Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2017, 12:22   #9
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


Scena 8 - “Polana Portali”, czyli podróż w nieznane





- Szybko! Szybko do kolejnego portalu! Zanim tu przyjdzie! – to był znów piskliwy głosik skrzypka. Stworzenie rozpaczliwie próbowało iść w stronę losowo wybranych magicznych wrót. W tym czasie, z portalu obok, z cichym “pyk!” wyskoczył Khogir z Yolą na ramieniu.

Znajdowali się w... okolicy co najmniej baśniowej. Była to niewielka polana zawieszona ponad światem i ponad czasem, a na niej wznosił się istny labirynt magicznych konstrukcji, które najwyraźniej były portalami. Takimi samymi, jak ten z którego właśnie wyszli.

- Gordul! Gdzie my jesteśmy? - zapytał sam siebie krasnolud, pozwalając kapłance wreszcie stanąć na własnych nogach, poczerwieniała na twarzy od wysiłku i emocji, Yola bezceremonialnie zdzieliła krasnala w głowę.
- Coś ty zrobił tchórzu jeden! Trochę cycków żeś zobaczył i od razu dziewica się w tobie odezwała??!!
-Tutaj
- Przytomnie zauważył Zed - Co tak długo? Łoś się niepokoił…
Stał tak, ponownie trzymając za ucho skrzypka. Tym razem przez szmatę, żeby mu się znów nie wyślizgnął.
- MUSIMY IŚĆ DALEJ! - przypomniał stworek nie dając za wygraną. - do kolejnego portalu, tylko tak nas nie znajdzie…
- Ja nie idę! Ja tu zostaję! Albo wracam… tak, wracam! - kapłanka nie mogła przeboleć, że demoncyca ponownie umknęła przed gniewem sunitki.
- Gdzie niby? Wiesz gdzie? Pełno tu tego badziewia. A jak nas przerzuci do jakiej groty pająków, czy lasu z wilkołakami? - Zed był wyjątkowo sceptyczny. Chyba fakt, że ścigała ich Eillif jakoś wyjątkowo działał na jego wyobraźnię.
Krasnolud popatrzył trochę bardziej trzeźwo na maestro.
- Ha! Brzydal tym razem ma rację. Byłbym za bitką, ale to chyba jakiś demon, nie wiem jak mielibyśmy z tym walczyć. Ha! Pająki, czy wilkołaki to inna bajka! - Khogir mimo obaw Zeda, ruszył w kierunku wybranego portalu. Jednego z wielu. Nie wiedział czemu wybrał akurat ten, ale wydawał mu się najodpowiedniejszy. - Chodźcie!
- Chodźcie, chodźcie - wymamrotał pod nosem Zed. Prawa rządzące portalami nie były do końca zrozumiałe. Czekając na pozostałych zdążył osuszyć całkiem spory bukłaczek, no i oczywiście ponownie złapać grajka - Wszystko na mojej głowie…
Pilnując, żeby nie zobaczyła tego Yola, kilka razy kopnął w dupę łosia, starając się nadać mu mniej więcej kierunek jaki obrał Khogir. Nie wiedział przecież o sterowaniu nim za pomocą poroża. Miał pewne obawy, jak skieruje Baryłę, na szczęście ten, wystraszony sam potruchtał za krasnoludem. Tym razem świadomie wypuszczony grajek również nie wybrzydzał i wybrał ten sam portal. Kiedy łoś szczęśliwie dotarł do portalu i wreszcie w nim zniknął, Zed odwrócił się do Yoli z niemym pytaniem. Wolałby żeby sama poszła, nie był pewien, czy w ostateczności mógłby powtórzyć naprowadzanie a`la łoś - bądź, co bądź Yola to kobieta…
- Dlaczego tam? Dlaczego musimy iść? Dlaczego nie zostać? Dlaczego nie wrócić? Dlaczego nie będziemy walczyć?! - Kapłaneczka ponownie zaczęła się nakręcać jak katarynka i co gorsza, teraz gdy była z Zedem sam na sam, postanowiła wykrzyczeć się na całego, właśnie na niego.
- Łajdaki, mięczaki, pado… peda… patata… PĘTAKI! Tak! Gdzie ja jestem i dlaczego tu jestem??!! Musimy walczyć, ale nie tu i nie tam. - Półelfka wskazała na portal w którym zniknęła cała ferajna. - Musimy wracać, świat chwieje się ku zagładzie! Demoniczne cycki zostały wypuszczone z najgłębszych czeluści piekieł, Viseńczykom grozi niebezpieczeństwo! Jesteśmy ostatnim bastionem dobrego smaku i przyzwoitości! - Rudowłosa złapała się za głowę, okrążając Zeda w amoku. - Tylko pomyśleć, aż dotrą one do pierwszej palisady wioski… tylko czekać, aż spojrzenia ciekawskich chłopców padną na te dwa niewyobrażalnie wielkie, pulchne, sprężyste i bujające się przy każdym kroku półkola najwspanialszych kobiecych krągłości… - Dziewczyna pobladła w przerażeniu na samą myśl, a może wspomnienie, a może… i jedno i drugie. - Tuż to się nie godzi! Nie mam z nią szans, jestem płaska jak deska! NIE MOŻE DOTRZEĆ DO VISENY! ROZ… - Półelfka ruszyła szaleńczo w stronę kompana, ale potknęła się i wpadła z cichym pyknięciem w portal w ślad za Khogirem.
Zed otrząsnął się z szoku. Jeszcze przed chwilą miał w planach siłą zmusić sunitkę do podróży, podczas gdy ta nie wykazywała zbytnio do niej chęci. Wydzierała się tylko, tak, że na wszelki wypadek gorliwie kiwał głową, czym jak miał wrażenie zaskarbił sobie jej przychylność. Już zbierał się w sobie, żeby z zaskoczenia, tygrysim skokiem rzucić się na Yolę, zbić ją z nóg i przeciągnąć na tamtą stronę , gdy ta, całkiem nieoczekiwanie sama zniknęła w portalu. Nie mógł uwierzyć swojemu szczęściu i już chciał się rozluźnić, ale napięte do granic możliwości mięśnie, jak stalowe sprężyny musiały po po prostu wystrzelić. Stało się. Zed w jednej chwili stał w miejscu, w drugiej leciał w stronę, gdzie przed chwilą stała kapłanka. Przysiągłby, że słyszał dźwięczny ton, jakby zerwanej struny. Zdążył tylko pomyśleć, że właściwie w tym wieku nie powinien tak się forsować. Na szczęście wszystko działo się tak szybko, że nie miał czasu na dalsze rozmyślania, bo niechybnie nabawił by się jakiejś depresji. Wyciągnął jeszcze przed siebie rękę, żeby nie uderzyć głową w taflę portalu, kiedy jak worek kartofli zwalił się na ziemię, tuż przed miejscem, w którym stała Yola. Zamroczony, nie nadwyrężał się dodatkowo i na czworaka osiągnął cel a na polanie zrobiło się pusto.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 08-02-2017 o 12:25.
sunellica jest offline