Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2017, 14:48   #25
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Kapłanka, która pozbierała się na tyle by być w stanie chodzić, ruszyła przodem prowadząc ich w stronę centrum świątyni. Każdy wiedział, że to tam znajdowały się najlepiej strzeżone jej części, samo serce, miejsce które nawiedzali bogowie. Czy i tym razem je nawiedzą by uratować jedną ze swych córek i jej długouchego przyjaciela? Tego nikt wiedzieć nie mógł, chociaż bez wątpienia takowa ingerencja w życie śmiertelników, byłaby w obecnej sytuacji wskazana. Dla dobra Ellisara, rzecz jasna. Dusza bowiem bez wątpienia znała sztuczki, dzięki którym mogła zejść z oczu ścigającemu ich tłumowi. Chociaż… Czy aby na pewno tłum ścigał właśnie ich? Z odgłosów, które czujne uszy wychwytywały, a które dobiegały zza ich pleców, wynikało że pogrążeni w szaleństwie chwili ludzie po prostu niszczyli wszystko co znajdowało się na ich drodze. Wciąż jednak rozbrzmiewały odgłosy wskazujące na to, że grupa zapaleńców nadal pragnie dorwać w swe łapska jakiegoś elfa.
Gdy dotarli do schodów prowadzących w dół, krzyk który wstrząsnął murami świątyni oświadczył wszem i wobec, że im się udało. Kapłanka stanęła jak wryta. Na jej twarzy, która zwróciła się w stronę z której przyszli, malowała się groza.
- Główna kapłanka - wyszeptała z trwogą. - Nie… Nie!
Jej krzyk dołączył do tych, które wydawała z siebie ofiara tłumu. Nie bacząc na nic ruszyła ona w stronę z której dobiegały, rzucając na odchodnym informację, że na końcu tych schodów znajduje się tunel, który wyprowadzi ich w bezpieczne miejsce.

Same schody skryte były za fałszywą ścianą, która posłusznie otwarła się chwilę wcześniej, pod dotykiem dłoni kobiety. Czy jednak właściwym było uciekać dalej? Gdzieś tam, za nimi, cierpiała kobieta, wybranka bogów. Czy elf mógł liczyć na ich przychylność gdyby móc ją uratować odszedł. Uciekł niczym tchórz. Co jednak z małą moonrią, którą miał pod opieką. Czy to nie względem niej winien zachować lojalność, zamiast narażać ją na całkiem możliwą śmierć?
- Duszo, czy potrafisz stworzyć barierę jak Dzwonek? - Zapytał w końcu, zdradzając ku któremu wyborowi skłaniało się jego serce.
Dziewczynka pokręciła przecząco głową.
- Dusza potrafi tworzyć zapory mentalne, czasem fizyczne, jednak nie tak potężne. Jestem ziarnem Margh i tylko jej. Moja moc pochodzi z dziedziny umysłu - wyjaśniła, nie patrząc na elfa, a w stronę, w którą pobiegła kapłanka.
Minęła chwila, minęła i druga. W końcu decyzja zapadła, zmuszając Ellisara do ruszenia tą samą drogą, która właśnie pokonał. Moonria ruszyła za nim, chociaż nie wydawała się specjalnie szczęśliwa z tego wyboru. Nie sprawiała jednak kłopotów, a tylko wsunęła dłoń w elfią, chociaż czy miało to dodać otuchy jej czy jemu, nie było do końca wiadome.

Korytarz ciągnął się i zawijał, dopiero jednak za trzecim zakrętem doprowadził ich do szerokich schodów w dół, tych samych, które pokonali wcześniej, gdy prowadzono ich do ich pokoju. To tam, u ich podnóża rozgrywały się sceny, które bardziej pasowały do Vole i słynnych, krwawych uczt jakie tam urządzano, niż do świątyni Oren. Główna kapłanka, a przynajmniej elf mógł przyjąć że to ona była, została rozłożona na szerokim stole, na którym zwykle stały misy z poczęstunkami dla odwiedzających. Jej szaty były podarte, jej ciało zakrwawione. Jej oczy z bólem wpatrzone w sufit i widniejące na nim freski przedstawiające radosne sceny ze skąpanych w blasku słońca łąk. Bez wątpienia była elfką, na co wskazywały zarówno długie uszy jak i uroda. Teraz jednak jej piękną twarz wykrzywiał ból. Nad nią pochylali się ludzie, lżąc i plując jej w oczy. Wyraźnie jednak nie znalazł się jeszcze nikt odważny na tyle by zadać ostatni cios.
Kapłanka, która próbowała ich uratować, leżała teraz rozłożona na posadzce, dostarczając przyjemności jednemu z napastników, którego twarz była maską czystej nienawiści. Jego biodra poruszały się raz po raz, nie bacząc na krzyk, na ból który zadawał, ani na słabe próby walki, napędzane ostatkiem sił. W kolejce ustawili się kolejni chętni i nie był to odosobniony widok. Wszędzie, gdzie tylko zdołało dotrzeć spojrzenie barda, odgrywane były sceny z koszmarów i nie miało w nich znaczenia czy szaty świątynne były noszone przez kobietę czy mężczyznę.

- Zła aura - wyszeptała Dusza, wychyliwszy się zza pleców elfa. - Bardzo, bardzo zła aura…
Ellisar nie miał jednak czasu na zastanawianie się co oznaczają słowa dziewczynki. Musiał działać, jeżeli chciał ocalić kogokolwiek, włączając w to samą Duszę. W jego dłoniach pojawiła się giterna, palce musnęły struny, budząc je do życia. Czy jednak na pewno było to muśnięcie? Nie… Nie było. Było to uderzenie niosące ze sobą odbicie strachu niewinnych, którzy cierpieli w miejscu, w którym powinna panować radość. Był też gniew, rosnący z każdą chwilą. Jego wibracje przeniknęły szkło, z których stworzono zdobne witraże, przeniknęło kryształ, który lśnił w kandelabrach. Na głowy motłochu posypały się drobne, lśniące odłamki, niczym łzy samej bogini, płaczącej nad losem tych, którzy oddali jej swe życie.
Zapanował chaos. Zapanował hałas. Zapanowała muzyka. Lecz nie objęła swego panowania w pełni. Coś… Ktoś się jej sprzeciwiał. Mroczna, oślizgła aura spowijała to święte miejsce, napierając na Ellisara, niszcząc jego moc. Czuł ją w głowie. Czuł w sercu. Czuł w całym ciele. Palce przestały go słuchać, gubiąc nuty i niszcząc czar.
Czy o tym mówiła Dusza? Na zastanawianie się czas miał jednak dopiero nadejść. teraz bowiem oczy wszystkich, jakby kierowane niewidzialną dłonią, zwróciły się na kolumnę u szczytu schodów, za którą skrył się bard i jego mała podopieczna.
Jedno należało przyznać. Ellisar uratował nie tylko główną kapłankę, na którą teraz nikt nie zwracał uwagi, ale i całą resztę świątynnej świty. Kto uratuje jego?
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline