Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2017, 20:27   #24
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
- Przestań przesyłać, może to nas blokuje! - reagowała na gorąco Tatiana.
- Nic już nie przesyłam, nie mamy zasilania - powiedział bardzo spokojnie Yul, zupełnie jakby znów miał na sobie egzo. Tatiana nie widziała nic ale wiedziała, że mężczyzna blefuje, wcale nie był spokojny, jego serce waliło jak opętane.
- Wyłącz wszystko i spróbuj odpalić tylko silniki - sama sięgnęła po kostkę i zabrała ją z kokpitu.
Mimo ciemności, wampirzycy udało się wymacać przedmiot i zamknąć go w dłoni, czy to coś pomogło, nie była w stanie sprawdzić. Yul oddychał coraz szybciej.
Tatiana odpięła swoje pasy i zwinnie wskoczyła na Yula. Objęła go mocno, całym ciałem, starając się jednocześnie osłonić. Zamknęła oczy licząc na to, że jej zdolność odporności pozwoli im przetrwać upadek.
- Tatiana pas…! - wrzasnął jeszcze Yul zanim nie zagłuszył go huk metalu zderzającego się ze skałą. Prawo, lewo, góra, dół, plecy, brzuch, noga, ręka, oczy, uszy, przerywanie, pękanie, krzyk - te wszystkie słowa stały się jakąś abstrakcją bezładnie rozmieszczoną w dwuwymiarowej przestrzeni. Aż wszystko ucichło.
Mimo ciemności, wampirzyca wyraźnia czuła cieplutką bańkę vitae w swoich ramionach, którą przy zapalonym świetle przeważnie nazywała Yulem, w zaciśniętych dłoniach czuła zaś jej wilgoć. A kiedy mężczyzna wydał z siebie pełen bólu jęk, wtedy Tatiana wiedziała, że żyje.
- Mów do mnie, Yul - poprosiła, schodząc z niego i rozpinając jego pasy.
- Zzzzz…. nia…! - wyjęczał, zresztą schodząc z niego Tatiana czuła, że trochę “chrobocze”, kiedy kobieta odpięła “po omacku” jego pasy wrzask mężczyzny jeszcze się nasilił.
- Podam ci krew, zaraz wszystko się wygoi -powiedziała, rozrywając kłem skórę na nadgarstku i starając się na oślep odnaleźć usta mężczyzny. Wiedziała, że to uczyni go jej ghulem, ale uznała, że to i tak nieuniknione w ich relacji. I tak był przy niej wystawiony na “mocniejsze” doznania. Co więcej - wciąż powtarzał, że tego chce. Skoro więc jej krew mogła wzmocnić ich jako zespół w nierównej walce ze światem? Postanowiła z tego skorzystać.
Tatiana bez problemu odnalazła usta mężczyzny, wszak to stamtąd dochodziły jęki. milicjant posłusznie pił, wpierw nieco pokracznie ale szybko załapał. Tak jak to się zawsze działo. Jęki szybko przeszły w mlaski.
- Skup się na bolących miejscach, wyobraź sobie jak się leczą. - instruowała go, a gdy poczuła, że krwi powinno wystarczyć na regenerację, delikatnie odsunęła rękę.
- Mamy jakieś awaryjne źródła światła? - zapytała teraz, licząc, że Yul lada moment będzie w stanie udzielić jej sensownej odpowiedzi.
W tej samej chwili musiała odruchowo zasłonić twarz gdyż oczy Yula rozświetliły się jasnym białym światłem. No tak, Tatiana widziała już jak współcześni używają tych “latarek” Przy okazji, wampirzyca mogła śledzić wzrok swojego towarzysza, gdyż promień padał na miejsca gdzie ten spoglądał. I tak Yul obserwował swoje powyginane kończyny i wklęśnięte żebra oraz to jak wracają do swojego pierwotnego kształtu. Później jego wzrok skupił się kolejno na twarzy Tatiany, jej dekolcie, nogach, znów dekolcie, znów twarzy, znów dekolcie i w końcu twarzy.
- Łał. - obwieścił.
Tatiana odwróciła głowę bokiem, by nie świecił jej w oczy, po czym spróbowała włączyć latarkę w swoich okularach.
Która oczywiście działała. Postawiła okulary na kokpicie, aby mogły pełnić funkcję lampki i przyjrzała się Yulowi.
- Możesz wstać, panie Łał? - podała mu rękę.
- Dzięki tobie mogę. - odparł Yul prostując się. Mężczyzna rozejrzał się po kokpicie.
- Chodźmy, Kukułka jest zimna, nic tu nie działa - wyjaśnił i ruszył do przodu w stronę korytarza. Yul zatrzymał się przy drzwiach wyjściowych, które teraz znajdowały się nad jego głową. Podskoczył kilka razy starając się je otworzyć, w końcu spojrzał na kobietę.
- Nie obraziłbym się, jakbyś zajęła się nimi “mało delikatnie” - przekrzywił głowę.
Tym razem nawet się nie uśmiechnęła. Zbyt wiele myśli krążyło jej po głowie.
- Chcesz opuścić Kukułkę? I co dalej? Masz egzo? - rzucała pytaniami, podskakując do rozsuwanych drzwi i brutalnie otwierając je.
Metal ustąpił i do środka wpadło światło gwiazd.
- Zostając tutaj oddajemy inicjatywę przeciwnikowi… kimkolwiek lub czymkolwiek on jest, musimy być w ruchu. - wytłumaczył się mężczyzna podskakując i podciągając się do góry.
Tatiana podała mu rękę, by mógł się wspiąć. Kiedy byli blisko siebie, znów się odezwała.
- Słuchaj, jeśli dobrze zrozumiałam ten opis... poza obcymi są tam jeszcze wilkołaki. Nie wiem, czy o nich słyszałeś. Generalnie... oni mogą być silni jak ja, choć inaczej i... nasze rasy są naturalnymi wrogami. Jeśli tylko złapią mój trop, nie odpuszczą, dopóki nas nie wytropią, a wtedy dojdzie do walki. Walki poza ludzkim wyobrażeniem. - powiedziała grobowym głosem.
Yul pokiwał głową, zeskoczył z wraku i spojrzał na wampirzycę.
- wilkołak, nic mi to nie mówi, ale ja o wampirach za dużo nie wiedziałem póki cię nie znaleziono i nie dostałem przydziału na ciebie. - wyznał. - dlatego będziemy się trzymać tego co mówisz. Tym bardziej musimy być w ciągłym ruchu, powinniśmy kierować się na północ.
- A co jest na północy? -
podążyła za nim dość opieszale - I gdzie jest twoje egzo? Bez niego szaleństwem jest żebyś gdzieś chodził. No i co zrobimy w dzień? Myślę, że te jaskinie, gdzie znaleźliśmy poprzedniego opiekuna rezerwatu mogą być dobrym schronieniem. Ciężko się tam dostać, a ja gdzieś dzień przeczekać muszę.
- Na północy jest pasmo górskie, tam będzie sporo jaskiń, w dzień schronimy się w jednej z nich, ty naszpikujesz mnie tą krwią, to działa lepiej niż jakakolwiek chemia jaką w życiu brałem, nawet gołymi rękami mógłbym chyba jakieś dzikie zwierze upolować -
ocenił. - Jeśli zaatakują nas te wilkołaki, to skoro są tak silne jak ty, niewiele chyba może nam pomóc, chyba że jaskinia będzie głęboka i będziesz mogła włączyć się do walki w czasie dnia, możesz?
- Yul... -
to był ten moment, nie miała żadnej wymówki - Posłuchaj. Moja krew... cię uzależnia. Już teraz jesteś pod wpływem. Dlatego tak bardzo chciałam... chciałam wiedzieć co czujesz zanim podałam ci ją trzeci raz. - zmarszczyła brwi. Postanowiła być szczera z tym mężczyzną, zasługiwał na to - Jest jednak jeszcze jedno wyjście. Mogę cię przemienić. Tylko że do tego musiałbyś wpierw... zginąć. No i, i... już zawsze musiałbyś się żywić krwią. To wieczne potępienie. Dlatego nie chcę ci tego zrobić. Chcę być ostatnim wampirem. Teraz jednak, skoro są tutaj Lupini i może być ich więcej, nie wiem już czy moje postanowienie jest właściwe. Tak jak mówiłam - mój rodzaj od setek, albo i tysięcy lat walczył z tymi bestiami. Jeśli więc nie ma już wampirów... ludzie mogą być zagrożeni. Nie tylko ci w rezerwatach. Dlatego chcę byś wiedział, że taka ewentualność istnieje. Póki co jednak możesz przyjmować moją krew - uśmiechnęła się krzywo - I coraz bardziej się we mnie kochać.
Mężczyzna zatrzymał się kiedy kobieta zaczęła mówić, słuchał jej dokładnie a kiedy skończyła przytulił ją. Po chwili odsunął się trochę i wciąż trzymając jej ramiona powiedział z uśmiechem patrząc jej prosto w oczy.
- No to wiemy na czym stoimy. Dziękuję za szczerość. Tak jak sama przyznałaś, nie możemy sobie pozwolić, żebyś zginęła, wolałbym też nie umierać, ale służba nie drużba i jeśli zdarzy się, że zginę to przynajmniej niech to będzie miało jakiś sens. Na razie jednak - ruszył przed siebie - skupmy się na przetrwaniu, większość chemii jest uzależniająca, uzależnienie od ciebie nie brzmi jakoś strasznie.
Tatiana pokręciła głową.
Pomogła Yulowi wydostać się z Kukułki, po czym rozejrzała się uważnie, nasłuchując.
To była wyjątkowo cicha noc. Nie było nawet słychać nocnych ptaków, a kiedy nie słychać ptaków to zazwyczaj coś jest na rzeczy.
Wampirzyca cofnęła się jeszcze i szybko przemierzając ciemny i opustoszały statek, dostała sie do ambulatorium. Choć nie było tam niczego takiego, jak torba lekarska, to kobieta kilkoma mocnymi szarpnięciami rozłożyła na części pierwsze autodoktora, pozyskując z niego kilka skalpeli. Nie było to może wiele, ale mogło posłużyć jako ostrze prowizorycznej dzidy. Następnie zabrała jeszcze pojemnik na płyn, który mógł posłużyć Yulowi jako manierka i opuściła Kukułkę. Podała znaleziska milicjantowi.

Następnie zaś nie czekając dłużej, ruszyli w kierunku północnym, kierując się na jaskinie, o których wspomniał Yul. Tatiana cały czas wypatrywała przy tym niebezpieczeństw, dlatego nie była zbyt rozmowna.
Yul narzucał szybkie tempo, trudno było na razie stwierdzić, czy już używa krwi czy to po prostu efekt zajmującego całe życie treningu. Faktem było, iż para nie zatrzymała się nawet na chwilę w czasie trzech godzin truchtu przez las. Kiedy teren zaczął coraz stromiej unosić się ku górze, mężczyzna przystanął pierwszy raz, zjadł trochę śniegu i rozejrzał się wybierając dalszą drogę. Para poruszała się wąskim przesmykiem skalnym, w wielu miejscach oblodzonym, jeden nieuważny ruch spowodowałby upadek i w najlepszym wypadku złamanie kości albo kilku. Toteż wampirzyca starała się być zawsze blisko Yula, by w razie potrzeby go złapać. O siebie się nie martwiła - była najedzona. Jej problemy... zaczną się pewnie za kilka dni.
I wtedy, w dole usłyszeli ten dźwięk. To nie było wycie, czy warczenie, to nie był odgłos wydawany przez jakiekolwiek znane zwierzę. Stukot, trzeszczenie… ogromnych ramion rozrzucających na boki przeszkadzające w pochodzie gałęzie.
Było ich czworo, czymkolwiek byli od ich ciał odbijało się światło księżyca. Yul wstrzymał oddech i gdyby Tatiana nie słyszała jego serca, mogłaby przyjąć iż zamienił się w posąg. Stwory trzymały pyski nisko przy ziemi, podążały w kierunku porzuconej Kukułki. Wampirzyca powoli przykucnęła, by skryć się w cieniu zarośli, jednocześnie nie spuszczała oka z poczwar. To nie były wilkołaki, jakie znała. Cóż to więc było?
Stwory wydawały się węszyć blisko ziemi, musiały liczyć dobrze ponad dwa metry każdy a jeden mógł mieć nawet koło trzech. Gdzieś na wysokości znieruchomiałych w górze Yula i Tatiany jeden ze stworów wydał z siebie mlaszczący dźwięk, po którym cała czwórka ruszyła galopem przed siebie. Długo po tym kiedy zniknęli Yulowi z oczu, mężczyzna odważył się odezwać.
- Wilkołaki?
- Nie... przynajmniej nie takie, które ja znam. -
odparła szeptem - Choć widać, że kierowały się węchem. Nic... chodźmy. Zanim zdecyduję się na starcie z nimi, chcę wiedzieć, że mamy jakieś bezpieczne miejsce, do którego w razie czego można zwiać.
Yul ostrożnie pokiwał głową, po czym ruszył dalej.

Reszta drogi była już w zasadzie niemal wspinaczką ale po następnej godzinie udało osiągnąć się podnóże groty.
- Pójdę przodem, a ty świeć mi okularkami, dobrze? - zwróciła się do towarzysza.
- Zrozumiano. - odpowiedział krótko po czym wykonał polecenie. Chmara nietoperzy uderzyła w parę zmuszając oboje do zasłonięcia twarzy. Między nogami Tatiany czmychnęło zaś kilkanaście małych futerkowców. Poza tym, jama wydawała się już pusta, ale i nie jakoś bardzo głęboka, jedyną pociechą było to, że tunel zakrzywiał się dwukrotnie uniemożliwiając dotarcie to jego krańca zewnętrznemu światłu.
- No to sypialnie już mamy - westchnęła wampirzyca, po czym spojrzała na Yula. - Póki mamy trochę czasu, napełnijmy tę butelkę wodą i... cóż, chyba powinniśmy zapolować, żebyś miał co jeść. Masz jakąś zapalniczkę czy coś takiego? Bo ja nie wzięłam... Ciężko mi określić co jest potrzebne, kiedy sama mam raczej proste wymogi. - dodała jako usprawiedliwienie.
Yul przewrócił oczami co spowodowało, że światło zatoczyło krąg nad ich głowami.
- Mam termiczny kostium, nie stracę za dużo ciepła, szczególnie w czasie dnia, mam w ciele tyle witamin, że wytrzymanie kilku dób bez jedzenia nie będzie problemem. Po co ci ogień? - zapytał ciekawie.
Przewróciła oczami.
- Ja mam ci mówić? Podobno surowe mięso jest niesmaczne. No i chyba można się struć... czy coś.
Mężczyzna skrzywił się trochę.
- Nie wiem, nigdy nie próbowałem mięsa - wyznał - no ale chyba jak zwierzęta jedzą je na surowo to chyba i mi się nic nie stanie, przynajmniej do czasu aż wezmę jakieś leki. - wzruszył ramionami.
Tatiana spojrzała z powątpiewaniem na mężczyznę. Nigdy nie uważała się za harcerkę, ale jego wiedza o survivalu była zatrważająco mała. Pomyślała jednak, że w ciągu tych kilku dni pewnie odwiedzą Kukułkę lub znów natkną się na ludzi z rezerwatu, więc nie drążyła na razie tematu.
- Dobra, to chodźmy nazbierać trochę trawy i jakichś gałęzi, żeby uwić gniazdko. Chyba że spanie na zimnej skale też nie jest ci obce. - zarządziła.
- Zrozumiano. - zakomunikował i ruszył za wampirzycą, zbieranie gałęzi zajęło kilkadziesiąt minut.
Mniej więcej tyle samo układanie legowiska. Tatiana spojrzała krytycznie na ich dzieło. Naprawdę żałowała, że nigdy nie była pasjonatką spania pod namiotem.
- Jak będzie ci się nudzić, to możesz jutro przejrzeć na KO hasło sztuka przetrwania i survival. I oprawianie skór, mięsa... żebyś się nie potruł. No i jeszcze jedno. Myślę, że powinniśmy albo spać na zmiany, albo zrobić jakiś system wczesnego ostrzegania przy wejściu do jaskini. Tylko że do tego przydałoby się coś, co narobi hałasu, żebyś chociaż ty się obudził. Niestety ze mną... sama nie wiem. - przyznała - podobno niektóre wampiry potrafiły obudzić się w dzień, ale mi nigdy się to nie udało. Nie było chyba też konieczne... - rozłożyła ręce w geście bezradności.
Yul pokiwał głową.
- Mogę tak ustawić soczewki, że zareagują na jakikolwiek ruch w końcu korytarza. - zauważył. - Co do snu, zdrowy człowiek potrzebuje czterech godzin snu, mógłbym nie spać kilka dni, ale to na pewno obniżyłoby moją sprawność, myślę, że jeśli pośpię teraz do świtu to mi wystarczy na resztę dnia i większość jutrzejszej nocy.
- Brzmi nieźle. -
przyznała niechętnie. Chciała resztę nocy spędzić z mężczyzną, ale jego plan wydawał się sensowny. - No to ustaw te soczewy i marsz spać. A ja pomyślę, co dalej.
Mężczyzna usiadł skrzyżnie na posłaniu, na początku wydawało się, że po prostu siedzi i patrzy się w korytarz, jednak Tatiana czuła jak jego puls zwalnia i powoli osuwa się w sen.
Przez chwilę przyglądała mu się, trochę nie dowierzając. W końcu jednak cicho przesmyknęła się do wejścia do groty. Tam przykucnęła w cieniu skalnej ściany i z wysokości obserwowała otoczenie.
Po jakimś czasie zaczęły nawet śpiewać ptaki, poza księżycem świeciły gwiazdy a zalegający w wielu miejscach śnieg sprawiał iż było naprawdę jasno.
A potem, powoli, zaczynało robić się szaro.
Wampirzyca weszła w głąb jaskini, lecz jeszcze jakiś czas trwała na posterunku. Chciała dać jak najwięcej snu partnerowi. Kiedy jednak czuła, że oczy same jej się kleją, obudziła go, by zmienił wartę.
- Nieśpięjużnieśpię… - wymamrotał mężczyzna w czasie gdy jego tętno przyśpieszało. Tatiana mogła wreszcie zasnąć. Tyle czy spokojnie?
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline