Na krawędzi krateru roznosiło się błyskami jak na zabawie karnawałowej. Helen pruła serią z karabinu, przerywając jedynie, kiedy kończyła się amunicja. Inni też nie próżnowali, leciały nawet rakiety. Pokładali kosmitów jednego po drugim, prawdziwe pole śmierci. Nie można było nazwać tego walką, bardziej strzelnicą, tylko tarcze nie rozbryzgiwały się na krwawą papkę.

Zabawa przednia, ale trzeba było mieć skrytą nadzieję, że dalej się przerzedzi, gdyż przy takim tempie, amunicja skończy im się, zanim dojdą do pierwszej czwartej punktu kontrolnego.

— Skupcie ogień na tych pojedynczych, szkoda mi tam posyłać pociski — jedynka oznajmiła przez komunikator, skupiając ogień na większych grupach ksenosów.