Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2017, 21:37   #12
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
24 sierpnia 1503

Przez kilka następnych dni nic się nie działo. Nawet owe dziwne ptaki zniknęły, jakby spełniły swoją rolę oraz nie musiały już robić za straszaka. Jednak kiedy wjechali w najgorszą część trasy, nieco na północ od Viterbo stało się coś, co można było przewidzieć od dawna. Jechali leśnym szlakiem. Szerokim mniej więcej na trzy metry, gdzie ledwo wozy się mieściły. Konie szły powoli , bowiem szereg dołów wyżłobionych przez wiatr czy wodę straszliwie kiwał wozami. Ostrożność była konieczna. Wokoło rosły drzewa, to gęstsze, to rzadsze oraz krzaki najrozmaitszych odmian. Dziwne nieco. Jakby mnóstwo świetlików dookoła upodobało sobie oświetlać drogę.


Było pusto. Podróżnicy nie tylko nie znaleźli żadnej gospody, lecz w pewnej chwili drogę zagradzała zapora pod postacią zwalonego drzewa. Widać było, że pień jest gruby, sięgający swoją średnicą niemal półtorej metra, oraz stary, bowiem porosły mchem. Chwilę później kolejny trzask wielkiego drzewa zabrzmiał za karawaną. Potem znowu nastała cisza wypełniona jedynie naturalnymi odgłosami, jakby nikogo nie było oraz nic się nie stało.
- Przygotować się – słychać było jeszcze głos Kowalskiego, uczulającego swoich żołnierzy.
- Tato, czuję aromat … - bystrych uszu Agnese dobiegło ciche stwierdzenie Wilenny.
- Aromat? - zdziwił się Kowalski.
- Łagodny dziwnie, od prawej.
- Czuj duch – kusza Kowalskiego skierowała się w tamtą stronę. Doskonale sobie zdawał sprawę, co mogą oznaczać zwalone drzewa na leśnym dukcie.

Minęła bardzo długa chwila chwila, kiedy pomiędzy drzewami pojawiła się spokojnie idąca, pojedyncza sylwetka. Albo właściwie: nie tyle idąca, co płynąca prawie tuż nad trawą. Nie wydawała się mieć jakichś wrogich zamiarów, dlatego nikt z orszaku nie wystrzelił. Czekali oraz obserwowali, gotowi do reakcji, gdyby pojawiło się więcej istot mających niespecjalnie przyjazne chęci. Widać było, iż idącą jest niewysoka, młoda kobieta z ciemnymi, leciutko prześwitującymi skrzydłami. Przy pasie miała zaokrąglony sztylet, zaś na głowie kaptur skrywający nieco młodą, pokrytą tatuażami twarz.


Miała bardzo krótką spódniczkę, której nigdy nie ubrałaby jakakolwiek szanująca się ludzka kobieta oraz skórzany kubraczek, przypominający nieco kirys.

Agnese nie opuściła wozu za to z zaciekawieniem przyglądała się wszystkiemu przez zasłony karoty. Jakoś miała wątpliwości by była to ekscentryczna kurwa przechadzająca się po nocy w lesie. Wyostrzyła zmysły i skupiła się na aurze nowej postaci. Wampirzyca skrzywiła się. Tommaso wspominał jej, że takie aury istnieją… przydałaby się tutaj ta różyczka. Ta baśniowa istota najwyraźniej nie była zadowolona o czym świadczyła czerwień. Jeszcze do tego ten ciemny niebieski. Pozostało mieć nadzieję, że jasna zieleń, srebro, a przede wszystkim biel, zadziałają na ich korzyść.

Tymczasem kobieta zbliżała się płynąc kilka cali nad trawą z niezrównaną gracją, której zazdrościłyby jej najwspanialsze ludzkie tancerki. Bezbłędnie trafiła do powozu, który zajmowała Agnese. Pani Contarini uchyliła drzwi powozu i wyszła do nieznajomej. Momentalnie miejsce obok zajęli Borso i Gilla.
- Wampirzyco - powiedziała obca spokojnie, ale nawet ów spokojny, zwykły ton wydawał się piękny niczym śpiewanie przednich minstreli - trafiłaś tutaj w bardzo zły czas, czas zła oraz nienawiści do mojego ludu ze strony twojego. Jednak my nie jesteśmy tacy, albo raczej, aż tacy, jak wy. Mój pan chce z tobą mówić. Chodź ze mną.
Agnese obserwowała istotę z zaciekawieniem.
- Nigdy nie jest “dobry czas”. - Uśmiechnęła się. - Chcę zabrać z sobą ochronę.
- To nie problem. Możesz wziąć ze sobą człowieka, czy ghula. Jeśli król zdecyduje, że masz przestać istnieć, ochrona ci nie pomoże, jeśli zdecyduje ci się przedstawić jakąś propozycję, ochrona nie będzie miała znaczenia. Także nic nie będzie pamiętać - dodała przybyła utrzymując ciągle identyczną tomację. Widać było, że nie przepada za wampirzycą, ale ogólnie, kto lubi wampiry?

Wampirzyca obróciła się do Borso.
- Znajdźcie miejsce i rozbijcie obóz. Niech konie odpoczną, skoro jest okazja.
Mężczyzna ukłonił jej się i ruszył w kierunku Kowalskiego. Dopiero wtedy Obróciła się do Gilli.
- Pójdziesz ze mną.

Gdy ghulica przytaknęła, Agnese spojrzała na kobietę. - A więc prowadź, do swego pana.
- Idź za mną. Twoja służąca może cię chronić, jak chce. - wewnątrz głosu kobiety zatrzepotały nutki ironicznej wesołości.
 
Aiko jest offline