Tulea słuchała bardzo uważnie słów swojej podopiecznej, czasem coś notowała na padzie, czasem uśmiechała się aprobująco i zachęcająco. Raz tylko jej brwi podjechały do góry, w niemym wyrazie zdziwienia, jakby pytała: Serio sądziłaś, że będę cię używać do prac domowych?!
Kiedy ta skończyła kobieta uśmiechnęła się i wskazała na niski puf stojący obok jej fotela. Jeśli na nim usiądzie Cassandra będzie mogła mieć pysk na wysokości twarzy Tulei. Ta tymczasem wyszła na moment, aby wrócić z nowym kubkiem parującej kawy.
- W końcu do czegoś doszłyśmy – powiedziała, wyraźnie zadowolona. – Podoba mi się, że zaczynasz mówić od siebie. Szczerze, o tym co czujesz i czego być chciała. To dobry znak.
Nachyliła się lekko w stronę „kucyka”. Starożytność była jej hobby, nic nie mogła poradzić na to, ze podopieczna kojarzyła się jej jednoznacznie.
- Na ten moment nie ma możliwości, bym cię wpuściła do środka. To nic osobistego, po prostu twoje kopyta zniszczą mi podłogę. Jesteś brudna i mokra. Zostaniesz tu. Potem może przygotuję ci pomieszczenie w domu. To raz. Tym niemniej jestem z ciebie zadowolona, że poprosiłaś.
- Jesteś teraz w fazie buntu – kontynuowała. – To naturalne, potrzebujesz tego, aby zaakceptować obecny stan. Kierujesz swoją złość i niezadowolenie w moją stronę, błędnie postrzegając we mnie wroga. Jestem tu, aby ci pomóc. Pewnego dnia zrozumiesz, że tak naprawdę złościsz się na siebie. Na wybory, których kiedyś dokonałaś.
- No dobrze… skoro mamy rozmawiać poważnie, to odpowiedz mi na pytanie: po co tu jesteś, Cassandro? I jak sądzisz – na czym polega moja rola?
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |