Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2017, 21:12   #13
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Reakcja dziewczyny na wywód Igora tyczący się kwiatów i płótna życia była przyrównywana do zachowania żółwia, który właśnie został pacnięty w łepetynę. Różnica tkwiła w tym, ze Róża nie miała niestety na stanie przytulnej, oferującej schronienie skorupy, toteż jej głowa tylko nieznacznie zapadła się między ramionami. Zafascynowanie opuściło jej spojrzenie i zostało naprędce zastąpione łagodnym, zdystansowanym wzrokiem studenta medycyny, zwykle zarezerwowanym dla pacjentów w pokojach o miękkich ścianach. Dobrze wiedziała, że osoby pałające się wpływaniem na świat siłą własnej woli mogą posiadać nietypowe przekonania, być odrobinę… obsesyjnie ukierunkowane, wytrącone ze zwykłego, szarego obiegu. Jej koledzy po fachu optymistycznie przypisywali te cechy niepodatności na Kłamstwo tego świata. Zwykle przystawała na takie tłumaczenia, ale przypadek Igora kazał jej się na nowo zastanowić. Mężczyzna nie grał pod publiczkę. On wierzył w każde wypowiadane słowo, podporządkowywał wszystkie elementy wiedzionego życia obranej przez siebie ideologii. Ba, dziewczyna nie zdziwiłaby się ani trochę, gdyby wyszło na jaw, że Igor załatwia swe potrzeby w lesie i żywi się surowym mięsem, bo to pozwala mu na ustanowienie lepszej więzi z Matką Naturą.
- Tak. Uhm. Masz oczywiście rację, nigdy nie myślałam o tym w ten spo-…
Szczęśliwie dla niej, uwagę „malarza na płótnie życia” odciągnęła interwencja ze strony dwóch innych mężczyzn – Marka Krzyżanowskiego i Franciszka Graby. Była im obu niezwykle wdzięczna i mentalnie zobowiązała się zafundować tanią butelkę czegoś mocniejszego. Co prawda pierwszy wyglądał trochę jak kowal z jakiegoś filmu fantasy i odgrażał się rękoczynami w przypadku zdrobnienia jego imienia, ale przynajmniej mogła przypisać jego przywary dobrze znanej domenie patologii społecznej, z której sama przecież pochodziła. Drugi posiadał wizerunek niewinnego chłopca z naprzeciwka. Słodki, niewinny, zawsze gotowy pomóc w potrzebie. Innymi słowy ktoś, kogo dobrze jest mieć zawsze pod ręką, zakładając, że jeszcze nie wypatrzył go menadżer jakiegoś zagranicznego boy bandu. Rozważała przez chwilę lepsze poznanie Franki, łącznie z potencjalnym owinięciem go sobie wokół palca, ale jego manieryzmy sugerowały skromnie, że chłopaczyna gra dla drużyny w tęczowych koszulkach.
Marek i Franciszek z miejsca nie przypadli sobie do gustu, co było do przewidzenia. Pierwszy chciał pokazać wszystkim zebranym jakim to jest kozakiem. Zaznaczyć terytorium poprzez zastraszanie oraz przedrzeźnianie, może zrobić sobie matę do butów z jakiegoś pechowca, który się napatoczy. Kiedy tak się już stało, drugi z mężczyzn, rozważnie, dał wbić sobie kilka pomniejszych szpil, obracając wszystko w żart. Według Róży, nie wynikało to z jego strachu przed kowalem, a z wyuczonej pragmatyczności. Takiej, która zastępuje uśmiech rozharataniem gardła rozmówcy, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Wcześniejszy wizerunek chłopca z naprzeciwka zyskał więc w jej umyśle drugie dno. Zamierzała stąpać ostrożnie.

***

Kiedy wokół wybuchła zakrapiana kiczem farsa, z centralną postacią w formie niejakiego Poniatowskiego, Róża przymknęła powieki i cicho jęknęła. Czuła się jakby ktoś obwiązał jej kończyny i cisnął na samo dno Morza Bzdur Wierutnych. Z kamieniem u szyi – tak dla pewności. Izbę wypełniły pijackie krzyki, warkoty, groźby, banda działkowych dachowców i frakcyjne przepychanki krwiopijców. Tylko te ostatnie powitała jako coś użytecznego, obiecując sobie sporządzenie z nich notatek po powrocie do domu. Ventrue został przegoniony w siną dal, mistrz uroczystości dokończył rytuał, a świeżo zwerbowana krew otrzymała zastrzyk mocy. Wszystko zgodnie z umową. Jak na razie. Pani Maria, jako ostatnia niewiadoma spośród podstarzałej trójcy, zrezygnowała ze nadnaturalnej anonimowości i odkryła swoją liściastą tożsamość. Róża, która jeszcze kilka godzin temu sprawdzała swoje artystyczne referencje przed zabraniem się za szkic Matki Natury, roześmiała się na ten widok z dziecięcą szczerością. Radośnie i bez uszczypliwości. Gdyby wiedziała wcześniej, użyłaby Babci Kwiatek jako głównej inspiracji. Po przejściu do sąsiedniego pokoju chciała zapytać starowinkę o kilka rzeczy, ale Igor był szybszy, wobec czego czarnowłosa skorzystała z oferty gospodyni i nałożyła sobie na talerz kawałek ciasta marchewkowego. Mimochodem obdarzyła też spojrzeniem butelkę reklamowanego samogonu, ale szybko się opamiętała. Zależało jej przecież na kontroli, a pierwszym krokiem była kontrola nad sobą. Z plastikowym widelcem wbitym w opieczony kawałek marchwi na kształt rytualnej ofiary zwróciła się do reszty zebranych, idąc za przykładem kolegi czaroklety.
- Skoro tak bardzo zależy nam na tutaj dramatyzmie… ekhem. Moja „natura” zakłada zgłębianie sekretów tego, co odeszło w niepamięć szarego człowieka. Pałam się nekromancją, rozmawiając z tymi, którzy przeminęli, ale nadal są na wyciągnięcie dłoni wprawionej w mistycznej sztuce. Mojej dłoni! Dzięki swemu zestrojeniu z wszechobecną entropią tego świata dostrzegam upiory oraz strzygi. Potrafię nagiąć je do przebudzonej woli lub obrócić w nicość samym skinieniem! Zatrwożeni ludzie szeptają, że...
Monologowi wyciętemu z pierwszego spotkania zajęć teatralnych towarzyszyła obfita gestykulacja i szwankująca izdebna żarówka. Róża żałowała tylko, że nie była w stanie wywołać za oknem burzy z piorunami, aby uzyskać pełniejszy efekt. Dlatego, kiedy światło przestało migać, dodała normalnym głosem:
-...mam też całkiem niezłą kreskę. Wpadnijcie w wolnym czasie, to walnę wam portret.
Zakończyła przydługą autoreklamę z szyderczym uśmiechem i skosztowała wypieku.
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 02-02-2017 o 10:24.
Highlander jest offline