Szorowanie pokładu nie należało do ulubionych zajęć Leopolda, ale kolega wziął go na pokład, karmił, o zapłacie nie wspomniał, to wypadało się odwdzięczyć. A że żeglarski fach był dla Szkiełka niewiadomą, starał się pomagać w pracach, które nie wymagały szczególnych kwalifikacji, a których zwykle nie brakowało. Pytał Josifa i jego pracowników, co i jak, by dobrymi chęciami niedźwiedziej przysługi nie uczynić. W międzyczasie zaszywał w pasie co grubsze monety na czarną godzinę. Wobec zbliżających się strażników wziął jakąś linę czy pakunek i zniósł je pod pokład, tam pozostając. |