Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2017, 11:26   #26
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Takiej okazji Tatiana nie mogła przegapić. Mrugnęła do łowcy i zanurkowała, dając się ponieść prądowi wody zaraz za bestią. Jednak ona starała się nie wynurzać o obserwować stworzenie spod wody.
Tatiana zgrabnie sunęła z prądem wodnym wymijając podwodne przeszkody niczym ryba. Stwór przed nią niezgrabnie starał się zatrzymać na jakiejś skale, używał przy tym bardzo dużo siły ale niezgrabność skazywała jego działania na porażkę, Jednakże, wyglądało na to, że śmierć od utonięcia mu nie grozi, gdyż nie ważne ile razy zanurzało go pod taflę rzeki, wciąż miał w sobie tyle samo wigoru. Wampirzyca wciąż podążała za nim. Chciała wiedzieć jak się zachowa, gdy wreszcie uda mu się wydostać z wody - czy będzie w stanie odnaleźć towarzyszy, czy raczej ruszy do jakiegoś ich punktu zbiorczego.
Mile dalej, kiedy strumień formował na płaskim terenie szerokie rozlewisko, stworowi udało się stanąć na nogach. Rozejrzał się chwilę, po czym wyszedł na lewą stronę i powoli, ostrożnie ruszył w las. Wampirzyca otrzepała się, po czym ruszyła za nim, niespecjalnie się przy tym kryjąc. Chciała by ją usłyszał, choć niekoniecznie zobaczył.
Stworzenie było czujne, nie jak łowcy z rezerwatu czy nawet sama Tatiana, jego czujność wynikała bardziej z wrodzonych właściwości niż wyuczenia. Dziwadło zwolniło i w tym momencie wampirzyca zrozumiała, że jej obecność została zauważona… albo raczej posłyszana, gdyż stwór nie odwracał się. Dziwadło czmychnęło za drzewo z tak wielką prędkością, że dosłownie zniknęło z kadru. Zupełnie tak jakby zrobiła to Tatiana.
Kainitka rozejrzała się. Podniosła największy kamień, jaki znalazła w swoim pobliżu i rzuciła gdzieś w bok, na tyle daleko, na ile umożliwiały to ciasno rosnące drzewa. Potem czekała na reakcję na wywołany przez kamień hałas.
Cisza była tak gęsta, że niemal można było czuć ją na powierzchni ciała. Stwór nie rzucił się w stronę kamienia, Tatiana słyszała jak przemieszcza się łukiem w kierunku z którego przyleciał, w jej kierunku.
Wampirzyca uśmiechnęła się do siebie. Dość tej strategii, miała ochotę na działanie. Powoli wysunęła się z zarośli i oparła o pień drzewa tak, by być zwróconą przodem do poczwary.
- No cześć chłopaku, często tu przychodzisz? - zagadała po polsku, korzystając z pełni mocy, jaką dawała jej prezencja.
Stwór który szykował się chyba do skoku występował, przymknął pysk i łypał na wampirzyce oczami… których miał całkiem sporo.
W spuszczonej przy boku dłoni Tatiana trzymałą podarowany toporek. Starała się jednak, by potwór go nie widział.
- No cześć... kuzynie. Co u ciebie? - zagadnęła.
Stwór otworzył paszczę i wydał z siebie jakiś bulgoczący dźwięk, chyba coś mówił, ale to nie był żaden znany Tatianie język.
- Yul, jesteś w stanie to przetłumaczyć? - Tatiana dotknęła ozdoby w uchu, liczac na to, ze mężczyzna jednak jeszcze nie zasnął.
- Nie ma szans. - odezwał się mężczyzna po dobrych czterech sekundach.
Tatiana pokręciła głową.
- Nie rozumiem cię, koleżko. Może znasz kogoś mądrzejszego od siebie, kogo powinnam poznać? - zapytała poczwary, starając się oddać sens słów gestami.
Stworzenie było ewidentnie inteligentne ale pozostawała raczej nieprzekraczalna bariera językowa.Wampirzyca postanowiła więc powoli podejść do Dziwadła.
- Skąd jesteś? - zapytała i wykonała gest, jakby chciała wskazać kierunek, ale nie wiedziała jaki.
Stwór zamrugał wieloma oczyma, po czym jednym z ramion wskazał jakiś punkt na niebie.
- Zaprowadzisz mnie?- zapytała, pokazując wędrówkę dwóch palców. Chciała ustalić czy nie chodzi o jakiś statek. Może poczwary były efektem jakiejś chorej zabawy z dna wampira. Może nawet z jej dna? Na myśl o tym, poczuła jeszcze większą determinację, by poznać prawdę.
Stwór zatrząsł kończynami i znów powiedział coś… chyba. Cokolwiek miało to znaczyć, nie ruszał się z miejsca.
Tatiana podeszła do niego bliżej, stając naprzeciwko.
- Rozczarowałeś mnie, kuzynie. - powiedziała i błyskawicznie zmierzyła się na niego toporem, starając się rozłupać czaszkę.
Tatiana profilaktycznie przyłożyła w obcy łeb z całej siły, trudno więc było stwierdzić jak mocna była głowa dziwadła. To tak jak palnąć dwudziesto kilowym młotkiem kolejno jajko surowe, na miękko oraz na twardo, a potem zastanawiać się które stawiało większy opór. Oczy z rozpołowionej głowy łypały na Tatianę, cuchnąca ciemna krew buchnęła jej w twarz.
Cuchnąca krew wspaniale smakowała! Przez moment wampirzyca rozkoszowała się nią, zastanawiając się co jej przypomina. Czy była podobna do krwi jej własnej lub jej matki?
Nasyciwszy się, powiedziała.
- Jeden z głowy. - na wszelki wypadek też odcięła czaszkę od korpusu i przytwierdziła sobie do pasa. Czuła się teraz jak Conan Barbarzyńca.
Mimo swojego smrodu i nieco innej konsystencji, vitae należała do nieumarłego. Zwłoki Dziwadła leżały nieruchomo, nie okazywały, żadnych oznak życia.
Tatiana oczyściła toporek o jakieś liście i truchtem ruszyła w górę rzeki. Miała zamiar odnaleźć dwie pozostałe kreatury.
I w pewnym momencie, wampirzyca zorientowała się, że ptaki wciąż nie śpiewają… wtedy rzuciła się na nią wielka czarna plama mięśni, pazurów, hakowatychych ramion a nawet macek.
Wampirzyca wykonała błyskawiczny unik, po czym zmierzyła się toporkiem w potwora, który na nią leciał.
Dziwadło wyhamowało, uniknęło topora. Było ich dwoje, możliwe że te którym wcześniej udało się przeprawić przez strumień. Stwory przegrupowały się i rzuciły sie do kolejnego ataku. Tatiana wyszczerzyła się radośnie. Uskoczyła w bok i rzuciła się do biegu. Nie zamierzała jednak uciekać, a uniemożliwić wrogom skoordynowany atak.
Dziwadła rzuciły się za nią w pościg, nie były tak szybkie jak Tatiana, ale wciąż poruszały się z nadnaturalną prędkością typową dla tych którzy posiłkują się krwią czy innym nienaturalnym bytom.
Wampirzyca zwolniła nieco, by zrównać się z tym szybszym i wystrzeliła w jego kierunku, zamachując się toporkiem.
Bestia niemal się uchyliła. Ale nie. Broń wbiła się w jego ciało powodując powodując tyk, podobny do tego z filmu Godzilla. Wtedy też drugi stwór rąbnął łapskiem głowę Tatiany, wampirzyca poleciała kilka metrów i zatrzymała się na drzewie.
Bolało. Zdecydowała się też wygasić nadnaturalną szybkość na rzecz odporności. Teraz zresztą liczyła, że poczwary same do niej przyskoczą. Musiała tylko czekać i udawać oszołomioną…
Dzięki tej taktyce, w przeciągu chwili miała na sobie dwa Dziwadła zamiarujące ją prawdopodobnie rozszarpać. Wampirzyca wiedziała, że musi działać szybko. Wykorzystując nadludzką siłę rzuciła w jednego toporkiem, celując w głowę, a następnie sama skoczyła na drugiego, chcąc gołymi rękami przebić jego klatkę piersiową.
Plan skutkował, kiedy jedno Dziwadło dostało w czachę (czy co tam miało między tymi wszystkimi oczyma) wampirzyca mogła rozprawić się z drugim. Stworzenie było silne, i twarde. Ale nie aż tak, żeby Tatiana nie mogła sobie z nim poradzić. Oczywiście zrozumiała, że jakiś słabszy od niej kainita, byłby w opałach. Nie mówiąc już o ludziach. Pewnie Yul nawet w swoim egzoszkielecie niewiele by poradził, choć z drugiej strony Ultrix mogłaby spróbować, przecież Aghart nawet opowiadał w swojej holokronice o walce z Dziwadłami. Pytanie tylko ile tych stworzeń tu jest. Łamiąc kości i rozrywając czarne mięso, przy bulgoczeniu stwora i wszechogarniającym smrodzie jego smakowitej krwi, Tatiana odkryła, że każde Dziwadło jest nieco od siebie inne.
Nie miała jednak czasu teraz tego analizować. Rozszarpywała stworzenie gołymi rekami, kapiąc się w jego krwi niemalże. Rozrywała tkanki i łamała kości dopóty, dopóki wciąż się ruszało. Potem postanowiła zrobić to samo z drugim - jeśli jeszcze się ruszał.
Po drugim nie pozostał ślad. Tatiana rozejrzała się, nasłuchując. Pociągnęła nosem, by zwietrzyć zapach krwi potwora.
Dziwadło musiało uciec daleko. To ją wkurzyło. Silnym uderzeniem odrąbała głowę martwego stwora, po czym znów zaczerpnęła z źródła szybkości, wygaszając tym razem dodatkowe pokłady siły. Ruszyła w pogoń.
Tylko nie wiedziała gdzie. Dziwadło nie krwawiło, można było założyć, że potrafi się leczyć, nie było żadnych śladów posoki. Tatiana czuła jednak, że musi spróbować, pobiegła w kierunku, z którego wcześniej wydawało jej się, że poczwary przybyły.
Wampirzyca biegła długo i w zasadzie w ciemno, na czuja. Nagle, posłyszała jakieś ludzkie krzyki, jęki. Od razu skierowała się w tamtą stronę.
Tatiana wybiegła na górską łąkę, na której, na samotnym rozłozystym drzewie dyndały nagie ciała. Bynajmniej nie od wiatru, wisielcy wierzgali się wściekle i wyli. Zmarszczyła brwi. Wisielcy wygladali na wciąż żywych ludzi, toteż błyskawicznie przyskoczyła do drzewa i…. uświadomiła sobie, że na konarach wiercą się świeżo spokrewnione wampiry… około trzydziestu. Zaklęła. Stała chwilę, wpatrując się w wisielców, a po jej policzku stoczyła się krwawa łza. To była jej rodzina... rodzina, której musiała się pozbyć. Ujęła mocniej toporek i przystąpiła do ścinania głów.
Ogarnięte szałem wampirzątka, do tego unieruchomione, nie stanowiły dla brujaszki większego wyzwania niż kurczaki trzymające już szyję na pieńku. Jednak Tatiana spostrzegła, że to na czym wampiry wiszą, nie jest liną, rzemieniem, czy jakąś inną formą materiału stworzonego pracą rąk. To było ich własne ciało, skóra, wymodelowana… jakby ktoś użył na nich jakiejś plugawej diabelskiej dyscypliny.
Kainitka skończyła zbierać ponure żniwo i przysiadła pod drzewem. Powinna starać się wytropić poczwarę i tego, który chciał stworzyć nowych spokrewnionych, ale nie miała siły. Wiedziała jaka to moc pozwala na tak daleko idące modyfikacje ciał. Teraz też wszystko było jasne. Nie było żadnego kontaktu, tylko jeden cholerny, potężny Tzimisk.
Okolica nie wyglądała na ludzkie obozowisko, to była dzicz, a też Tatiana wątpiła by miejscowi polowali w tak wielkiej przecież grupie. Ci ludzie musieli być tutaj ściągnięci z różnych miejsc. Wampirzyca ruszyła w drogę powrotną, kiedy odnalazła strumień, zmyła w nim z siebie krew i skierowała się w górę. Po jakiejś godzinie znalazła Racimira… a może to on ją znalazł, wspólnie ruszyli do górskiego obozowiska.
- Jeden mi uciekł. - powiedziała tylko. Na razie o wisielcach nie wspominała.
Mężczyzna kiwnął głową, ale wyglądał na podbudowanego tym, że na Dziwadła ktoś poluje. Po paru godzinach wspinaczki dotarli do obozowiska. Tatiana zostawiła skalp Prwicy, po czym przyznała, że ubiła jeszcze jednego, ale z niego nie bardzo było co zbierać. Nie była jednak zbyt rozmowna. Chciała jak najszybciej przytulić się do Yula. Ten mężczyzna... jej samiec, był obecnie jedynym jasnym punktem jej świata. Tylko on był tak naprawdę dla niej sensem, by zabijać spokrewnionych.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline