będą z tego wszystkiego kłopoty.