Zingger dostrzegłszy znajomego typa w zielonej opończy zaklął szpetnie.
- A ten tu czego łypie, skurczybyk? - splunął ostentacyjnie do Reiku. - Obwieś węszy za nami od stolicy. Nie podoba mi się to. Nigdzie się z barki nie ruszam. Zostanę tutaj i zabarykaduje się na noc z załogą w jednej kajucie. Jak byście gagatka spotkali, to zaproście go do mnie, że niby Lieberung prosi na komnaty. Ja w międzyczasie wyczyszczę swoje ubranie, broń oporządzę. Może ryb do zmierzchu połapię na rosówki. Takie tam krotochwile. A Wy kamraci... uważajcie na siebie - to mówiąc uścisnął każdemu prawicę na pożegnanie. |