Berwyn przez moment przyglądał się murowi.
Nie był we wspinaczce tak dobry, jak Cymmeryjczycy, którzy i po gładkim murze potrafiliby się wspinać, ale coś tam umiał zrobić. Co prawda częściej wspinał się na drzewa, ale i murów kilka w swym życiu sforsował.
Obejrzał dokładnie ten, który stał na drodze miedzy nim a posiadłością kupca. Kamienie nie były idealnie dobrane i teoretycznie przynajmiej można się było wspiąć na samą górę. Pytanie jednak, czy na owej górze nie kryły się jakieś niemiłe niespodzianki, mające utrudnić życie tym, co mieli ochotę w ten sposób dostać się do środka posiadłości.
- Draugdinie, podsadź mnie, gdy nikogo nie będzie w zasięgu wzroku - zaproponował Berwyn. - Zobaczę, czy kupiec nie zabezpieczył jakoś szczytu muru. Potem rzucę wam linę.
Miał zamiar zostawić łuk i plecak w rękach kompanów i wspinać się tylko z toporem u pasa. |