Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2017, 11:46   #13
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Agnese zdawała sobie sprawę, że pewnie są obserwowani, pilnowani oraz że jeśli to jest faktycznie las faerie, to właściwie … kompletnie nie wiadomo. Część legend powiadała, że wewnątrz takiej kniei nic nie działa normalnie, że najpotężniejsze moce, zaklęcia, dyscypliny zawodzą przeobrażając się w bezsensowne zabawki. Podobno nic tam nie jest takie, jak wygląda naprawdę i choć krew faerie jest słodka, tylko szaleniec próbowałby wtargnąć do ich lasów. Ale wedle tego, co powiadała kobieta, taki ktoś się jednak znalazł. Szły we trójkę ani długo, ani krótko wśród drzew, które przyglądały im się bacznie i rozsuwały swoje konary, żeby kobiety mogły łatwiej przejść. Gdzieś obok nich jakieś dziwne stworki przyglądały się ciekawie.


Niektóre przypominały ptaki, inne żaby, jeszcze inne zaś po prostu miały nieokreślone, lub prześwitujące kształty. Wszystko stanowiło jakby manifestację niesamowitości i nawet wampirzyca odczuwała przed nimi pewien lęk połączony z ciekawością. Nagle drzewa po prostu odsunęły się, jakby ich wielkie korzenie posiadały umiejętność chodzenia. Błysnęło światło gwiazd, które cudownie oświetliło polanę, obok której drzemało niewielkie leśne jeziorko. Na polanie stał tron, właściwie nawet nie wiadomo z czego zbudowany, a może z samego gwiezdnego promienia, który te istoty potrafiły jakoś splątać tworząc stałą konstrukcję. Na nim zaś siedział mężczyzna. Jego oblicze zdawało się ani młode, ani stare. Gładkość skóry wskazywała na młodość, ale spojrzenie zdradzało starca. Ponadto aura, nie taka badana Nadwrażliwością, ale normalna aura charyzmy przypominała Agnese tylko najstarsze wampiry, z którymi stykała się do tej pory. Mężczyzna musiał być niewątpliwie wspomnianym królem. Kobieta, która prowadziła Agnese podeszła do niego, lekko skłoniła się.
- Panie, wypełniłam twoje polecenie przyprowadzając wampirzycę, tak jak kazałeś. Tak jak przewidziałeś, chciała wziąć ochronę.
Król skinął leciutko, a skrzydlata kobieta odsunęła się natychmiast.


Przyglądał się intensywnie Agnese. Dziwne, bowiem nie otwierał ust, ale wewnątrz jej umysłu układały się jego przekazywane słowa.
- Witaj. To nie był dobry moment, by wampir wkraczał do tych lasów. Gdybyś nie miała w swoim orszaku kogoś z naszej krwi, podzieliłabyś los tych wampirów, które przybyły tutaj dwa dni temu, których nie ma już oraz nie będzie. Ale kiedy dostrzeżono przy tobie dziecko z naszej krwi uznaliśmy, że być może jesteś inna niźli ci, którzy napadli nas księżyc temu i porwali kilka naszych sióstr do miasta zwanego Rzym. Tamta droga wiedzie do Rzymu, ta którą się poruszasz. Chcemy, żebyś odnalazła tam nasze siostry i uwolniła je. Wiem dobrze, że one żyją oraz potrzebują wolności. Czy uczynisz to?

