Scena 10 - “Khogir Waleczny”, czyli zbrodnia i kara cz. I
Tymczasem, nieopodal, kilka lat temu, ale jakby teraz…
Las był gęsty, ściemniło już się dostatecznie, by bez obaw zaczaić się w zaroślach nieopodal nowego obozowiska orków. Obozowiska takie wyrastały ostatnio jak grzyby po deszczu. W ukryciu dwa krasnoludy podczołgiwały się na skraj wąwozu i teraz oceniały sytuację. Przez zmrok, nie sposób było zobaczyć ich twarzy, ale krasnoludy dobrze widziały po ćmoku.
- Czas dowieść, że Grinmork, jest coś wart. Chyba tym razem już nie stchórzysz Khogirze? - wsparty na łokciach młody Grinmork splunął w bok, jakby sugerując coś zgoła innego.
Krasnolud, który został nazwany Khogirem, przeklął najpierw bezgłośnie, po czym rzekł.
- Nie damy im rady, spójrz ilu ich jest.
- Czternastu tchórzu! Co to ledwo ponad tuzin orków na dwóch krasnoludów?! - oburzył się Grinmork
- Śmierdzą za stu, ale ja tam widzę siedmiu, Grinmorku. Jesteś pewien, że nie za dużo tej gorzałki? - Khogir spojrzał z niechęcią, widząc jak młody krasnolud bierze kolejny łyk. - Zresztą nie ma to znaczenia, siedmiu to też za dużo na twoją pierwszą walkę, wracamy do Miradu, za dużo wypiłeś.
- Gdy krasnolud bracie rzuca się w wir walki, nieważne ilu ma przeciwko sobie. Jeśli kto ma odrobinę rozumu spieprza ile sił w nogach, póki jeszcze mu jakieś zostały, hehe!
- Gordul! Grinmork, zmiłuj się! To są orki!
- A więc?
- Nie uciekną…
- He He!
- …
Chwilę ciszy wypełniła narastająca kakofonia lokalnego robactwa.
- Tym lepiej, tym lepiej... - Grinmork wstał nie bacząc na to, że jakiś ork-półgłówek może go zauważyć - Dajże jeszcze trochę gorzałki, bo mnie na jedną nogę przechyla- rzucił obiektywnie patrząc, niezbyt ciekawym żartem, po czym nie czekając na swojego mentora, sam sięgnął po bukłak leżący nieopodal i wychylił kilka potężnych łyków. - Jestem synem Toruna Aelin Fohr, Wielkiego Dowódcy Stalowych Toporów!
- Grinmork! Ciszej na bogów! Usłyszą cię!
[...]