Sebastianowi wydawało się, że pozostali widzieli co kombinują żołnierze, ale najwyraźniej mylił się. I Jimmy i Siren zachowywali się trochę niepokojąco jak gdyby w ogóle nie wiedzieli co się wokół nich dzieje. Sebastiana również lekko zirytowało przeszkadzanie Jimmiego w dochodzeniu do prawdy. Prawda była taka, że podwodne miasto rzeczywiście istniało, a sadzawka była czymś rodzaju przejścia. Być może jeden wyjściem z sierocińca - pytaniem było tylko która strona przejścia jest gorsza. Po drugiej stronie nie było ludzi... ale po tej stronie być może niedługo również nie będzie ludzi. Tamci doskonale wiedzą czym są, a ci tu nie. Co jest ważniejsze? A raczej: bezpieczniejsze? Zło, czy Chaos? Na ten moment Sebastian wybrał Chaos.
- Jakbyś słyszał jeszcze dzwony to krzyknij moje imię: Sebastian. - i zanim Jimmy zdążył zaprotestować to już Sebastian poszedł bardzo ostrożnie w kierunku żołnierzy. Działał niemalże wbrew sobie, ale musiał być pewien. Czy to już tu, czy to już teraz. W myślach odmawiał Zdrowaśki z jak największą ostrożnością starając się zobaczyć - chociażby z daleka - co robili żołnierze. Spodziewał się najgorszego i dlatego jedną rękę już trzymał na ustach na wypadek, gdyby miał krzyczeć, czy wymiotować. Nie mógł sobie na to pozwolić, aby go widzieli. Gdyby uznał, że podchody są zbyt trudne i szansa dostrzeżenia go olbrzymia to wycofa się. Życie jest ważniejsze niż ta wiedza. Miał nadzieję, że mały czarny rzeczywiście powie mu o dzwonach. To będzie bardzo ważna informacja.
Oprócz powyższego, oczywiście włącznie z wyjściem niezauważenie z parku, Sebastian zachowywał się normalnie, jak to zawsze. Małomównie, ale równocześnie niemrukliwie. Gotów do rozmowy i zabawy z kimkolwiek, jedzący tyle jedzenia ile średnio dzieci zjadały i ogólnie starając się w żadnym kierunku nie odbiegać od normy. Nie tak jak Nathan, czy Oktawian. Normalnie. Przeciętnie. Średnio. Wszystko składało się z liczb i wystarczyło odpowiednio szybko liczyć i reagować. Również zgodnie z wcześniejszą obietnicą zagada do Janusza o pomoc przy Michaelu, no i sam będzie również szedł na taką eskapadę. Nie bardzo wiedział, czy Michael jest policzalny, czy nie - i dlatego chciał go zobaczyć. Jeżeli nie jest policzalny to znaczy, że ilość zmniejsza się lawinowo. Oczywiście nikomu nie wyjawiał swoich myśli. Nikomu nie wolno ufać. Z uśmiechem na twarzy i rozmawiając o niczym. |