Tak jak oczywistym jest, że trzeba mieć ochotę by zrobić coś dobrze tak
Ajej natychmiast po opowieści
Złomoklety postanowił raz na zawsze zapomnieć o tym cwelu przyczajonym w leśnych ciemnościach, który wydał mu tam wielką bitwę.
- Jak dzie? No tam - odpyskował swoim myślom wpatrując się w kiełbaskę o rybnym zapachu.
Załatwiwszy potrzebę wyszedł na chwilę aż do drogi. Po części po to by zadbać o bezpieczeństwo imprezy, ale głównie aby wyrzucić z siebie zalegający artyzm i
porysować w świeżym śniegu.
Gdy zakołatało mu w głowie, że być może ich jedyny murzyn właśnie przymarza do darowanego koca zaimprowizowanego z folii budowlanej wrócił do wnętrza pustostanu.
- E, wstań. No wstawaj! - Zakrzyknął, częstując czarnucha przyjacielskim kopniakiem w żebra.
- Ała, ała. Co? - Sapnął Bambo z cicha.
- A chcesz w pysk? To zaraz wskikuj w garniak, masz wyglądać jak rasowy pedzio.- Zażartował Ajej spokojnym tonem. Tamten pobladł jeszcze bardziej i wydrepatał nisko trzymając głowę z pomieszczenia. Cały i o własnych siłach, choć chwilę temu byłby się do grobu położył razem ze szronem na twarzy.
Po niewątpliwym sukcesie w dziedzinie medycyny w specjalności ratownictwo celnik udał się do
Bimbromanty.
- Długośmy czekali. Meldunek daję taki, że gotowy jestem jak nic na misję!