Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2017, 15:00   #15
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Czy Silli słyszała coś jeszcze czy nie, tego elf ani reszta się nie dowiedzieli. Dziewczyna uparcie milczała, trzymając swe sekrety dla siebie. Ruszyła jednak za pozostałymi, chociaż mogło stać się tak tylko za przyczyną dłoni Zamira, która pociągnęła ją delikatnie w stronę wieży maga. Młody mężczyzna zdawał się w pełni pogodzony z zachowaniem i słowami Silli. Jego zachowanie wskazywało na to, że nie było to dla niego nic nowego. Troska zaś, którą ją otaczał, pomimo wyraźnej obojętności z jej strony, nie malała nawet na chwilę. Prawdą widać było co starzy gadali, że miłość bywa ślepa…
A może widzi więcej niż dostrzegał wzrok innych?

Aria, w przeciwieństwie do długouchego, usłyszała odpowiedź na wypowiedziane przez siebie słowa. Melfis wszak był mężczyzną dobrze wychowanym, a może zwyczajnie wolał by ostatnie słowo należało do niego.
- Dlatego też musimy jak najszybciej dowiedzieć się o co tu chodzi - stwierdził, wkładając w te słowa tyle pewności siebie, ile tylko zdołał. Nie udało mu się jednak ukryć niepokoju, jaki w jego głosie dźwięczał.
Jeszcze gdy znajdowała się na jego ramieniu, mogła wyczuć napięte mięśnie, które jak nic, wskazywały na to, że młody człowiek jest spięty. Kto by jednak nie był w takiej sytuacji?
- Możesz usiąść - dodał w chwilę później, cicho, zerkając przy tym pospiesznie na swój bark. Zaraz też zwrócił spojrzenie na nią, obdarzając przy tym małą wróżkę lekkim uśmiechem. Miał on być zarówno zachęcić, jak i dodać otuchy w tych ciężkich dla wszystkich chwilach.

Pochód zamykali Larissa i Maelar. Szli w ciszy, bowiem każde miało coś do przemyślenia. U elfa ową sprawą mogło być zachowanie i wymigiwanie się od odpowiedzi, które nader aktywnie stosowała Silli. Dla Larissy… Dla Larissy mogło być to samo, lub coś zgoła innego, któż to wiedzieć mógł…

*****



Do wieży dotarli po dobrych kilku minutach. Budowla ta była stara, wiekowa nawet. Stała tam zanim jeszcze powstała sama wioska, a przynajmniej tak głosiły opowieści Milli. Tarus był jej najnowszym lokatorem, którym jednak z kolei, tego nikt nie wiedział. Podobnie jak nikt nie wiedział dlaczego pojawił się w wiosce. Ot, przybył i tyle. Rada nie sprzeciwiała się jego obecności, więc i mieszkańcy Ravili tego nie robili. Jeżeli nawet ktoś miał coś do powiedzenia, to trzymał to dla siebie. Wieśniacy bowiem może i byli prostymi ludźmi i nieludźmi, którzy czerpali radość z codziennych wzlotów i upadków, nie byli jednak głupcami. Aura Tarusa nie pozwalała mieć wątpliwości co do potęgi jego magii. Jakiego jednak rodzaju była… Cóż, tą wiedzę posiadali tylko nieliczni. Czy jedna z tych osób była wśród grupy, która stanęła przed drzwiami wejściowymi, czy też nikogo takiego wśród nich nie było, pozostało jednak tajemnicą.
Drzwi były proste, dębowe, pozbawione klamki. By do nich dotrzeć należało pokonać schody, które owijały się wokół parteru, niczym grube cielsko węża wokół ciała swej ofiary. Mniej więcej w dwóch trzecich wysokości, drzwi zdobiła kołatka. Przedstawiała wilka, który w swej paszczy trzymał zwiniętego w kółko zająca. Nie była to najprzyjemniejsza dla oka ozdoba, szczególnie biorąc pod uwagę kunszt jej wykonania. Ślepia wilka jarzyły się bowiem blaskiem czerwieni, jakby zwierzę należało do jednego z tych demonicznych stworzeń, przed którymi matki przestrzegały dzieci. Stworzeń, które wraz z nocą przybywają z Vole by polować na tych, którzy wbrew nakazom swych rodzicielek, nie chcą oczu zamknąć i dać im parę chwil spokoju i wytchnienia. Ci, którzy nieco więcej świata zwiedzili, wiedzieli iż bajki te mają w sobie ciut więcej niż tylko ziarno prawdy.
Także i ofiarę odtworzono z detalami tak realnymi, że niemal można było usłyszeć jej agonalny krzyk, który wydobywał się z na wpół otwartego pyszczka. Migotanie promieni słońca, które jakby niechętnie muskały ową kołatkę, sprawiało, że cała drżała, potęgując nieprzyjemny dreszcz jaki przeniknął tych, którzy odważyli się zburzyć spokój tego miejsce. Którzy stopę swą postawili na terenie tajemniczego maga, który mógł, ale wcale nie musiał znajdować się obecnie wśród żywych.

Czar trwał, wiążąc ich swą mocą i nie pozwalając wyciągnąć dłoni by ująć ciało zająca i uderzyć nim w podstawę kołatki. Nagle rozległ się dźwięk, który sprawił, że wszyscy drgnęli, jakby budząc się z koszmarnego snu. Dźwiękiem tym było klaśnięcie, które rozbrzmiało nadzwyczaj głośno w ciszy tego leśnego zakątka.
- Precz - usłyszeli głos, który przypominał gniewny pomruk, a który pobudził włoski na rękach i spłynął zimną kroplą wzdłuż kręgosłupa. Dłoń… Nie, nie dłoń a łapa, ozdobiona złotą sierścią wystrzeliła w stronę drzwi i łapiąc pazurem za metalowego zająca uniosła go i wypuściła.
Nie rozległ się żaden dźwięk, zupełnie jakby ktoś skradł go zanim zdołał dotrzeć do uszu zebranych. Łapa wycofała się, przybierając na powrót ludzkie kształty. Silli, do niej bowiem należała, z wyraźną niechęcią przyglądała się drzwiom wycierając dłoń w spódnicę, jakby osiadł na niej brud, którego za wszelką cenę chciała się pozbyć. Zamir, sprawiając wrażenie osoby znajdującej się w kompletnym szoku, z wyraźnym niedowierzaniem spoglądał na dziewczynę. Cóż, co innego słyszeć plotki, a co innego stać się naocznym świadkiem ich potwierdzenia.
- Chyba… Chyba nikogo nie ma - przerwał ciszę Melfis, wydając się podobnie zszokowanym co Zamir. Nim jednak dźwięk jego głosu przebrzmiał, drzwi drgnęły, a następnie otwarły się na oścież, dając dowód na to, że wieża wcale nie była opuszczona.


Jasnowłosa demonica spoglądała na nich z lekkim, kpiącym półuśmiechem.
- Trochę wam to zajęło - stwierdziła, cofając się i w geście zaproszenia wskazując im dłonią wnętrze wieży. Wskazywała zaś na coś, co wyglądało jak zwyczajna izba, tyle że nieco bogaciej urządzona. Była tam sofa, były dwa fotele i nawet szezlong pod oknem. Był też kominek i półki. Tych ostatnich było wiele i na każdej z nich pyszniły się księgi oraz słoje z zawartością, na którą nie zawsze było miło oko zawiesić. Jakby nie spojrzeć, było to domostwo maga, a ci różnymi dziedzinami się parali, w tym transformacją, która wszak wymagała wielu lat poświęconych na badania.
Były tam także schody. Jedne prowadziły w dół, drugie zaś ku górze. Nie było za to Tarusa, a przynajmniej nie było w tym pomieszczeniu, do którego mieli wejść. Lub nie wejść, decyzję bowiem wyraźnie w ich dłonie złożono. Demonica stała bowiem spokojnie, ani ich nie ponaglając ani nie wywierając na nich żadnego nacisku. Mogli wejść, mogli sobie pójść. Jedna i druga opcja miała swe zalety i wady.
Którą wybiorą…?
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline