Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2017, 19:08   #10
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację


Scena 9 - “Mirad”, czyli zakazane królestwo.




Pac! Pac! … Bum! Pac! Pac!

Kolejno lądowali na miękkim mchu w blasku niskich promieni przeciekających między pniami drzew. Wyraźnie czuć było różnicę, a przynajmniej czuł ją krasnolud, który od wielu lat nie stanął nogą w tych terenach. Teren górzysty. Powietrze jakim dane było im teraz oddychać, gdyby nie fakt, że śmierdziało orkami, pachniałoby tak jak pachnie tylko powietrze nieopodal siedziby Grodu Stalowych Toporów- Miradu. Tak Khogir to wiedział. Nie tylko po zapachu poznał gdzie się znajdowali, rozpoznawał okolice.

Co sprawiło, że zjawili się akurat tutaj? Czy trafili na portal, który kierował do miejsca, do którego najbardziej pragnęło się trafić? Tylko dlaczego prócz krasnoluda, byli tu także oni? Jego… przyjaciele? Czy miał na to wpływ fakt, że to Khogir wszedł w portal jako pierwszy? A może podświadomie wybrał akurat ten, spośród wielu, wiedziony długo skrywaną tęsknotą?


Mirad leżał na północnym wschodzie od Wilczego Lasu (w czeluściach którego znajdowała się Visena oraz “Przeklęta Polana”), u samych stóp Lodowych Gór. Było to miasto wtłoczone w masyw górski, które niczym góra lodowa, większość swojej objętości skrywało przed oczyma głęboko pod zboczem góry. Oczywiście nie znaleźli się w samym Miradzie. Nie, obok. Nieopodal wąwozu, który znajdował się w lesie odległym od siedziby Stalowych Toporów o dwa rzuty szyszką.

- Aaa niech mniee… - Khogir chodził po okolicy, co chwila schylając się po każdy kamyk na jakim się wychował. - Nic się nie zmieniło… Ha! Chłopaki! Ekhm! I ty... - wskazał paluchem Yolę - Ha! Mam zaszczyt powitać was w Królestwie Miradu! W Królestwie w którym... Gordul! Nie powinienem był tu stopy postawić!

- Ou… - wyjęczała rudowłosa półelfka, podnosząc się na klęczki i masując półdupek. Pech chciał, że musiała wylądować na zadku… i to na kamieniu, który dzielnie wystawał, niczym samotna wyspa, z morza mchu dookoła. - Ou… - powtórzyła nieco głośniej, pomagając łosiowi pozbierać nogi i ostatecznie podźwignąć się na kopyta, samej stając na nogach.

Korzystając z okazji, rozejrzała się wokoło. Minę miała chmurną, niczym stary mops po zjedzeniu kostki mydła. Duma bolała ją równie mocno co tyłek.
Widoczki były ładne… tylko takie jakieś wiejskie troszku, no i zalatywało gnojowicą.
- Co to za dziura… - szepnęła do Zeda, łapiąc go pod ramię i podnosząc niczym staruszka wygrzmoconego na lodzie.

Z odpowiedzią przybył Khogir. Yola domyśliła się, że krasnolud mógł mówić z takim uczuciem tylko o swoim rodzimym miejscu. Zasznurowała więc usta w dziób i pary z nich już nie puściła, nie chcąc robić koledze przykrości.
Zastanowiła się dlaczego portal wypluł ich właśnie tutaj i ile czasu im zajmie powrót do domu… na Polanę.

- No… gdybym wiedziała, że nas tak wywieje to bym więcej sałateczki ukręciła… Mam nadzieje, że mi nie zasłabniecie… - mruknęła smętnie bardziej do siebie i swoich myśli, niż do towarzyszy.
Miętka trącił chrapą policzka kapłaneczki, po czym polizał w lekko szpiczaste ucho. Fakt, był tylko łosiem. W dodatku bardzo głupim, ale serce miał ogromne i nie mógł znieść rozterek swojej pani, na temat rozmiarówki w biustonoszach.

Nozdrza Khogira rozszerzyły się, a twarz krasnoluda pokraśniała. Tak właśnie było.
- Czujecie to co ja? - zapytał z niesmakiem. Tym razem mówił nieco ciszej niż poprzednio, jakby obawiał się, że ktoś ich może usłyszeć, czy podsłuchać.

- Eeee… świeże, górskie powietrze? - spytała niepewnie kapłanka.

- Łoś się zesrał? - Zgadywał Zed wypluwając źdźbła trawy.

- Smród. Chyba ze sto orków. Ze strony z której wieje wiatr. - Khogir kiwnął głową w odpowiednim kierunku, a gdy zawiało Yola i Zed znów poczuli gnojowicę.

- Orki powiadasz? - Legendarna pewność siebie Zeda została wystawiona na ciężką próbę.
- A za nami demon? - dodał, dla pewności.

Khogirowi bardzo coś się tutaj nie zgadzało. To miejsce, ta… pora roku i dnia? W dodatku w oddali dało się słyszeć jakieś przytłumione wołanie.

“Jestem synem Toruna Aelin Fohr, Wielkiego Dowódcy Stalowych Toporów!”

- Cicho! Słyszeliście? - Khogir złapał za topór - Gordul! Niech mnie broda po jajach smyra! Toż to Grinmork! Jaki mamy dzień? Skrzacie! - Khogir złapał milczącego dotąd skrzypka za fraki - czy to możliwe, że nie tylko przeniosło nas w inne miejsce, ale też… ha! w inny czas?!

- Ama nnie jest pewien, al… ale szanowny krasnolud mógł wbiec w portal, który prowadzi tam, gdzie najbardziej się pragnie wrócić. Takk… tak myślę?

-Czas musi być inny, bo dopiero co wypiłem bukłaczek a w ogóle tego nie czuję - Z pewnym smutkiem powiedział Zed. Zapasy kończyły mu się szybciej, niż powinny. Niedługo zostaną mu tylko supernalewki, pędzone z Bimbruszem przy portalu. Właściwie Khogir nic o nich nie wiedział, ale w tej sytuacji, może należałoby, żeby wszyscy pokrzepili się “Berserkerówką”? Te orki nie dawały mu spokoju.

- Skrzat! Szybko! Jeśli to prawda, to musisz mi pomóc! Użyjesz swojej magii na Grinmorku i każesz mu trzymać gębę na kłódkę, nim sprowadzi na siebie śmierć! Za mną! - Khogir w podskokach ruszył w stronę gdzie wiał wiatr.

Ama spojrzał zdezorientowany na Zeda, najwyraźniej pełen obaw o swoje uszy. Jego wzrok zdawał się pytać “czy Ama powinien biec za nim?”.

- Orki śmierdzą… i są zielone… - Yola nie była przekonana czy chce biec za krasnoludem, popatrzyła więc na Zeda, który aktualnie hipnotyzowany był spojrzeniem paskudnego skrzata.
- Ech, wszystko na mojej głowie… - Odnalazła w mchu bacik i wlazła na łosia, który stał jak ciele i się patrzył we własne raciczki. - No ruszże się! - Ruda smagnęła Miętkę bacikiem i ten ruszył truchcikiem za Khogirem.

- Słyszałeś kłapołuchy dziwolągu? Potrzebny jesteś. - Zed taktownie zachęcił Ama do udania się w ślad za Khogirem.
Pomyślał, że lepszej okazji nie będzie i solidnie pociągnął z dziwnej, kryształowej flaszy z koślawym napisem “BERSERKERÓWKA”. Rezultat przeszedł jego najśmielsze oczekiwania.
 
Rewik jest teraz online