Agnese cmoknęła.
- Jestem wampirem, któremu wszystko jedno kto jest w jego orszaku, tak długo jak mnie chroni. - Uważnie przyglądała się mężczyźnie. Ktoś z ich krwi… och czemu miała tak brzydkie podejrzenie kto. - Bardzo smutno mi z powodu waszych biednych siostrzyczek, ale… - Uśmiechnęła się. - wampiry to paskudne, bardzo interesowne stworzenia. Co będę miała w zamian?
- Prawda, wiemy że twój gatunek nie lubi robić przysług, choć wielu pomyślałoby, że to dobrze mieć sojusznika w rodzie Sithe. Jednak ofiarujemy ci dwie rzeczy. Po pierwsze nieżycie twoje oraz życie całej twojej osady, która podróżowała wraz z tobą. Nie zabijemy was, tak jak waszych poprzedników. Po drugie jednak otrzymasz konkretniejszą zapłatę. Będziesz mogła marzyć. Marzyć tak skutecznie, że twoje marzenie będzie mogło stać się rzeczywistością co do twych odczuć. Jeśli wypijesz wino, poczujesz naprawdę jego smak tak, jakbyś nie miała umysłu martwego na odczucia. Jeśli ktoś dotknie twej skóry, poczujesz smak ekscytacji, a nie tylko pragnienie jego krwi. Nie zmieni to wprawdzie rzeczywistości, ale twoje postrzeganie jej na pewno.
- A co jeśli się nie zgodzę. Zabijecie mnie wraz z całym orszakiem i na co będziecie liczyć? Aż pojawi się kolejna potężna istota z jednym z waszych jako “kompanem”. Zdajesz się być tak dojrzały, a twoje słowa są dziecinne. - Agnese wyszczerzyła się, pozwalając by mężczyzna zobaczył jej kły. - Lubimy przysługi. Bardzo. Tylko nie ma nic cenniejszego niż przysługa od istoty nieśmiertelnej, a ty prosisz o coś co dla mnie najcenniejsze nie dając mi nic.
- Daję ci wiele, nawet jeśli tego nie rozumiesz - głos króla stanowiłby nagrodę samą w sobie dla większości ludzi, gdyby mogli go jedynie posłuchać. Agnese jednak nie była już człowiekiem. Jednak nawet na nią ów cudowny ton wywierał pewne wrażenie, przynajmniej zachęcając do zwrócenia na niego uwagi. - Cóż, wampiry nie słyną z wyobraźni, lecz jedynie inteligencji - kontynuował faerie. - Mam nadzieję, że jesteś inna. Jest wojna, wampiry zaatakowały nas, więc cóż dziwnego, że wkraczających na nasz teren traktujemy tak, jak wrogów. To prawda, że jesteś nam przydatna, lub raczej, że możesz być. Tego jednak nie wiemy i dlatego gotowi jesteśmy zaryzykować, zamiast płacząc na porwanymi zakończyć twoje istnienie i twoich wszystkich. Nie jesteś jedyną drogą do odzyskania naszych sióstr, ale wampiry znane są ze swoich zdolności, więc byłaby to droga ważna. Jeśli jednak to dla ciebie istotne, możemy cię wesprzeć poprzez kogoś od nas.

Agnese wydało się, iż na chwilę zerwał z nią kontakt, kiedy obok na leśnym jeziorku wzburzyła się woda. Jakby zabulgotała, zaśpiewała, jakby mgła się nagle nad nią uniosła pod postacią tysiąca macek, które ponownie zsunęły się w wodę. Zaś taflę jeziora przeciął nagi mężczyzna, który nagle pojawił się na jego środku. Był młody oraz przystojny, dobrze zbudowany i niejednej pannie zawróciłby w dziewczęcej głowie.


Szedł jakby kompletnie nie przejmując się brakiem stroju. Chociaż tacy mężczyźni faktycznie mogli się chełpić każdą czastką swojego ciała, zwłaszcza tą zazwyczaj ukrytą. Mężczyzna stanął obok króla.
- To Asiamanth. Ruszy wraz z tobą i pomoże ci także przy twoich sprawach. Co więc ty na to teraz, wampirza kobieto?
- Kolejna gęba do wykarmienia. - Uśmiechnęła się. - Mam do ciebie pytanie leśny mężczyzno. - Ostatnio słowa wymówiła nie ukrywając ironii. - Postaraj mi się z tym pomóc to jesteśmy umówieni.
- Leśny mężczyzno? - zdziwił się król leciutko ironicznie - Dlaczego uważasz, że ludy faerie mieszkają akurat w lasach? Mieszkamy daleko, w innej rzeczywistości, w Śnieniu, którego nikt poza faerie nie pojmuje. Las stanowi jedynie chwilowy przystanek - uśmiechnął się nie patrząc na jej ironię. Raczej tak, jak dorosły tłumaczy dziecku coś, takiemu niesfornemu dziecku, które chce udowodnić, jakie jest ważne. - Zadaj pytanie jednak, może będę umiał na nie odpowiedzieć.
- Jak dla mnie za plecami masz sporo drzew. - Agnese wzruszyła ramionami. - Może czas raz na jakiś czas spojrzeć za siebie.
Wampirzyca spokojnym krokiem podeszła w stronę jeziorka, jednak zatrzymała się po zaledwie kilku krokach.
- Ptaki, podążają za nami ptaki. Ty za tym stoisz czy mam podejrzewać raczej jednego ze swoich?
- Prosimy czasem ptaki, by pomogły nam kogoś śledzić, jednak tym razem nie wysyłaliśmy je, by szukały ciebie. To było zbędne. Wiedziałem, że nadjeżdżasz, jednak jeśli rzeczywiście śledziły was ptaki, uważaj na siebie. Musisz mieć silnych wrogów, bowiem dotarło do mnie, że jedna spośród waszych frakcji pracuje nad zniewoleniem zwierząt zmieniając je - przerwał na chwilę - zmieniając w latające zombie. Cóż, to tyle. Jeśli nie chcesz, żeby Asiamanth ci towarzyszył, spotkacie się w Rzymie. On cię znajdzie. Jeśli wolisz, pojedzie z tobą.
- Ach, uwielbiam towarzystwo przystojnych mężczyzn. - Agnese mrugnęła do starego faerie. - Ty też jesteś niczego sobie.
 
Kelly jest offline