Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2017, 21:41   #103
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Syrena opuściła pełen biesiadujących marynarzy pokład i zagłębiła się w spokojniejsze trzewia pirackiego statku. Choć i tam, jak się okazało, nie brakowało wesołej kompanii. Coraz to, ktoś mniej lub bardziej chwiejnym krokiem pokonywał drogę na dół, zapewne w celu wyjęcia jakiejś części dobytku ze skrzyni na dolnym pokładzie.

Uchyliła drzwi do kambuzy. Nikogo chyba nie było w domu. Dwie kury gdakały spokojnie w rogu. Na stołach nadal widać było częściowo nieposprzątane pozostałości po gotowaniu tego dnia.

Szansa na pozostanie łakoci 30% d100= 28


Miała szczęście! Na jednym z blatów nadal stał talerz z paroma pasztecikami, choć już zapewne niezbyt ciepłymi. Elegancki talerz sugerował, że zostały na zapas, gdyby oficerowie zapragnęli w czasie swojej wieczerzy dokładki. Cóż, braku jednego na pewno by nie zauważyli.

Gdy odnalazła już pierwszą rzecz, która ją interesowała mogła zając się celem dodatkowym. Wypowiedziała słowa zaklęcia, mając nadzieję, że nikt nie zachce sprawdzić, co też tam ktoś mamrocze do siebie w kuchni.

Spell: detect magic


Jej mistyczny zmysł natychmiast uległ wzmocnieniu. Z satysfakcją dostrzegła słabe i niewyraźne echo magii w pomieszczeniu. Pogłębiła koncentrację, ustalając, że magiczna aura należała do... Obskurnie wyglądającego, nadrdzewiałego haka abordażowego wiszącego jako ozdoba na jednej ze ścian. Był na widoku, ciężko było stwierdzić, czy Rybieflaki zauważyłby jego brak. Nie zdążyła dokładniej zbadać aury gdy...
- Dziewko? Co ty tu u licha... - kucharz wyglądał jakby się dopiero co wybudził z trunkowej drzemki. - Uch... moja głowa... - zajęczał. - Jutro posprzątasz! - rzucił, poganiając ją, by sobie poszła. Jego kajuta była przy samej kuchni, zapewne więc słyszał jej inkantację.

Cóż, zdobyła trochę informacji i pasztecik. Szybko wyszukała wśród tłumu jednookiego gnoma, który wcześniej domagał się przysmaku i sprezentowała mu tak upragniony łakoć. Małemu aż zabłysły oczy.
-Dziękujhm! - rzucił tylko, już wciskając wyrób garmażeryjny w usta. Cóż, być może zyskała tym u niego pewną dozę przychylności w przyszłości, ale obecnie miała napięty plan działania.

Nad ranem żałowała, że nie udało jej się rozmówić z gnomem-dezerterem, obecnie mogła być do tego jednak dobra okazja. Ciężko było stwierdzić, gdzie malec się podziewał. Po chłoście wydawał się raczej zmęczony i zrezygnowany, spróbowała więc na dole w sali sypialnej. Siedział tam w swoim hamaku i przeglądał się w srebrnym lusterku. Wyglądał na smutnego, choć drobne korekty ufryzowania i ułożenia kapelusza zdawały się przynosić mu krótkie chwile pokrzepienia.
- Ach! Piękna morska istoto! - zaczął z emfazą, widząc zbliżającą się syrenę. - Wiedz, że twe egzotyczne oblicze w każdej innej sytuacji napełniłoby me serce bezgraniczną radością, jednakże... - uniósł w górę palec dla efektu i zamarł... - ...jednakże ono krwawi boleścią i do radości jest skrajnie niezdolne! Kocham i cierpię! - wyznał, przeciągając "r" i kończąc wypowiedź efektownym załkaniem. - Cierpię! Ma luba mną gardzi! Widziałem to dokładnie, gdy po srogiej kaźni leżałem u stóp oprawcy, gdy jego nikczemna stopa dotknęła mego... ciała! Ona się zaśmiała! Zaśmiała się, a me serce rozszczepiło się w pół! - załkał jeszcze przeciąglej i bardziej efektownie. - Moja Rosie, ta burza brunatnych włosów, ten uśmiech, gdy kładzie wysmukłą dłoń na stylisku swego topora... Jestem stracony! Ofiarą klątwy niemożliwej do zdjęcia! Ach gdyby tylko istniała droga do jej serca, gdybym był zdolny wśród krzewów ciernistych dojrzeć ten jeden świetlisty...!
Rozpaczał. Aż od słuchania skręcało.

***

Sand tymczasem miał mocne postanowienie odnalezienia swojego chowańca, no cóż, słowo to nie do końca właściwie określało stosunki obu istot, jednak nie to akurat było najważniejsze. Na pokładzie nie brakowało zwierząt, były tam świnie, kury, chyba z jedna klatka z kozą. Może ktoś porwał i chował też gdzieś jego towarzysza? Nachodził się po pokładach, starając się jednocześnie nie wpakować w jakieś kłopoty, wszak nie chciał znów wpaść sam na sam na jakąś grupę zwolenników bosmana. Cóż, wyglądało na to, że z resztą zwierząt jej nie było. A co jeśli oczarowany urodą Balzacca przygarnął go jakiś oficer albo nawet sam kapitan i teraz trzymał go w swojej kajucie? Teoretycznie było to możliwe, choć wydawało mu się...

Po wielu chwilach poszukiwań wyszedł znów na pokład, ciepły, suchy wiatr wiał od wschodu, gdzieś tam, co najmniej sto mil dalej był zapewne nieskończenie wielki i tajemniczy kontynent Garundu. Na pokładzie nadal było głośno, ruch, wrzaski i harcujące w biesiadnym rytmie sylwetki utrudniały mu koncentrację, ale w końcu wyłapał mentalny sygnał. Papuga była gdzieś nad oceanem, ciężko było stwierdzić gdzie dokładnie, ale wątpił, by był w stanie wychwycić impuls ze znacznej odległości. Czyżby leciała za statkiem? Skoncentrował się. Czuł że była słaba i chyba... Głodna. Cóż, rybitwą to ona nie była... Może dlatego po początkowym impulsie, który wykrył pierwszego dnia potem już nie był w stanie usłyszeć jej emocji. Ktoś wrzasnął mu nad uchem, stuknęły garnce.

Concentration d20+6 vs 11 = 14 sukces


Łącząca ich więź nie pozwalała na przesyłanie złożonych myśli, ale poza osłabieniem i poirytowaniem czuł też lekkie echo... obawy? Jakby papuga bała się podlecieć bliżej i miała w związku z tym jakieś negatywne doświadczenia.
- Maszt wam w rzyć! - zapiało nagle ochryple wredne, brzydkie papurzysko nadzorujące z góry pokład Goryczy niczym król swoje włości.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 31-01-2017 o 22:36.
Tadeus jest offline