Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2017, 18:49   #7
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Skald obudził się zamknięty w skrzyni pod pokładem i apatycznie leżał bez ruchu w ciemności. Stan jego umysłu przypominał stan jego ciała pamiętnej nocy, gdy przerażony uciekał z chaty przed potwornym obliczem Erika z Tisso. Spoczywając w bezruchu dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę, że sam w skrzyni nie spoczywa. Tuż obok, wtulone było ciepłe ciało, co policzek oddechem obmywało.
Wrzucenie mu kogoś do skrzyni aby mógł pożywić się podczas podróży nie zdziwiło go. W stanie bliskim apatii niewiele mogło go zdziwić… A jednak martwy sen w czasie dnia pognębionej i złamanej woli skalda pozwolił dojść do siebie. Tyle co nic… choć wewnątrz jego jestestwa znów zapłonął nikły ognik.
Wpatrzony w ciemność zdał sobie sprawę ile już tak leży… Chlothild była zbyt niecierpliwa, nie potrafiłaby wytrzymać i po zbyt długim czasie sama otworzyłaby wieko aby wślizgnąć się choćby do aftergngera. Grim pół wieku spędził służąc nieumarłym i brak ich aktywności po zmroku widziałby czymś dziwnym, niepokojącym. Też by choć sprawdził.
Bjarki, Franka… leciutki płomyk w umyśle skalda tlił się jedynie, ale na samo wspomnienie bliskich mu śmiertelnych jaźń Freyvinda uczepiła się go. Zostali tam, kto wie czy żywi, jego zaś jak wór zboża...
Pod pokładem.
Jedynie z wrzuconym niewolnym aby na kilka dni rejsu mógł pić leżąc w ciemności. Lekki impuls gniewu przepłynął poprzez udręczonego i totalnie złamanego aftergangera.

Nie.

Poruszył się, aby uwolnić rękę spod leżącego koło niego ciała i wybić wieko skrzyni.
Hałas i ruch jego przebudził leżące obok ciało.
Cichutki szept rozległ się tuż obok:
- Panie? - słodki głosik Franki z trwogą, niemal błagalnie prosił by odpowiedź jaką uzyskać.
Freyvind zmartwiał. Zamarł wręcz nie wiedząc czy wspomnienia nie płatają mu figla.
- Chlo… Chlothild? - rzucił bez emocji, ale z napięciem.
Nim odpowiedź uzyskał, zachłyśnięcie się i zduszone chlipnięcie usłyszał. Wyczuł drżenie nerwowe ciała i szelest co zapach kobiety nasilił.
- To ja… - Drżące palce po twarzy go pogłaskały - Nie mogłam cię znaleźć. Szukałam. Nikt nie wiedział gdzie was zabrali. Dopierom jego namierzyła - słowa z ust dziewczyny prędko leciały i szybko zmieniły się w całunki na dłoni Freya składane.
- Jak… jak Ty tu… - Nie wiedział co się dzieje, pytał prawie półprzytomnie. Odruchowo objął dziewczynę ramieniem.
- Uciek..łam - Chlo zachlipała - wtedy ...z chaty… wybacz… nie pamiętam. Przez dni kilka znaleźć nie mogłam, ni śladu. Potem jakoś… - Franka zamilkła na chwilę. - … jakoś znowu mi czas uciekł i czekałam. W pobliżu byłam. Obserwowałam. W końcu … ukryłam się tu, na statku. Nikt nie wie, żem tutaj. Krwi Ci trzeba, panie? - Podsunęła gorliwie ramię. Pod dotykiem drobniejsza się zdawała niż Frey pamiętał.
- Nie trzeba moja miła… - Płomyk w jaźni skalda wciąż tlił się jeno, ale skald uczepił się go desperacko. Dla niej. Dla dziewczyny, która z wierności do niego płynęła w miejsce, które było dla niej gorsze niż Helheim dla kogokolwiek z ludów północy.
- Nie trzeba. Spocznij… spij… Ja… ja… muszę wyjść… - Rozdygotane mięśnie świadczyły, że walczy ze sobą by odruchowo nie wyskoczyć z połowa drewnianego pokładu.

Wieszczka w tym czasie zdołała podejść i nachylała się nad skrzynią.
- Freyvindzie? - Usłyszał jej zaniepokojony głos? - Pomóc wieko otworzyć?
- Odsuń się - dobiegło z głębi skrzyni, a potem bez zbędnego czekania pokrywa wraz z częścią pokładu eksplodowała w faerii drzazg i ułomków drewna, gdy skald z całą mocą naparł i uderzył by niszczyć swe zamknięcie.
Elin odsunęła się i zaskoczona wpatrywała jak skald niszczy skrzynię. Jej oko zrobiło się jeszcze większe, gdy dojrzała Chlo wtuloną w Lenartsonna, który wygramolił się ze skrzyni. Po raz pierwszy od kiedy go ujrzała po rozdzieleniu się w husie, przejawiał jakiekolwiek drobiny woli i przytomności. Twarz jego ściągnieta, udręczona. W oczach desperacja, krańcowa depresja i stan bliski szaleństwu się krył. Wyglądało to jakby ostatkiem sił woli czynił cokolwiek w przytomności zamiast jak podczas wyruszenia niczym żywy trup się jawić.



Kroki swe powolne skierował ku tyłowi okrętu przechodząc obok wieszczki jakby ledwo ją zauważał. Stanąwszy przed sternikiem spojrzał na niego.
- Jak daleko Ribe?
- Ze dwa dni będzie bez ustanku rejsu -
odpowiedział mężczyzna, gdy dopytał już dwa razy w czym rzecz.
- To ty na Lokiego przez Skanie na Morze zachodnie chcesz płynąć? - warknął skald.
Volva podeszła za Freyvindem zaciekawiona i w milczeniu przysłuchiwała się rozmowie.
- Kurs na Frankonię obrany, w drodześmy. - wzruszył ramionami sternik.
- Zmień zatem. Płyń na Ribe - rzekł Freyvind nie znoszącym sprzeciwu głosem.
- Ribe? - Sternik podniósł się nieco ze swego stanowiska. - Nie kazano nam na Ribe… - Zdezorientowany spojrzał po skaldzie by kapitana zaraz wrokiem ściągnąć i po husanotrę sięgnąć.
- Ribe? - Wyszeptała Elin zaskoczona. - Agvindur… Freyvindzie, czemu do Ribe? - Zapytała głośniej.
- Chlothild na pokładzie. - Skald powiedział cicho patrząc wciąż na sternika. - Wślizgnęła się cichcem. Po tym jak uciekła z chaty mnie szukała. Nawet nie wie gdzie płyniemy pewnie… To co przeżyła w kraju Franków... Ja chętniej bym do świata Hel zszedł niż ona tam. Muszę ją na brzeg odstawić. Pod opiekę syna mego ojca.
Wieszczka pokiwała powoli głową, poza tym skoro reszty ludzi Lenartsonna nie było, to Vsevolod nie życzył sobie, by z nimi podróżowali.
- Prawdę powiada. - Zwróciła się do sternika. - Dziewczynę tylko ostawim i ruszymy zgodnie z planem.
- Jaką dziewczynę? -
Kapitan co zbliżył się oczy wybałuszył. - Prócz ciebie - na Elin wskazał - nie ma innych.
- Pierwszy który jeszcze o co spyta miast statek na Ribe obrócić, wpław do brzegu popłynie. -
Skald nie wydawał się aktualnie być amatorem głębszych dyskusji.
Kapitan skinął głową sternikowi.
- Nikogo nie ma na drakkarze prócz nas - odparł skaldowi raz jeszcze. Po czym szeptem dorzucił coś do najbliższego wojownika co zbliżać się począł.
- Jest. Ribe. - Powiedział skald na pozór spokojnym tonem.
Wiedząca brwi zmarszczyła słysząc fragmenty rozmowy i nie wiedzieć czemu chłód nagły poczuła.
- Jest. - Potwierdziła spokojnie przyglądając się jednak załodze lekko niepewnie. - Pan Vsevolod życzył sobie, byśmy jeno w trójkę do kraju Franków się udali, więc zgodnie z jego życzeniem odstawimy dziewczynę i płyniemy tam gdzie trzeba. - Dodała łagodnie.
Sternik kurs zmieniwszy spojrzał na volvę i skalda.
- Możem do Aros zawrócić. - Przyglądał się obojgu jak ludziom co piątej klepki brak.
- Vsevolod nie chciałby aby misje opóźnić. - Pokręcił głową Freyvind. - Aros wracać trzeba, a Ribe prawie po drodze.
Sternik mruknął coś pod nosem i wrócił na swoje poprzednie siedzisko.

Woj co do nich uprzednio podszedł ruszył ku skrzyni zajmowanej przez skalda uprzednio. Najwyraźniej planował sprawdzić jej zawartość. Zajrzał, rzucił spojrzeniem na skalda i Elin i …wyprostował się aby wrócić do zgromadzonych przy rufie.
Wzruszył jeno ramionami i głową pokręcił.
Volva pod boki się wzięła.
- Pan Vsevolod nie powiedział, iż Wiedzącą na pokład zabieracie? - Zapytała ostrzej, wymawianie imienia Rusina troszeczkę łagodziło tęsknotę. - Dostrzegam to, czego Wasze oczy nie potrafią zobaczyć i jeśli mówię, że mamy dodatkowego pasażera, to mówię prawdę. Myślicie, że dla głupiego żartu bym pana Vsevoloda polecenia naginała? - Spojrzenie jednego oka wbiło się w kapitana.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 02-02-2017 o 18:52.
Leoncoeur jest offline