Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2017, 21:33   #18
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese sprawnie zeskoczyła z padającego konia. Zwierze wierzgnęło uderzając ją. Wampirzyca prawie nie poczuła uderzenia, za to znacznie pomogło to w uniknięciu kolejnego lecącego w jej stronę bełtu. To będzie ich dużo kosztowało… bardzo dużo. Nie zwracając uwagi na swych towarzyszy wampirzyca puściła w obieg krew. Szybko wymówiła kilka słów, słysząc jak pod sam koniec dźwięk zwalnia. Przeciwnicy wystrzelili kolejną salwę, która dla wampirzycy niemal zatrzymała się w locie. Pewnym krokiem ruszyła w stronę kuszników, odpychając po drodze kilka bełtów, które miały trafić w nią bądź w jej towarzyszy. Popełniła błąd, ah tak musiała to przyznać przed sobą, że popełniła błąd. Czuła jak powietrze wokół stawia jej dziwny opór. Puściła w obieg więcej krwi czując jak wpływa w jej mięśnie, suknia napięła się, a z nici wydobył się dziwnie spowolniony dźwięk pękania.


tura 1
rzut na percepcję+ czujność 6,2,1,10 (st -2) - nie wyczuła zagrożenia

tura 2
użycie temporis poziom 5 okult + inteligencja (3+4) + siła woli po obrażeniu, by się skupić - 1 - 8,8,6,4,4,10,8, (dificulty 7) - 5 sukcesów


Uśmiechnęła się do przeciwników, używając prezencji i zobaczyła jak jeden z mężczyzn powoli wyrusza jej naprzeciw. Gdy spotkali się, do jej uszu dobiegł dźwięk powolnego rżenia konia. Bełty dotarły na miejsce gdzie stała przed użyciem swego niezwykłego daru. Chwyciła mężczyznę, który ruszył jej naprzeciw i jednym ruchem złamała mu kark. Kątem oka widziała jak, reszta zaczyna się obracać w jej stronę. Dopadła dwóch, chwytając ich za gardła. Ze smakiem wbiła kły w jednego z nich. Drugi wił się w jej ręce. Słyszała jego spowolniony krzyk, do jej nozdrzy dotarł zapach jego moczu gdy jego kumpel zawisł martwy w jej ręce. Puściła truchło i wbiła kły w trzymanego w garści mężczyznę, jednocześnie osłaniając się przed kolejnym bełtem z kuszy. Tak chętnie delektowałaby się tą krwią, tak cudownie przepełnioną strachem.

zauroczenie wygląd +empatia (trudność jego siła woli) rzut : 8 kości 2,6,4,6,7,10,5,7, przerzucam 10 - 8, w sumie przy st 7 4 sukcesy - chłopak jest mój na miesiąc


Jeden z mężczyzn zaczął uciekać, drugi patrzył na nią z mieszaniną strachu i fascynacji. Wampirzyca wyminęła go uśmiechając się. Dopadła jego kumpla i wgryzła się mu w szyję. Piła łapczywie czując, że czas wraca do normy. Zalizała rany i wypuściła martwe ciało. Odetchnęła głęboko i obejrzała się na pozostałego przy życiu mężczyznę. Podszedł do niej niemal na czworakach i zaczął obejmować jej suknię. Widziała w jego oczach głód, pożądanie. Uśmiechnęła się.
- Czy jest tu ktoś jeszcze?

Ciemność oświetlona jedynie naturalnymi światłami nocy. Oczywiście tutaj nie było nikogo, poza Agnese, dwójką rannych oraz mężczyzną, który radby robić za psa, żeby tylko wampirzyca udzieliła mu swoich łask. Wewnątrz jego oczu czaiło się jedynie zwierzęce pożądanie oraz uwielbienie, choć poza tymi dwoma uczuciami, dalej była jedynie pustka.


Jakby człowiek ów był potwornie prymitywny. Najprawdopodobniej zresztą właśnie była to prawda. Bandzior bowiem na szlaku, cóż więcej mógłby chcieć, jak pić, chędożyć, walić po pysku kułakiem? Teraz jednak mężczyzna opadł na kolana chcąc całować jej pantofelki pochylił się do stóp wampirzycy. Jednak nie, nie pocałować, wylizać! Gębę miał rozdziawioną, zaś z rozwartych ust skapywała mu kroplami ślina. Śmierdział tanim bimbrem, brudem oraz smrodem niemytej od lat skóry. Przed nimi zaś rozciągała się wieś, pozornie pusta, jednak Agnese jakimś podświadomym zmysłem czuła, że coś tam na nią jeszcze czeka, coś wrednego, niebezpiecznego, ale coś stanowiącego jedynie pewną próbę.

Agnese stała dumna, wyprostowana oraz rzucająca dumne słowa w przestrzeń. Oczywiście wredny los natychmiast jej na to wyzwanie odpowiedział. Przed wampirzycą wyłoniło się może dwadzieścia, może dwa tuziny sylwetek w zwykłych chłopskich odzieniach. Pół na pół mężczyzn i kobiet. Starszych, młodszych, ubranych w normalne sukmany oraz spódnice. Zwykłe stroje. Każda jednak osoba trzymała w ręku a to widły, a to tasak, a to nóż kuchenny lub łopatę. Każda miała mord w swoim spojrzeniu zaś twarz wykrzywioną. Wydawało się, że ktoś tam powłóczy nogą, nie zdając sobie sprawy, że jest złamana. Paru innych miało jakąś ranę, któraś spośród kobiet miała dziecko pod sercem, wyglądała wręcz, jakby lada moment nadchodziło rozwiązanie. Jednak nie obchodziło jej to, biegła jak pozostali wieśniacy. Kiedy któryś upadał, potykając się lub będąc popychanym przez innych, podnosił się i kuśtykając ruszał dalej. Wyjąc wszyscy rzucili się na wampirzycę ignorując resztą, jakby stanowiła kiełbasę, oni zaś byli psami. Mieli wprawdzie parędziesiąt metrów do pokonania, ale choć biegli niezgrabnie, to całkiem szybko.

Wampirzyca przeklęła cicho pod nosem.
- Biegnij w stronę wisielca i daj znać moim ludziom by uciekali. - Wampirzyca patrzyła jak mężczyzna rusza biegiem… co tu się działo do kroćset. Skupiła się i ponownie użyła swego daru. Zobaczyła jak tłum zwalnia w nienaturalny sposób. Skupiła się na jednym z ludzi, starając się zobaczyć jego aurę. Gdy tylko zebrała co nieco informacji sama zaczęła biec w stronę w stronę powozów.

użycie temporis poziom 5 okult + inteligencja (3+4) 3,8,5,2,9,9,2 - 3 sukcesy

widzenie aury st 7 percepcja + empatia 6,10,6,4,7 , przerzucona 10 -7 w sumie 3 sukcesy


Posłuszny wampirzycy mężczyzna ruszył pędem w kierunku dwójki rannych. Wilenna właściwie już się podniosła, widząc, że wszystko w porządku. Przez jej ramię przechodziła na wylot strzała. Lepiej stanowczo, że właśnie tak, niż tkwiłaby w środku, co powodowałoby konieczność cięcia rany. Gorzej jednak było z Alessio. Bełt w tyłku nawet jeśli nie wbity głęboko, to jednak uniemożliwiał chodzenie. Leżał więc na brzuchu oraz mówił takie słowa w języku faerie, że mógłby zawstydzić nawet szewca z przedmieść Subury. Przynajmniej tak się wampirzycy wydawało, bowiem nie znała tego języka, ale gwałtowność oraz nerwy wypowiedzi pozwalały się domyśleć przeklinania.

Wysłany poleceniem Agnese człowiek dobiegł do wisielca i dopiero wtedy, wierny dokładnemu poleceniu powiedział.
- Uciekajcie, kurwa wasza mać, pojebane fiuty. Jaśnie pierdolona kurwa pani każe – oznajmił charkotliwie nieco, jednak dosyć pewnie, barwnym, klasycznym dla swojego obyczaju językiem.

Alessio nie mógł się specjalnie szybko ruszać, ale Wilenna wzięła go pod ramię, podrzucając niczym lalkę. Pomógł jej oczywiście trochę, mógł zresztą oprzeć się na jednej nodze oraz kuśtykać i tak we dwoje ruszyli powolnym krokiem ku odległemu o kilkaset metrów rzędowi powozów. Tamci pozostali kompani nie mieli szans w nocy widzieć, co się stało, ale innego wyjścia, niż zmierzać w ich kierunku, nie było. Natomiast mężczyzna wypełniwszy polecenie pani, po prostu zaczął do niej wracać.

Tymczasem wampirzyca chwilkę przypatrywała się biegnącej hordzie chłopów. Nadwrażliwość pokazywała ich wnętrza, pokręcone szaleństwem. Dominowały wewnątrz jej aury dynamicznie zmieniające się, hipnotyzujące, fraktalowe wzory. Nagle jednak to wszystko było rozrywane, niszczone, przewracane niczym szmata wyrzymana czyjąś ręką, ażeby ponownie się połączyć w ów psychodeliczny wzór, który po chwili ponownie był niszczony kompletnie. Istny chocholi taniec. Dominowała spośród barw czerń, zieleń oraz ciemna purpura przechodząca w jakiś fiolet. Właściwie wszyscy mieli podobne wzory pod względem wyglądu i wszyscy zbliżali się do Agnese, która zdecydowała się na klasyczny odwrót.

Bez problemu mogła wyprzedzić wszystkich. Biegnącego ku niej, będącego pod wpływem Prezencji bandziora oraz dwójkę ranionych podwładnych, którzy poruszali się dosyć wolno.

Wampirzyca dołączyła do rannych. Pozwoliła krwi wzmocnić mięśnie i po prostu podniosła Alessio. Znacznie przyspieszyło to tempo.
- Willenno biegnij uprzedzić pozostałych. A ty - wskazała na rozbójnika. - osłaniaj nas.

użycie temporis poziom 5 okult + inteligencja (3+4) 10,2,7,3,9,7,10, - 6, 5 - 4 sukcesy


Gdy dziewczyna ruszyła w stronę karawany, ponownie spowolniła czas. Faeri spojrzał na nią przerażony gdy spokojnie maszerując zdawało się, że biegnie szybciej niż najszybszy z ludzi. Objęła go mocno jednak nie opuściła wzroku. Pozostawiła w tyle rozbójnika. Widziała Willenę, która biegnąc poruszała się troszkę wolniej niż oni. Zwolniła tuż przed karawaną i odstawiła mężczyznę. Pozwoliła by kobieta dobiegła pierwsza. W ich stronę wybiegł Borso, by pomóc przy rannym. Łucznicy już przygotowali się do ostrzelania motłochu. Kazała załadować rannych do swojej karocy i gdy tylko zajęli miejsca poczuła jak pojazd rusza. Oceniła, które z nich jest bardziej ranne.

Rozbójnik rzeczywiście biegł z tyłu, ale biegł. Po prostu pędził za nią osłaniając od teoretycznego ataku, którego być jeszcze nie mogło ze względu na odległość, albo od ewentualnych strzał, tyle że nikt z napastników nie posiadał nawet procy. Mogli właściwie co najwyżej obrzucić ich kamieniami i stekiem przekleństw. Wiadomo, biorąc pod uwagę dyscyplinę, której użyła wampirzyca został daleko z tyłu, ale biegł mniej więcej około Wilenny.

Tymczasem rzeczywiście obstawa zauważyła, co się dzieje. Zaczęli strzelać. Oczywiście trafiali, z takiej odległości nie mogli chybiać. Wszyscy wieśniacy powinni uciekać, rozproszyć się, ale nie ci. Ci mając strzały w piersiach, w bebechach, póki żyli, ruszali się, póki mogli, parli do przodu, póki byli w stanie czołgali się w kierunku wampirzycy, jakby nic innego ich nie interesowało. Parli niezważający na strzały, potem zaś na miecze oraz topory, które przekłuwały ich, cięły. Bowiem obstawa, widząc, że pociski nie wystarczają, zeskoczyła z wozów oraz zaczęła ręcznie tłuc. Krew chlapała, konie kwiczały, nawet takie należące do wampirzycy, nieco bardziej przyzwyczajone do zapachu krwi, posiadały jakąś wytrzymałość jednak.

Agnese słyszała za zasłonką karety odgłosy, krzyki, świst broni oraz dziwaczne jęki, które stanowiły dowód, że ktoś zrobił coś tym ludziom z biednej wioski. Bowiem niewątpliwie owi napastnicy to byli wieśniacy z sielskiego Bracciano. Kiedy żołnierze bili się, lub raczej masakrowali oszalałe chłopstwo, wampirzyca zerknęła na dwójkę rannych. Wprawdzie wampirzyca na medycynie oraz tego typu skaleczeniach, ranach etc. znała się tyle, co kura na pieprzu, ale wiedziała po prostu tyle, ile dowolna inna osoba z jakiejś ulicy. Wilenna siedziała blada, ale nad podziw trzymała się. Bełt przeszedł jej ramię, lecz niegłęboko pod skórą, może najwyżej leciutko naruszając mięsień. Kwestia wyciągnięcia go, czyli przedtem ułamania, zaś potem uczynienia czegoś zapobiegającego papraniu się skaleczenia. Inaczej było z faerie. Miał bełt w mięśni wbity, prosto w lewy pośladek na jakieś dwa cale, może dwa i pół. Trzeba było rozciąć mu ubranie, rozciąć ranę oraz wydostać bełt, zanim cokolwiek zaczęło się robić. Później identycznie jak przy Wilennie. Obydwie rany nie były groźne pod warunkiem, że nie będzie powikłań, zaś Alessio, jako faerie, najwyżej ucierpi wyłącznie na dumie. Wilenna była natomiast człowiekiem, czyli ewentualnie istniała większa groźba, że coś nie zagra. Przynajmniej właśnie tak wyglądało na niewprawne oko wampirzej piękności.


Kareta powoli ruszała ku wsi, zaraz potem, jak wycia szaleńców oraz świst oręża ściszył się. Inne drogi nie było, ale czy wioska była pusta, a jeśli tak, czy warto było ją przeszukać, żeby sprawić, co się stało? Było to ryzyko, ale kto wie, mogło dać jakieś odpowiedzi. Jednak może lepiej nic nie robić, spróbować przejechać oraz udawać, że to pospolita banda szaleńców?
- Pani – usłyszała niespokojny głos Kowalskiego, który podbiegł do drzwi karety – jak moja córka? - pytał niespokojny – oraz co mamy zrobić z takim jednym, co przybiegł oraz upiera się, że musi panią osłaniać?

Agnese cały czas obserwowała rannych. Popełniła błąd… duży błąd. Mogła im pomóc. Krew wampirów miała wielką moc. Pozostawało pytanie czy zgodzą się na tą pomoc.
- Niech idzie przy powozie i go osłania. Zajmę się nim później. - Wampirzyca spojrzała na Kowalskiego. - Macie w tej swojej drużynie medyka?
- Tak pani, ja jestem odpowiednio wykwalifikowanym medykiem. - odpowiedział Kowalski. - Zajmę się córką i tym drugim panem, jeśli uważa pani, że nim także powinienem.
- Ojciec jest bardzo dobry przy leczeniu chorób oraz ran. - wyjaśniła coraz bledsza Wilenna. - Pani pozwoli, udam się do niego.
- Proszę zatrzymać. Tylko na moment - odezwał się jeszcze Kowalski.
- Wskakuj. Będziemy jechać dalej. - Wampirzyca otworzyła drzwi. - Zajmij się nimi, a ja rozejrzę się po okolicy.

Nim mężczyzna zdążył zareagować Agnese wyskoczyła z karocy. Po chwili przy jej boku stanęła Gilla.
- Pomóż mu, jeśli będzie tego potrzebował. - Wampirzyca rozejrzała się i skupiła na sobie, zastanawiając się ile ma czasu do świtu. - Chcę rozejrzeć się po tej wsi, a będziecie mnie tylko spowalniać.
- Poradzę sobie sam, zaś tutaj będę potrzebował nieco miejsca. - usłyszała jeszcze głos Kowalskiego, kiedy ruszyła do przodu.
 
Aiko jest offline