Z ustami pełnymi chleba, którym zagryzał całkiem smaczną zupę de Ayolas w milczeniu przypatrywał się wymianie zdań między wspólnikami a kapitanem, łypiąc tylko okiem to na jednego, to na drugiego. Zapewne szczerzyłby zębiska, jak to zwykł robić, ale siłą woli zwalczył przyzwyczajenie, które w tym wypadku skutkowałoby poplamieniem polewką kubraka, koszuli i Myrmydia wie czego jeszcze.
Wesołe iskierki w oczach zdradzały jednak, że bawi się świetnie, mimo gęstniejącej atmosfery i coraz słabiej skrywanych gróźb w głosie i słowach Weila. W końcu jednak kilku opornych odpuściło i gromy ciskane z kapitańskich oczu jakby straciły na sile. - Chodźmy więc. Vamos. - Powiedział, odsuwając pustą miskę od siebie.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |