Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2017, 22:59   #28
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
- Na kolana! - ryknęła ponownie, wlewając w te słowa całą swoją wściekłość. Jej umysł gorączkowo szukał wskazówek z zapiskach, które znaleźli w jaskini, lecz nic nie potrafiła w nich znaleźć. Nic, co mogłoby jej pomóc. Jedyne co wiedziała, że istoty - podobnie jak ona - musiały unikać słońca. Jeśli więc będzie musiała, przetrzyma ich na kolanach aż do świtu.
Kolejna chmara potworów opadła, kolejny kamień uderzony w taflę. Ale ciągle było więcej Legionu. Jakiś błysk przemknął przez wyjątkowo ciemne, niemal czarne teraz niebo. Sekundę później zagrzmiał grom. Tym razem na Tatianę szykowały się dzikie zwierzęta, głównie wilki ale też co najmniej trzy niedźwiedzie.
Tych Tatiana się nie bała. Choć nie mogła użyć na nich siły swego majestatu, wiedziała, że poradzi sobie z nimi, używając pozostałych dyscyplin.
- Nie jesteś w stanie mnie zabić Legionie. - powiedziała z nonszalancją.
Zwierzęta rzuciły się na swoją zgubę, gdyby Tatiana mogła oddychać, oddychała by teraz nie powietrzem, lecz krwią dziesiątek rozrywanych własnymi rękoma futrzaków. Jenak to nie był jeszcze koniec Legionu, Pozostałe Dziwadła oraz pijawki dołączyły teraz do rzezi. Jakby to nie było dość, by zaabsorbować zmysły wampirzycy, w jej uszach zaczęło trzeszczeć radio.
I wtedy nagle ktoś włączył światło, tak jasne, że zarówno Legion, oraz brujaszka przerwali na moment walkę by zasłonić oczy.
Z lasu zaczęły wyłaniać się okute w egzoszkielety postacie, każda była zaopatrzona w silne źródło światła na hełmie.
Szumy w uszach ustały.
- Odebraliśmy Pani wiadomość - odpowiedział szorstki, żołnierski głos. W tym momencie Legion już ruszał w stronę nowego zagrożenia.
- Ale to kurwa dziwne! - Tatiana usłyszała inny głos
- Do przodu, do przodu - kolejny.
- Witamy na Ziemi!! - tym razem głos pochodził z kilkudziesięciu lub może kilkuset gardeł krzyczących jednocześnie i potraktowanych wzmacniaczem. Juggernauci ruszyli w naprzeciw Legionu. Jednak zamiast kwiatów i białych gołębi, ludzie mieli do zaoferowania swoim “gościom” coś innego.
Przez chwilę wampirzyca przyglądała się zakutym w zbroje ludziom, jakby chcąc upewnić się co do ich intencji. Choć powinna, nie czuła jednak ulgi. Wciąż miała wrażenie zagrożenia. Po chwili dołączyła do Juggernautów, wycinając w pień klęczące u swoich stóp potwory. Oto bogini nocy traciła swych wyznawców.
- Yul... Yul, co u ciebie? - zapytała, nie przerywając krwawego żniwa - Przyszła pomoc. Yul, zgłoś się…
Dopiero teraz Legion mógł zmierzyć się z kimś na swoim poziomie. Dopiero teraz Dziwadła i Pijawki mogły zadawać ciosy bez groźby natychmiastowego unicestwienia. Jednocześnie, mogły zadawać je komuś, kto mógł oddać, jeśli nie śmiertelnie, to przynajmniej boleśnie. Szpony, kły, taśmowe piły i pancerne buty poszły w ruch, przeciwnicy wykopywali i wyrzucali się nawzajem w powietrze.
- Tak to jest kiedy ma się cywila na otwartym kanale… - skomentował jakiś żeński głos w uchu Tatiany.
- Kozłowska nie przynoś nam wstydu, mówisz o Szlachetnej no i kanał jak sama zauważyłaś jest otwarty… - odezwał się inny głos.
- Jaasne, Pani wybaczy, wasz mięczak jest pod ochroną pododdziału. Bardzo ładny jeśli wo…
- Wystarczy Kozlowska. -
uciął męski głos.
Pomijając oczarowane przez Tatianę stwory, które były po prostu zarzynane, walka Juggernautów i Legionu wydawała się wyrównana. Morale ludzi było zaś wysokie o czym świadczyły entuzjastyczne komentarze na kanale łączności.
Strategia juggernautów opierała się na… frontalnym ataku, najwięksi z żołnierzy starali się skupić jak największą uwagę przeciwnika kiedy to ci bardziej mobilni, nieraz trzymający dwie bronie atakowali z flanki.
- Dobra, przestać tankować na skrzydłach, zobaczcie co Szlachetna robi, oni się sami kładą, wszyscy za nią jak za głównym tankiem. - polecił inny kobiecy głos.
- Jak ona to robi i… tak bez egzo? - ktoś zapytał.
- Jak byś miał wiedzieć, to byś wiedział, wykonać.
- jasne.

Co Tatiana zrozumiała dopiero po jakimś czasie, nikt nie mówił w “chińskim”. Żargon juggernautów przypominał raczej język ludzi z rezerwatu, tyle że ilość przekleństw wprawiłby w zakłopotanie nawet szewca…
Kiedy wampirzyca skończyła z tymi, którzy jej się pokłonili, ruszyła na najsilniejsze byty Legionu - Dziwadła, które walczyły z ludźmi.
- Jeśli macie na zbyciu takie zabawki albo cokolwiek lepszego od małego toporka, to się nie obrażę. - powiedziała, zamierzając się z nadludzką siłą w kolejny łeb.
- Melduję, że ja mam - zakomunikowała jakaś kobieta. Po chwili do Tatiany zbliżyła się jedna z tych szybszych Juggernautek, możliwe że wszyscy dwuręczni żołnierze byli kobietami bo faktycznie wydawali się trochę niźsi i mniej masywni od “tanków”
Trochę.
Kobieta podała wampirzycy broń, na rękojeści był cyngiel który uruchamiał taśmową piłę. Wolną ręką Jugernautka ściągnęła swój hełm, w sam raz na czas by uderzyć nim zbliżającą się od tyłu pijawkę. uderzenie serca później poprawiła piłą. Kobieta była biała, nie miała na głowie jednego włoska, niemal porcelanowa cera. Z czoła i skroni wystawały jej chromowane wkręty ktore wcześniej najwidoczniej przytwierdzały hełm.
- No i Miller znowu się rozbiera... - padł damski komentarz na kanale łączności.
- I znów będzie dyscyplinarka.
- Oj tam -
odezwała się sama Miller - bo mi widoczność zmniejsza. - tłumaczyła się wyszarpując piłę z Dziwadła.
- Taa…
Tatiana uśmiechnęła się mimochodem.
- Dzięki - rzuciła do kobiety, po czym zaczęła robić użytek z niezwykłej broni, skacząc od jednego Dziwadła do następnego. największym problemem obecnie, jaki miała, była jedynie wszechobecna posoka kreatur, która raz za razem zalewała jej oczy.
Z Tatianą uzbrojoną w piekielną, choć dość klasyczną w działaniu broń i z całym oddziałem pancernych “naganiaczy”, liczba “Obcych” zaczęła się powoli zmniejszać się, by w końcu przeważyć wręcz liczebność na korzyść ludzi. Juggernauci szybko zdali sobie z tego sprawę i zaczeli zachowywać się bardziej brawurowo, jakby obawiali się, że potworów może zwyczajnie dla nich zabraknąć. Grupki czterech, pięciu żołnierzy otaczały pojedyńcze Dziwadła i tam prowadzono walki dwóch, maksymalnie trzech na jednego, gdzieś kątem oka Tatiana widziała też jeden na jeden.
- Zachciało wam się zwiedzać nasze rezerwaty?! - jakaś kobieta wściekle wykrzykiwała.
- Czy to tylko ja, czy ich krew smakuje dobrze?
- cuchnie jak dupa infamisa, ty to pijesz? Denhoff jesteś obrzydliwy.
- Nie pijcie tego, możecie się uzależnić. -
rzuciła Tatiana powoli odpuszczając. Nie chciała zabierać niebiańskim wojownikom ich radości z eliminacji obcych. Po prostu przyglądała się walczącym grupkom i wkraczała tylko tam, gdzie życie juggernauta wydawało się zagrożone.

***

“Now your time has come a storm of iron in the sky,
War and murder come again, lucky if you die.”

Motorhead

“Dożynki” trwały większą część nocy. Tatiana widziała w powietrzu kilkadziesiąt dużych transporterów, pełnych wojska jak się dowiedziała. Sama zaś przeczesywała las wraz z Juggernautami.
W pewnym momencie wampirzyca usłyszała w uszach wiadomość:
- Tu jest coś ciekawego, ktoś tu załatwił Dziwadło. - Tatiana podążyła wraz z kilkoma żołnierzami do wspomnianego miejsca. Na skałach leżało ciało potwora, brakowało mu stopy, ramienia oraz głowy, kilka metrów dalej leżało ciało dziewczyny - Prwicy.
- Sama go załatwiła? - ktoś powiedział jeszcze na głos. Juggernauci okrążyli ciało dziewczyny.
- zimna
- No to kurwa niech tu zaraz wsparcie przyśle suspenser! -
padła komenda. Ktoś klęknął koło Prwicy i sprawdził jej ciało skanerem.
- Nie zdążą, straciła za dużo krwi.
- Mamy suspensery w egzo, nie?
- zapomnij, za długo się je zdejmuje, to już wsparcie szybciej przyleci.
- kurwa!
- Znam ją. Była cholernie uzdolniona. I mądra. -
powiedziała Tatiana, przyglądając się ciału. Gdyby miała chociaż płytki puls, nie wahałaby się i podała jej swoją krew, jednak w tej sytuacji... nie, wampizyca nie chciała tworzyć potomstwa. Szczególnie że aż tak dobrze dziewczyny nie znała, by założyć jak się zachowa, gdy zyska nadludzką moc.
- Mam doświadczenie w ściąganiu egzo, mogę pomóc ochotnikowi. Może zdążymy - powiedziała do żołnierzy.
Wszyscy z zebranych wystąpili do przodu powodując natychmiast chaos.
- Stać, ja jestem najstarszy stopniem i ja idę - odezwał się jeden męski głos. Juggernaut stanął przed wampirzycą.
- Proszę zaczynać.
Tatiana spaliła krew by wydobyć z siebie całą moc akceleracji i jak najszybciej uwolnić mężczyznę od egzoszkieletu.
- Instruuj mnie jak mam podłączyć potem małą. - powiedziała, odpinając szereg kabli i warstw.
W odróżnieniu od egzoszkieletu Ren czy Yula, ten nie tylko był bardziej złożony i masywny, był fizycznie przytwierdzony do licznych wkrętów, które umiejscowione były przy wszystkich stawach ciała mężczyzny, to wszystko trwało za wolno, trzeba było zbroję zwyczajnie wyszarpać uszkadzając gwinty i zaczepy. Żołnierz przyzwolił gestem głowy, był tak samo łysy jak jego koleżanka z oddziału, tak samo nienaturalnie blady. Kiedy wampirzyca zaczęła kruszyć i łamać w dłoniach metal, mężczyzna zaczął agonalnie wrzeszczeć.
- Kurwa Denhoff weź się wyłącz… - skomentowała jakaś kobieta
- Weź się sama wyłącz - zrugała ją inna - Pani się nie przejmuje ja pokażę jak to podłączyć do Czystej.
Mimo to Tatiana szepnęła:
- Przepraszam.
Starała się być jak najbardziej precyzyjna, jednak wiedziała, że nawet jeśli uszkodzi mężczyznę, będzie w stanie go podleczyć, dlatego najważniejszy wydawał jej się teraz czynnik czasu, który być może uratuje życie Prwicy.
Żołnierze nie stali jak zaklęci, kiedy poszczególne elementy pancerza rozdzielały się z ciałem juggernauty, jego towarzysze szybko zabierali je i podawali kobiecie która zakładała je na Prwicę. Gdy nie było już co zrywać i Denhoff wił się po śniegu w konwulsjach, Tatiana mogła sama pomóc przy zapinaniu młodej dziewczyny. Po wbiciu chyba dwóch tuzinów igieł Prwica była gotowa do suspensji.
- Teraz wszystko w rękach Niebian… i medycyny. - powiedziała juggernautka.
Tatiana pokiwała głową, po czym podeszła do nagiego mężczyzny.
- Jestem szybka. Powiedzcie, gdzie mam go przenieść żeby przynajmniej nie marzł.
Jakaś żołnierka machnęła ręką.
- Proszę się podpułkownikiem nie przejmować Proszę Pani. Trauma nie jest fizyczna, to nie zimno mu grozi… - inny żołnierz okrył Denhoffa metalicznym kocem.
- My nie chodzimy nago więcej niż dwa miesiące w roku, to po prostu bardzo… intymne.
- W takim razie tym bardziej doceniam poświęcenie -
powiedziała, mając nadzieję, że mężczyzna ją usłyszy.
Korzystając z chwili spokoju zaczęła śniegiem zmywać krew ze swojego ciała - przynajmniej z twarzy. Ta okrywała ją już tak grubą warstwą, że zastygając tworzyła niemal skorupę, drugą, makabryczną skórę na wampirzycy.

Po kilkunastu minutach pojawił się transporter który zabrał Prwicę oraz przywiózł Yula. Mężczyźnie też przydałaby się kąpiel. Pachniał krwią w tym własną ale wyglądał na całego. Miał na sobie aż dwa metaliczne koce. Kiedy zobaczył Tatianę podbiegł w jej kierunku, chciał chyba się jej rzucić na szyję ale wszechobecni juggernauci byli ciężką przeszkodą do wyminięcia.
- następny golas… - skomentował jakiś mężczyzna.
Twarz wampirzycy rozpromieniła się na jego widok, jednocześnie jednak zdała sobie sprawę z tego jak makabrycznie musi wyglądać. Starała się dyskretnie wytrząść z włosów resztki tkanek i krwi przeciwników i powoli ruszyła w stronę Yula. Nie przejmowała się niebiańskimi wojownikami. Czuła, że jej jednak sami zejdą z drogi.
I schodzili, nikt nie komentował też jej czy milicjanta na otwartym kanale, uszczypywali za to swojemu “gołemu” koledze. Yul miał maślane oczy przytulił się do wampirzycy kiedy tylko mógł, nic nie mówił, po prostu ją tulił.
Oparła głowę o jego pierś i objęła rękami. Miała w nosie nawet jeśli juggernauci postanowią ich skomentować albo nawet dostaną niestrawności od słodyczy, która nagle wylała się między tą dwójką. Za bardzo sama cieszyła się, że przetrwali. Znowu. Choć pewnie gdyby nie posiłki - oboje skończyliby martwi, lub co gorsza - w zastępach Legionu.
Po parudziesięciu uderzeniach serca milicjanta, jednak natura Nocnej Pumy zaczęła dawać o sobie znać. Kobieta wyswobodziła się z objęć, by stwierdzić.
- Śmierdzimy.
Mężczyzna spojrzał na nią konspiracyjnie
- Ale całkiem smaczna, chyba bym umarł gdybym nie spróbował kiedy nas dopadli.
Tylko pokiwała głową, po czym spojrzała w niebo. Mieli jeszcze trochę czasu...
- Myślisz, że możemy się urwać na tą kąpiel w strumieniu, którą sobie wymarzyłam swojego czasu?
Uśmiechnął się i wytarł okrwawiony policzek wampirzycy swoją niewiele mniej okrwawioną dłonią.
- Chyba nie mamy czasu, wojsko będzie oczyszczać rezerwat przez następne dni jeśli nie tygodnie, do świtu jest niewiele czasu, na statku zamówiłem dla ciebie bardzo szczelne pomieszczenie… z bardzo niewygodnym łóżkiem. - skrzywił się trochę.
Westchnęła teatralnie.
- No i tyle z bycia docenionym bohaterem. - zamarudziła, ale posłusznie ruszyła za Yulem.
Wojsko rozstępowało się przed Tatianą na każdym kroku, może jednak ją doceniono. Komora na statku faktycznie sprawiała wrażenie szczelnej i bezpiecznej… oraz ascetycznej i spartańskiej, gdyby nie zapewnienia Yula, wampirzyca gotowa była pomyśleć, że oto trafiła do celi.
- Wojsko to nie milicja… - uśmiechnął się krzywo Yul. - dla nich jesteśmy wszyscy lalusiami, no… może poza tobą, nigdy nie widziałem, żeby juggernauta tyle myślał nad tym czy powiedzieć co myśli czy nie.
Wampirzyca słuchała mężczyzny, przyklejona do jego ramienia. Znów westchnęła, po czym weszła do swojej celi.
- A mogłam być królową ciemności…
Yul zdejmował z siebie poszarpany kombinezon i wycierał się nim na ile się dało. Podobnie czynił z ubraniem Tatiany.
- Kim?
- Nieważne. Wiesz... sama umiem się rozebrać. -
powiedziała z uśmiechem, ale nie przerywała mu.
- Tatiana ja… - mężczyzna zatrzymał się na moment, jego oddech był ciepły - tak się bałem, że cię nie zobaczę - jego usta opadły na nagie, ochlapane wnętrznościami plecy wampirzycy.
Zamruczała cicho. Choć sama potwornie się o niego bała, nie potrafiła mu o tym powiedzieć. To nie było w jej stylu, a jednak chciała mu pokazać jak bardzo jest ważny dla niej.
- Słuchaj... bo jakbyś chciał... w sumie nie wiem jakie są zwyczaje... no ale jakbyś chciał to jakoś klepnąć, znaczy się oficjalnie ustanowić, znaczy... no jakbyś chciał żebym była twoją żoną... czy tam samicą... to ja nie mam nic przeciwko.
Yul obrócił się twarzą do Tatiany, jego szczęka opadła.
- … Tak! jeśli mnie chcesz to jasne, oczywiście! - lepiący się od posoki nagi mężczyzna ujął równie polepioną kobietę w tali i uniósł do góry.
Spojrzała na niego, marszcząc brwi, ale w jej oczach tliła się radość.
- Jeśli fizycznie martwa żona ci nie przeszkadza... - objęła go za szyję.
Mężczyzna wtulił twarz w dekolt wampirzycy, pieścił go językiem… co chwilę wyjmując ręką z ust coś co musiało być czyimś futrem… albo flakiem.
- Ugh, przestań, fuj - zaśmiała się, po czym spoważniała, głaszcząc mężczyznę po policzku - Nie dziś. Zbyt wielu dziś zginęło... - na myśl o Prwicy poczuła uścisk w gardle - Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co my.
Mężczyzna zrozumiał, postawił kobietę na ziemi i pocałował w czoło.
- Prześpij się, zawsze możesz zmienić zdanie. - uśmiechnął się.
Pokiwała głową, po czym zastosowała się do jego rady. Leżąc na twardym posłaniu, zapytała jeszcze:
- Co teraz? Co będzie z ludźmi z rezerwatu?
- Nie wiem -
odpowiedział szczerze Yul - nie wiem ilu zostało w rezerwacie ludzi… Wojsko ma już swoje rozkazy, mówiłem ci że jesteśmy przygotowani na kontakt, jakikolwiek by to kontakt nie był…
- A co z nami? Tobą i mną?
- Z tego co zrozumiałem, zostałaś wezwana na spotkanie z Radą, lecimy do stolicy! ja nigdy tam nie byłem. Ja zaś… tylko ty możesz mnie zwolnić ze swojej służby.
- Chciałbyś... za dobrze grzejesz. -
uśmiechnęła się sennie - A czy jako mój... mąż. Tak to się mówi? Jako mój mąż też będziesz Szlachcicem? Co to w ogóle dla was oznacza, bo ja mam... trochę przestarzałe informacje.
Yul zaśmiał się.
- Oczywiście, że nie. Szlachcicem nie można się urodzić czy wżenić się, załatwić sobie w żaden sposób. To tytuł zarezerwowany dla jednostek, które zostały uznane przez Radę za godne naśladowania, posiadające przymioty potrafiące inspirować. Szlachcicami zostają weterani, wybitni uczeni, artyści. Wiem, że w twoim przypadku było trochę inaczej, ale szlachectwo to wciąż szlachectwo. Oczywiście ktoś taki jest wciąż wolny by wybierać sobie partnerów jacy mu odpowiadają, ale taki ktoś nie ma z tego powodu żadnych przywilejów choć oczywiście jest dumny.
Choć nie do końca tego się chciała dowiedzieć na temat małżeństwa, Tatiana pokiwała głową i zamknęła oczy. - Dobranoc. - szepnęła.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline