Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2017, 13:21   #27
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Zatem ruszyli i to ruszyli niczym wiatr, który zrywa się tuż przed burzą. Ich kroki były lekkie, niczym liście, które owym wiatrem unoszone mknęły do przodu w swym szalonym pędzie. Przemykali przez snopy światła wpadające przez okna, mijali drzwi do komnat nie zatrzymując się by szukać w nich schronienia. Ich cel był jasny i dążyli do niego wytrwale.

Dusza dość szybko zaczęła opadać z sił, zmuszając Ellisara do zwolnienia tempa. Nie musiał się jednak obawiać złapania, a przynajmniej nie w tej chwili i najprawdopodobniej także w najbliższych. Sądząc po okrzykach za nimi, pogoń ruszyła w tym samym co oni momencie. Na ich szczęście, tłum zebrany u podnóża schodów ruszył jednocześnie, co spowodowało nieuniknione problemy zarówno na samych schodach, jak i korytarzu.

W końcu, a zajęło im to o wiele mniej czasu niż poprzednio, dotarli ponownie do wciąż otwartego, tajnego przejścia. Nie czekając, ruszyli w dół, stopień za stopniem. Przy okazji musieli przypadkiem zwolnić zapadnię, bowiem otwór za ich plecami ponownie został zamknięty, pogrążając schody w mroku. Nie na długo, jak się okazało. Jedna po drugiej, pochodnie tkwiące w uchwytach umieszczonych w ścianach, zaczęły się zapalać, pokazując im drogę w głąb. Gdzie prowadziła i na ile była bezpieczne, tego wiedzieć nie mogli. Nie mogli także stać w miejscu. W podjęciu decyzji pomogły im hałasy dobiegające z korytarza. Pogoń wreszcie ich dogoniła. Ile mieli czasu nim ktoś odkryje tajne przejście? Nim owa mroczna aura dotrze do tego miejsca i nakieruje na nich rozwścieczony tłum? Nie mogli się cofnąć, nie mogli stać w miejscu, zatem zrobili jedyną rzecz, którą mogli. Ruszyli dalej.

Stopień po stopniu, coraz niżej i niżej. Schody wiły się, wciąż i wciąż skręcając w prawo. Dwa razy natknęli się na podobne drzwi jak te, przez które weszli, jednak mechanizm który odpowiadał za ich otworzenie wciąż pozostawał tajemnicą. Brnęli zatem dalej, aż natknęli się na długi tunel, podobnie jak schody skąpany w blasku pochodni. Musieli znajdować się bardzo głęboko, co wywnioskować można było zarówno z czasu jaki zajęło im dotarcie do tego miejsca, jak i z ciszy która tam panowała. Powietrze było stęchłe, przesycone wonią ziemi, mchu i czegoś jeszcze, co jednak nie pozwalało się zidentyfikować. Tunel bez wątpienia był dziełem istot rozumnych, a nie natury. Ściany wzmocniono szerokimi płytami kamiennymi, sufit zaś lśnił blaskiem krzemowych kryształów, które go zdobiły. Podłogę wyłożono granitem, który w obecnej chwili pokrywała gruba warstwa pyłu. Nigdzie nie widać było śladów życia, czy to zwierzęcego czy ludzkiego.

- Chodźmy - ponagliła Dusza, po czym zamigotała niczym blask pochodni i nim elf zdążył cokolwiek powiedzieć, zniknęła.
Nie całkiem jednak.


Na jej miejscu stał bowiem mały, puchaty kot o wyjątkowo inteligentnym spojrzeniu, obecnie wbitym w Ellisara. Elf mógłby przysiąc, że zwierzak uśmiechał się przy tym pod noskiem. Zaraz też biała, puchata istotka ruszyła przodem, zostawiając na dywanie z pyłu i kurzu, odciski swoich łapek.

Droga wiodłą cały czas prosto, a przynajmniej takie odnosiło się wrażenie. Tunel ani nie zakręcał w sposób wyraźny, ani nie opadał w dół, ani też nie piął się w górę. Dusza maszerowała raźnie na przedzie, jej ogon kołysał się wolno to w prawo, to w lewo, niekiedy przy okazji zamiatając podłogę, co jednak zdawało się zupełnie nie wpływać na czystość pokrywającej go sierści. Zupełnie jakby brud nie miał do niej dostępu. Mając chwilę spokoju, Ellisar przypomniał sobie, że widział już tego kota i to parokrotnie. Nie był tylko pewien gdzie. Bez wątpienia w “Kuflu”, ale gdzie poza tym?



W końcu wyszli, wprost w objęcia zimy i lasu. Bez dwóch zdań opuścili granice miasta, gdzie jednak się znajdowali, tego elf nie wiedział. Drzewa były stare, powyginane. Ich konary przypominały starcze palce, powyginane chorobą i latami spędzonymi na ciężkiej pracy. Nie czuło się tu jednak zła, a jedynie czas, ową magiczną siłę, której nikt nie mógł się przeciwstawić. Lub prawie nikt, bowiem wyjątki od tej reguły niekiedy się zdarzały.
Dusza wydawała się zadowolona. Gdy elf rozglądał się po okolicy, ona skakała z zaspy na zaspę i ostrzyła pazurki na powalonych pniach.
- Gdzie teraz? - zapytała, wystawiając koci pyszczek z kolejnej zaspy. W jej oczach lśniła dziecięca radość i wyczekiwanie.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline