Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2017, 12:09   #13
Slan
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Wyszli w las, opuściwszy teren posesji. Jill czuła, że jej zmysły są wyostrzone, kątem widziała ruch dzikich zwierząt przemykających pośród gałęzi, a zapach natury przytłaczał.

- Nie zmienisz nikogo w wilkołaka, a prawdopodobnie też nie urodzisz dziecka wilkołaczego. Wiesz, te robaczki we krwi - przystanęli na dużej polanie, na której tak często robili pikniki. Zatoczył ręką koło.

- To wszystko co widzisz, i znacznie więcej to Gaja. Gaja jest światem i czymś więcej, naszą boginią, matką, stwórczynią. Jak się wsłuchasz, to możesz usłyszeć jej oddech. My jesteśmy jej obrońcami, strażnikami… Tylko widzisz Jill… Zawiedliśmy i prawdopodobnie w ciągu stu lat Gaja umrze - dziadek wyglądał bardzo staro, jak człowiek przygnieciony ciężarem niemożliwym do udźwignięcia.

- I może mam jeszcze opanować wszystkie żywioły, wyznaczyła mnie gwiazda z Gają i mam robić za pieprzonego wybrańca, który zaprowadzi równowagę na świecie?! Dziadek, odpuść pierdoły jak z marnego filmu przygodowego! - zawarczała pod nosem- Nóż Lloyd byłby zachwycony tą gadaniną,,,

Dziadek uniósł brew

- Niezłe rzeczy muszą teraz lecieć w tej telewizji. Poproszę Korę by mi Netfixa wykupiła - uśmiechnął się na chwilę - Ale wybrańcem nie jesteś, nie jak na wilkołaka w każdym razie. Nie, niewiele możesz zmienić, ale przynajmniej pomożesz bronić Szczepu… I przy okazji pomożesz swojemu plemieniu zdobyć przewagę wnusiu… Tylko wpierw będziemy musieli zorganizować ci watahę, I musicie przeżyć rytuał przejścia. A teraz proszę cię usiądź, bo muszę ci przekazać trudną wiadomość - westchnął i powiedział ponuro - Prawdopodobnie będziesz w jednej watasze z Amandą… Rozumiesz; Ja, Hernan i Joshua Suworow jesteśmy starszymi naszego szczepu

- Jak to w jednej Watasze z Amandą? Dziadek, ona jest biała. Chyba, że ja o czymś nie wiem!?


Dziadek zrobił sztucznie urażoną minę.

- To było rasistowskie, wiesz? Przecież zawsze chciałaś żyć wśród białych, to teraz z jedną z nich będziesz uznawała za towarzyszkę broni… Rozumiej, jej dziadek i wujek Bartolomey są też wilkołakami, a szeryf i pastor Connington też, i to należą do ich frakcji. Jakbyśmy cię wzięli, to jej dziadek Wziąłby Amandę, bo nikt inny by jej nie przyjął, a to by porobiło dużo złej krwi… No i wasza wataha będzie składała się z nowicjuszy, zrzyjecie się, zaprzyjaźni… W każdym razie, tak łatwiej się wyuczycie jak nie będziemy was rzucać na głęboką wodę. Jakieś pytania?

- To znaczy, że nie dzielimy się na frakcje wilkołaków białych, tych z naszego plemienia i jeszcze jakichś tam? I nie praw mi kazań dziadku, skoro do tej pory nie byłeś łaskaw mi niczego wyjaśniać o wilkołactwie! - pogroziła nestorowi rodu palcem.

- No dzielimy się… Tylko wszyscy mamy wspólną misję i takie tam. Zazwyczaj nie przeszkadza nam się to wyrzynać, Tylko to chyba nie jest coś o czym marzysz, prawda? Lepiej się dogadać, co nie? Zresztą, będziesz miała stadzie innych, raczej uda ci się z nimi dogadać aby nie dawali tej dziewusze za wiele swobody… Zresztą, ona jest tylko metysem. No nic, musimy iść nad Srebrn Staw, to niezłe miejsce aby wejść do świata duchów -

- Niech już kurna będzie. I tylko dlatego, że wiem, że ta laleczka tylko spaprze, bo nie widzi nic znad swojego zadartego noska. Ale potem chcę zadzwonić do przyjaciół


- Tylko nie mów mu, o tym, kim jesteś, bo Patrick do niego pojedzie i… - ostrzegł dziadek.

Szli dalej przez las aż do Stawu.

- Może tak zacznę od początku. Żebyś wiedziała, co się dzieje i dlaczego musimy walczyć. Widzisz, na początku cały świat był jednym. Świat materialny i duchowy przenikały się nieustannie. Gaja była światem, albo świat był jej snem. To nie ważne. Na szczycie stworzenia była i jest Triada. Pierwszy jest Dzikun, ten który tworzy surowe tworzywo, pan ducha i dziczy, magowie nazywają go dynamiką.. Drugi jest Tkaczka, ta która przyobleka rzeczy w kształt, patrona ziem ujarzmionych, przez magów zwana Statyką. Wreszcie jest Żmij, ten który niszczy, nie patronuje niczemu bo pustka jest jego. Przez magów zwany entropią. Przez nieskończone milenia Dzikun tworzył, Tkaczka przyoblekała w kształt, a Żmij niszczył gdy, któreś z nich przesadziło. I tak było dobrze, ale pewnego dnia coś się stało. Mówi się, że Tkaczka oszalała uwięziła Żmija w swej pajęczynie. W końcu się uwolnił, lecz był już czymś innym. Nie niszczy, a wypacza, zmienia rzeczy w plugawą parodię samych siebie. Tkaczka stworzyła barierę między naszym światem i światem duchów, która nieustannie rośnie - skończył gdy dotarli nad jeziorko - Nauczę cię pierw pewnego rytuału, dzięki któremu przypiszesz ubrania do ciebie i nie będą się niszczyć, gdy wejdziesz do świata duchów

- Znaczy się, że ten cały mitologiczny wykład był po to żebyś mnie nauczył jak szyć spodnie? Albo by mi wyjaśnić, że te japońskie kreskówki z wersją astralną, która wygląda na gołą to bzdura?

Dziadek podrapał się po głowie

- No właśnie nie bzdura i to jest problem, choć oczywiście, jeśli nie przeszkadza ci latanie gołym tylkiem po każdej przemianie… Są i tacy - dziadek wzruszył ramionami - Ale czasem trzeba ze sobą wziąć ze sobą do świata duchów spluwy. Browning cal 50 potrafi zastraszyć niejedną zmorę

- Innynmi słowy… no nie wiem…. Chcesz mnie nauczyć jak robić portki Hulka? Wiesz taki facet co zmienia się w takie wielkie zielone coś. Ale z tymi spluwami to chyba jaja se robisz?Ja rozumiem, że do świata duchów idzie moja niematerialna część,ale jak coś tak materialnego jak spluwa może tam wejść?!

- Hulka? Tak, to dobry opis, zapamiętam. Widzisz, gdy wchodzisz do świata duchów sama stajesz się duchem, przynajmniej częściowo. Patrick ma przypasanego pump - actona, bo jego 45 jest fetyszem… - rzekł dziadek i wyjął z torby sprzęt znachora, choć niektóre narzedzia widziała po raz pierwszy. Najpierw wyrysował na jej bluzce jakieś runy mieszanką sadzy i oleju, cały czas śpiewając w jakimś charkotliwym, niemal znajomym języka. Potem otoczył glify obramowaniem ze swej krwi, nagle niemal zobaczyła, jak z jego ust wypływa błękitna mgiełka -Zrobione, gotowa na wyprawę? - rzekł starzec.

- Pod warunkiem, że to TY zrobisz potem pranie,

Dziadek podrapał się po brodzie

- Nie, nie możesz tego prać bo jeszcze zepsujesz symbole. No i od innych wziąłbym dwie stówy, ale ty jesteś moją ulubioną wnuczką! - rzekł i pokazał jej aby stanęła przed jeziorkiem, w którego powierzchni odbijał się księżyc.

- Skup się na wodzie, wyobraź sobie że się weń zanurzasz. W wodzie i w niebie zarazem - położył jej dłoń na ramieniu. Poczuła, że się zanurza niczym w głębinie. Nie było to tonięcie, właśnie raczej wzlatywanie. Przez chwilę natrafiła na jakąś barierę, jakby sieć z żelaza, ale po chwili ustąpiła. Było te same jeziorko, choć wydawało się głębsze… tak jak na przykład rów mariański, a woda była błękitno srebrna. Księżyc urósł ze trzy razy i zajmował znaczną część nieboskłony. Zobaczyła, że coś wokół niej się rusza… były to setki cosiów, bo jak inaczej możnaby określić latające na ćmich skrzydłach mordki z parą oczu

- Daj Wody - rzekło tubalnym głosem drzewo o srebrnobłękitnej korze. Nie widziała ust, ale oczy barwy srebra wpatrywały się w nią groźnie.

- I jak ci się podoba? - rzekł dziadek stojący obok.

- A to drzewo zalatuje Babcią Wierzbą z tego głupiego filmu Disneya o Pocahontas…. Jak się mam do ciebie zwracać o kolejno ofiaro Disneya?

- Zwij mnie Najważniejsze drzewo przy Stawie, i Dawaj tę wodę - zagrzmiało

Drugie drzewo też otwarło oczy

- Ja jestem Najważniejsze Drzewo przy Stawie - zaczęło krzyczeć

Trzecie otwarło oczy

- Nie słuchaj tych idiotów, bowiem to ja jestem Najważniesze Drzewo przy Stawie i dasz mi wody? - zapytało konspiracyjnym tonem

Jakiś żabowaty stworek o skórze porośniętej listkami tarzał się ze śmiechu, dziadek z trudem się powstrzymywał przed tym samym

- Ojcze! Przybądź. Ktoś znowu się bawi z Matkami - powiedział stworek śmiejąc się.

- Co mam zrobić Dziadku? -spytała Jill.

Dziadek wzruszył ramionami

- Jestem przecie starym dziwakiem gadającym o duchach i innych wyimaginowanych głupotach. Ja tam nic nie wiem! - rzekł szczerząc zęby,

- Dobrze, dostałam dowód, że duchy istnieją. Ale nawet ja wiem, że jeśli chcę wrócić w jednym kawałku do naszej rzeczywistości, to nie mogę pozwolić sobie na jakiś śmiertelny passet względem miejscowych duchów. Więc co mam zrobić?

Dziadek podrapał się po policzku

- W tym wypadku stosować to - pokazał parę zatyczek do uszu A tak naprawdę nie radzę spełniać próśb duchów, to zawsze niesie ze sobą konsekwencje. -ostrzegł ją.

- Jeśli dasz im wody Ojca to matki urodzi kolejne dziecko , a może istnieć tylko jedno takie piękne stworzenie jak ja - żabol jej pogroził. Nagle znad tafli wyłonił się kształt przypominający pięknego mężczyznę o srebrzystej cerze, który uśmiechał się zalotnie… a potem wyłoniła się reszta i okazało się, że mężczyzna jest jedynie naroślą na języku ogromnej żabowatej istoty.

- To były kiedyś duchy płodności. Woda z tego i kilku innych jezior dobrze robiła na płodność… Twojego ojca kiedyś do niego wrzuciłem. Niestety dwa konkursy piękności w mieście trochę je zmieniły i przy okazji mamy teraz dwa duchy pychy… Ale woda teraz dobrze robi na cerę. Nie bój się, nie zje cię. Jada tylko istoty równie próżne co on - wyjaśnił dziadek. Drzewa zaczęły tylko mruczeć do siebie.

- Dziadku, nie mogłeś mi o tym opowiedzieć kiedy byliśmy po drugiej stronie?! I czemu moja pierwsza wizyta w świecie duchów musi obejmować kłopotliwe drzewa, duchy płodności i duchy pychy?! Po co musieliśmy przyjść akurat do nich i marnować wzajemny czas?!

- Jesteś młoda i masz dużo czasu, a lubię to miejsce. Korra wspaniale ratowała twojego ojca. Potem wprawdzie przez miesiąc się do mnie nie odzywała, ale warto było! - uśmiechnął się i zaraz spoważniał:- Do przejścia do świata duchów wystarczy popatrzeć w świecącą, odbijającą powierzchnię. Niby wystarczy lusterko, ale uznałem, że lepiej pokazać ci wszystko od razu. Wiesz pływać najlepiej się uczyć wrzucając na głęboką wodę. Po za tym, te duchy odstraszają słabszych, ale groźniejszych krewnych. No i w jeziorku będziesz mogła się przejrzeć podczas lekcji przemiany.

- Znaczy się, że zawarłeś z nimi jakiś pakt? Po to, że mieć gdzie biegać spokojnie jako wilkołak? A przede wszystkim - Po co wrzucałeś Tatę do wody tutaj?!

- Ta ekipa jest dosyć terytorialna, i niewiele duchów się tu kręci. Nie wrzucałem twojego ojca tu, tylko po materialnej stronie. Po co? Kora twierdzi, że chciałem go utopić, a ja tylko nie mogłem się doczekać wnuków!

- Czy wśród przyczyn rozwodu rodziców byłeś wymieniony jako punkt 1?

- Numer 3 - odparł dziadek.

- To co było numerem 1 i 2? Zresztą nieważne! Co mam tutaj niby zrobić?

- Podejdźmy do jeziora - dziadek podszedł z wnuczką do jeziorka.

- Teraz Zajrzyj do swego wnętrza rozbudź wilka w sobie. Spraw by twoja natura wzięła górę, odrzuć to co ci wbili w szkołach

Jill spróbowała ale jakoś tak… Nie udało się za pierwszym razem. Dopiero za drugim razem. Stała się wyższa i masywniejsza. Wydawało jej się, że ma dłuższe, choć nieznacznie.

- Popatrz w taflę jeziorka - rzekł dziadek. Gdy zrobiła to o co ją prosił, zobaczyła wysoką kobietę o rysach twarzy jaskiniowca, o długich sztywnych włosach i gęstych bokobrodach. Miała grube wargi i masywne łuki brwiowe.

- To jest Glabro, niektórzy mogą w tej postaci uchodzić za ludzi… Ale lepiej nie podrywaj nikogo.

- Dziadek, nie możesz uprzedzać co się może stać?! I jak mi nie powiesz, że Glabro ma jakieś zastosowanie, to ponawiam przemianę

Jil usłyszała, że jej głos przypomina warkot zepsutej kosiarki.

- No wiesz, zobacz swoje mięśnie - zasugerował dziadek. Rzeczywiście, teraz była zbudowana jak kulturystka, czuła, że jest niemal dwa razy silniejsza… Pewnie mogłaby rozbijać ściany w tym i te czwarte…

- Przydaje się podczas bójek w barze czy w areszcie, wierz mi na słowo. Teraz wejdź głębiej, poczuj wewnętrzną wściekłość - mówił dziadek. Jill zrobiła tak jak mówił… Ale poczuła zapach lasu, setki efemerycznych istot, na które chciała zapolować. Zaczęła się zmieniać, stanęła na czterech łapach. Jeś świadomość zaatakowały zapachy, tysiące zapachów, niektóre kiedyś znała, inne były zupełnie obce. Chciała coś powiedzieć, ale z jej ust wydobyło się warknięcie. Dziadek patrzył na nią z góry.

- Trochę ci nie wyszło. Jesteś teraz lupusem. - rzekł uśmiechając się przepraszająco. Jej odbicie przedstawiało teraz wielkiego szarego wilka. Dziadek także zaczął się zmieniać i stanął obok niej jako nieco chudszy od niej wilk.

- I jak na czterech łapach - przekazał jej po wilczemu.

-Czy to znaczy, że od teraz będę mógł rozumieć nasze psy? Wilki w lesie? Czy ogólnie wszystkie zwierzęta w pobliskim lesie? - po raz pierwszy perspektywa wilkołactwa wydała się dziewczynie kusząca.

- Z wilkami i psami tak. Tylko nasze znają mnie jako dobrywilka w tej postaci i nie wiedzą że jestem Dziadkiem. I nie mów Rockiemu co stało się z jego jajami, nie zrozumie… - przekazał.

- Jasne…. W końcu jakaś fajna zdolność… To psy cię nie rozpoznają po zapachu, że normalnie chodzisz na dwóch nogach?

- Trochę inaczej teraz pachniesz, a ja nie chciałem i robić mentlku w głowie. Teraz coś groźnieszego - Rzekł i gdy Jill ponownie chciała się przemienić urosła… Stała się ogromnym wilkopodobnym monstrum wielkości małego konia. Była wilkiem, który zjadłby czerwonego kapturka, babci, gajowego i poszedł zagryźć trzema świnkami… albo księciem z bajki.

- To Hispo, przydaje się do polowania - rzekł po wilczemu samemu stając się podobnym monstrum.

- Mogłeś mi dać uniknąć mentliku jakbyś opowiadał o wszystkim wcześniej. No wiesz kiedy potrzebowałam pierwszego stanika, czy jak trzeba było tłumaczyć o dojrzewaniu. Czy mamy tutaj coś jeszcze do zrobienia po za przemianami? Możemy wrócić do domu? Mam psy do nakarmienia, wyprowadzenia…. Albo wyprowadzić się z nimi…

- Jeszcze jedna forma, ta najważniejsza. - i Jill znowu weszła w swoje wnętrze i przebudziła w sobie furię. Stanęła na dwóch nogach, czuła, że najchętniej rozerwałby coś na kawałki. Była potężna i straszliwa. Spojrzała w taflę jeziora. Patrzyła na nią hybryda wilka i człowieka. Dwu i półmetrowa bestia pokryta futrem z wilczym łbem.

- To jest Crinos, forma wojenna i nasza właściwa forma - przemieniony dziadek rzekł w nieznanym języku, pełnym warknięć, który jednak pojmowała.

- Ta najprawdziwsza? I to potrafię

Dziadek pokiwał łbem.

- To Mowa Garou, nasz dar od luny, naszej patronki. Czyli od księżyca. W Crinos odbywa się większość rytuałów. Ta forma ma jedną zaletę i wadę zarazem. U większości ludzi wywołuje delirium. Księżycowe szaleństwo, podczas której ludzie wpadają w histerię, uciekają z krzykiem lub popadają w katatonię, a potem nic nie pamiętają. Widzisz, przodkowie wilkołaków z Afryki i Eurazji przez tysiąclecia praktykowali Impergium, polowania na ludzi w celu regulowania ich populacji. Każda osada, w której było zbyt wielu ludzi, której się za dobrze wiodło, była odwiedzana przez Garou, którzy publicznie żywcem pożerali tych, co im przewodzili. My tu w Czystych Krainach nie musieliśmy praktykować tego typu rzeczy. Ale zwykli ludzie bez wilkołaczej krwi wpadają w obłęd na widok Cronossa powodowani atawistycznym lękiem… Ale wiesz, my jesteśmy ci dobrzy, czasem tylko kilka głów urwiemy, ale co tam - dziadek szczerzył kły.

- Pojmuję, że zapanowanie nad instynktami ma mi zapewnić uniknięcie, że instynkt przejmie kontrolę nade mną, a nie ja nad nim. To co wracam do człowieczego wyglądu i dziemy do domu?

- No. jeszcze litania. Co to za pierwsza przemiana bez ględzenia irytujającego starucha? Więc tak, mamy coś co się nazywa litanią. To nasz zbiór praw, taki żeby było co łamać.

Zaczynając od początku

1.Nie będziesz łączył się w parę z innym Garou - a na metysach możesz się wyżywać, zwłaszcza jak robią coś lepiej od ciebie

2. Będziesz walczył ze Żmijem wszędzie gdzie mieszka i lęgnie się jego pomiot - zwłaszcza, gdy za ów pomiot uznasz tych co nie lubisz.

3. Szanuj terytorium innych - chyba, że chcesz mu je odebrać

4. Przyjmij honorową kapitulację - chyba, że pazur ci się omsknie i przypadkiem urwiesz głowę

5. Szanuj tych, co są ponad tobą - o ile są w pobliżu

6. Najwyżsi rangą pierwsi sięgają po zdobyć - mogą ci wyrwać z rąk ciężko zarobione pieniądze i musisz podziękować

7. Nie będziesz jadł mięsa ludzi - Ma się po nim niestrawność

8. Szanuj znajdujących się niżej od ciebie - nie znęcaj się mocno

9. Nie wolno ci unieść zasłony - a jak się zdarzy to las i łopata

10. Podczas pokoju wolno w każdej chwili wyzwać przywódcę - zwłaszcza gdy śpi

11. Nie wolno wyzwać przywódcy na pojedynek podczas wojny - tylko honorowo dźgamy w plecy

12. Nie zrobisz nic co mogłoby zaszkodzić caernowi - albo mniej dobrą wymówkę

No to chyba wszystko. Jakieś pytania
- szczerzył kły.

- To ma być Dekalog zmieszany ze “Sztuką Wojenną” Sun Tzu?! Rozumiemm o ludzinie, ale dziadek połowa z tego się wyklucza nawzajem! I co to znów za Żmij. I jakie nie wolno mi łączyć się w parę z Garou? Po tym wszstkim mi teraz gadasz, że nie chcesz wilczych prawnuków?

- Mówiłem ci, pamiętasz? Żmij to zguba, zepsucie i zagłada. Na początku czasu był entropią, pilnował aby Tkaczka i Dzikun nie wymknęli się spod kontroli, Teraz jest spaczeniem, plugawicielem. Służą mu duchy zwane zmorami oraz tysiące ludzi, niektórzy opętani przez Zmory zwane fomorami a inni zaślepieni żądzą władzy. Są też Garou, którzy mu się sprzedali. Są to tancerze czarnej spirali.... Wilkołak z wilkołakiem może spłodzić tylko metysa, bezpłodnego i często przeklętego wilkołaka, którego naturalną formą jest Crinos tak jak dla ciebie jest człowiek. Wilkołak może mieć dzieci z ludźmi lub krewniakami… albo wilkami jak w przypadku Joego… Ładny garniak mu załatwiłem? Nic nie zapłaciłem

- Ci kolesie od Żmija brzmią jak zwykli Sataniści i Emo-Dzieci. I… Sugerujesz, że po lesie i śmietnikach biegają szczeniaczki po Joe’m?

- Nie… To głównie bogacze i republikanie. Joe sam jest Lupusem, więc zaprawdę nie ma nic dziwnego w tym, że interesuje się zgrabnymi wilczyczkami… Aczkolwiek nie wiem o jego dzieciach, możesz mu z Jasikiem jakąś ładną suczkę znaleźć - zapytał dziadek.

- Zejdźmy z tematu przedłużania gatunku…. A najlepiej chodźmy do domu. Potrzebuję pobyć sama i odpocząć od relacji z wilkołakami i duchami. Zajrzeć na Tumbra do specjalnej zakładki “Hug On”

- Nie znam tego Tumbira, ale pokaż jego zdjęcie Hernanowi… Bo widzisz tak długo nie przyprowadzałaś faceta, że mieliśmy pewne podejrzenia, i się założyliśmy - wyszli z umbry do realnego świat. Gdy doszli do domu Kora właśnie pakowała córkę.

- Córóś, nic ci nie jest? O szóstej masz autobós do Salem, a potem do Seatle. Tamtejsi ludzie… - mówiła z przejęciem Kora

- I tak musi tu zostać, byśmy ją wyszkolili. Czarownicy nic jej nie nauczą

- O nie mamo ja tutaj zostaję! ..Czarownicy!? Tym bardziej tutaj zostaję dopóki nie będę wiedzieć jak sobie z tym poradzić z wilkołactwem! I z magami….

- I wamipirami. Wampiry też są i się je zabija. Nie gada, choć Joshua woli pokój - mruknął dziadek. Kora popatrzyła na córkę z niedowierzaniem

- Zrobisz jak chcesz - rzekła chłodno i wyszła.

- Potrzebuję pobyć trochę sama… -powiedziała Jill próbując wycofać się do swojego pokoju. Nie spotkawszy się z komentarzami nikogo z rodziny poszła na górę. Włączyła kolejno laptop i Facebook. Miała chęć napisać do Lloyda.

Poznała go pierwszego dnia po przyjeździe do College i tam w “Większym mieście” stanowił jej najlepszego przyjaciela. Żylasty i biały nerd z rodziny naukowców, który na złość rodzinie poszedł na weterynarię. I był chyba pierwszą osobą jaką poznała, która by stwierdziła, że dziadek szaman “Jest cool!!!”. Właśnie “cool” z trzema wykrzyknikami. I w ogóle mieszkanie na zadupiu w Oregonie, a nie w Seatle.

I wszystko co się wiązało z UFO, fantasy, lochami, smokami i innymi dziwactwami…

Ciekawe co by powiedział o byciu wilkołakiem?

Nie bardzo ostatnio się odzywał. I jak podejrzewała Jill, to Lloyd albo wylądował na własne życzenie w pipidówie bez neta, albo co bardziej możliwe szuka w jakichś lasach UFO, czy Wielkiej Stopy. Też na własne życzenie. Jaki był adres tego jego dziwacznego bloga o nadprzyrodzonym?

Skoro dziwactwa okazały się prawdą… Oby żadne z nich go nie zjadło! A w po za tym powinna mu napisać, że może nie wrócić do Portland...

Zaczęła pisać:
- Hej Lloyd! Lol!
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline