- I trolle. Trolle też tam były. - Wtrącił swoje do opowieści Herr Wankera, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Zadanie ułatwiał gliniany kufel, którym mógł zasłonić usta. - Jeno chuderlawe takie i nieduże. Pewnikiem spółkują między sobą i stąd takie pokręcone paskudy się rodzą. - Dodał, a powagi dodawał mu wąs umaczany w piwnej pianie. - A może to były chochliki leśne? - zapytał sam siebie.
Pierwotnie miarkował, by miejscowym opowiedzieć o upiorze, bo wszystko wskazywało na to, że ten w tamtej części lasu grasować będzie, ale zrezygnował z tego pomysłu. Jeśli wygadają się, że widmo widzieli, to gdy kto zaginie w tej okolicy wszyscy obwinią ich o rozgniewanie upiora, który za Drwalski Trakt rzekomo miałby pójść i się mścić. A przestraszonym ludziom niewiele trzeba, żeby winnych niewyjaśnionego znaleźć i słusznie, przynajmniej w ich mniemaniu, ukarać. Lepiej było język za zębami trzymać, coby lżej oddychać było.
Swoje plany co do pobytu w Ropuchu miał takie, żeby gardło przepłukać czymś innym, aniżeli wodą ze strumienia. I zjeść coś gorącego, a tłustego odpowiednio. Byle dużo. A później spać, bez nasłuchiwania obecności dyniogłowego upiora.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |