Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2017, 15:57   #18
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Nieznajoma, która zdecydowanie nie była magiem Tarus’em i w niczym do owego maga podobna nie była, czekała cierpliwie aż się zdecydują. Słowa elfa przywitała lekkim głowy skinieniem, zaś na pytanie wróżki rzuciła jedynie krótkie
- Tak.
Melfis odczekał jeszcze chwilę, zapewne chcąc się upewnić czy dziewczyna zdania nie zmieni, po czym ruszył w ślad za Maelarem. Po nim próg wieży przekroczyła Silli, która jednakże nie weszła dalej, zatrzymując się tuż przed skrzydlatą. Z jej ust spłynęły słowa, których jednak nikt z obecnych nie zrozumiał, a których demonica najwyraźniej się nie spodziewała. Na jej odpowiedź trzeba było czekać chwilę, jednak w końcu padła, wypowiedziana w tym samym języku.
- Dobrze - Silli skinęła jej głową, po czym wycofała się z powrotem na zewnątrz, przystając przy Larissie i Zamirze, którzy nie wydawali się pałać szczególną ochotą do tego, by do wieży wchodzić. - Poczekamy na was tutaj - oświadczyła przystając obok mężczyzny, który natychmiast ją objął, jakby chciał chronić przed wpływami demonicy. Pytanie tylko kto tu kogo chronić powinien. Na odpowiedź jednak musieli poczekać, bowiem skrzydlata wzruszyła tylko ramionami i zatrzasnęła drzwi gdy tylko wilk wkroczył do środka za swoją towarzyszką i niosącym ją mężczyzną.
- Uciążliwe stworzenie - prychnęła demonica, ruszając za gośćmi wieży. Przystanęła jednak po ledwie dwóch krokach. Spojrzenie jej czarnych oczu przemknęło po trójce, która zdecydowała się nawiedzić siedzibę maga.
- Trochę was mało zostało - stwierdziła, krzywiąc się lekko gdy wzrok zatrzymał się na elfie. - Zapewne przybyliście po księgę - stwierdziła, bowiem w jej głosie nie zabrzmiał nawet cień zapytania. - Księgi jednak tu nie ma. Została zabrana i waszym zadaniem będzie ją odzyskać jeżeli chcecie jeszcze kiedyś ujrzeć waszych bliskich i całą tą czeradę wioskową. Jak na mój gust to niewielka strata gdyby wszystkich szlag trafił ale ja tu tylko za pośrednika robię.
Co powiedziawszy podeszła do zawieszonej na ścianie mapy. Mapa była duża, stara i zdobna. Niektóre linie wyznaczające granice królestw były przetarte, nie każda nazwa dała się odczytać, a część z nich kompletnie nie zgadzało się z tymi, które zebrani w wieży znali. Demonica zdawałą sie jednak nie zwracać nawet najmniejszej uwagi na owe drobnostki. Zamiast tego machnięciem skrzydeł uniosła się nieco nad podłogę, a następnie wskazała na niewielki punkt.
- Twierdza Nester - poinformowała ich, odwracając głowę w ich stronę. - Tam znajduje się wasza księga, a wraz z nią życiowa esencja mieszkańców wioski. Dostaniecie ją z powrotem po odnowieniu kontraktu, który rada zawarła z czcigodną Nester, następczynią poprzedniej tego miana. Proste, prawda? - Zakończyła uśmiechając się złośliwie.
I miała powód by się tak uśmiechać. Punkt bowiem, który wskazała, znajdował się nie gdzie indziej, jak na terenie Vole Kes, na najbardziej na zachód wysuniętej części tego królestwa. W pobliżu serca Szkarłatnej Korony, tam gdzie są niepodzielną władzę sprawowała Sirese, upadła królowa, nie bez powodu zwana przez wielu Krwawą.


Grosh

Las był cichy, jakby wszystko co w nim żyło, odeszło. Jakby wstrzymał oddech i bał się go wypuścić. Młody demon odczuł tą zmianę tuż po przebudzeniu. O dziwo, nie pamiętał kiedy usnął. Pamiętał że wracał do domu po kilku dniach spędzonych na ciężkiej pracy. Pamiętał że noc była jakaś dziwna. Zaczęła się normalnie, jak to noc miała w zwyczaju, czyli nadejściem mroku. Ten był przez demona mile widziany, bowiem wtedy jego siły znajdowały się na najwyższym poziomie i mógł zdziałać więcej niż za dnia. Nie musiał spać wiele, wystarczyło parę godzin wtedy, gdy słońce wisiało wysoko lub przed jego zajściem. Tak też zrobił tym razem, pogrążając się w błogim śnie tuż przed wyruszeniem w drogę powrotną. Wedle jego wiedzy i doświadczenia powinien dotrzeć do domu o północy, tak się jednak nie stało. Zamiast tego otworzył oczy wraz ze świtem, z luką w pamięci, która nie pozwalała wytłumaczyć dlaczego zszedł z obranej drogi i rozbił obozowisko na godzinę drogi od wioski. Podobnie jak nic nie tłumaczyło tego, że nie obudził się sam. O ile mógł jakoś wytłumaczyć fakt zaśnięcia w nocy, to ta druga niewiadoma jakoś nie dawała się wytłumaczyć w prosty sposób. Drugą bowiem była ruda wilczyca. Całą lewą stronę pyska zdobiła jej szrama i Grosh wiedział, że oko, które owa szrama zahacza, jest ślepe. Wiedział, bo znał tą konkretną wilczycę. Jako jedna z niewielu nie wykazywała strachu w stosunku do demoniego olbrzyma. Mówiła też niewiele i podobnie jak on spędzała większość czasu w lesie. Była akolitką Areny, uczennicą jej kapłana i biorąc pod uwagę dzień święta bogini, powinna znajdować się w wiosce i pomagać przy ostatnich przygotowaniach. Zamiast tego leżała zwinięta w kłębek, wtulona w jego nogi i cuchnąca mokrym psem. Nic dziwnego w sumie, biorąc pod uwagę że mgła w lesie wciąż uparcie nie dawała za wygraną i sprzeciwiała się promieniom słonecznym. No właśnie, mgła… Wisiała nad ziemią ciężka, dusząca i oblepiająca ciało jakby chciała je pożreć. Nie było to ani przyjemne ani normalne. Tak jak i ta cisza. Tak jak obecność Firy i parę innych rzeczy, które nie dawały demonowi spokoju…


*Komentarze pojawią się wieczorem*
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline