Wolfgang stał przy jednej ze ścian czujnie się rozglądając i szukając prądów wiatrów magii. Lepiej wiedzieć gdzie najlepsze pływają.
Niestety, a może i stety nikogo nie zauważył. Nikt nie rzucał się w oczy. Cicho jak na cmentarzu o północy.
Kiedy kompani dali znać, że na bruku leżą dwa trupy mag podszedł i przyglądał im się chwilę. Kompani chcieli zwiewać z miejsca zbrodni lecz przyszły mag obszukał truposzy. Może mieli jakieś dokumenty lub coś co naprowadzi na ich tożsamość.
Na Berebeli rozlokował się w kajucie po uprzednim przywitaniu się z załogą. Usiadł na pryczy i zaczął się zastanawiać gdy zaczął Bernhart przemawiać.
- Myślę, że nie trzeba Josefa uprzedzać. Pewnie domyśli się i tak. Głupi raczej nie jest a wzbudzi jedynie podejrzenia.- Techler wstał i podszedł do drzwi.
- Może masz rację by się nie pchać od razu po spadek. Wybadajmy najpierw czy ktoś nas nie śledzi i czy pułapki tam jakowejś nie ma.-Dodał kończąc.
Rano mag krzątał się po barce. Rozmawiał z Josefem o towarze jaki wiezie i czy może potrzebuje pomocy przy rachunkach czy dokumentach. Na żegludze się nie znał a chciał dobroczyńcy jakoś się odwdzięczyć.
Gdy rozmawiał z Wolmarem akurat sterującym barką nadjechali mundurowi. Wolfgang rozejrzał się po pokładzie i skinął na towarzysz, którzy brali czynny udział w zamieszaniu w barze by się nie ujawniali. Jeśli ich szukali to szlachcic rzucał się w oczy a i co niektórzy też byli charakterystyczni.
- Pochwalony.- Odpowiedział przełykając ślinę Techler.
- Szukacie kogoś mości oficerze?- Zapytał widząc jak dowódca i reszta strażników przyglądają się załodze.