Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2017, 15:02   #19
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Do wioski faktycznie powozy jechały dosyć powoli, były bowiem solidnymi landarami objuczonymi ludźmi oraz stertą pakunków. Sama dobiegłaby wiele szybciej i tak się zresztą stało. Cisza, totalna cisza panowała we wsi. Chałupy stały obok siebie, stare oraz zmurszałe. Trudno powiedzieć, co to było, ale coś poczuła nie takiego. Zmysły wampirzycy nie kłamały. Pustka. Jednak pośród tej pustki, a może dziwny zapach w powietrzu, a może kompletny brak jakiegokolwiek odgłosu, czuła się nieswojo. Przecież sama była drapieżcą jednym z największych na italskiej ziemi. Jednak tutaj czuła coś innego, niepokojącego niezmiernie, takiego, że nawet potężny wampir zastanowiłby się nad wspomnianym uczuciem. Ewentualnie było to jedynie bezsensowne, nieistotne mrowienie, które wynikało z podniecenia niedawno przebytą walką? Agnese ruszyła przez wieś. Właściwie nie wiadomo czemu, ciągnęło ją do starego młyna na krańcu zabudowań. Może dlatego, że jedynie on się obracał oraz jako jedyny poruszał? Budynek miał zaiste dziwny posmak zła, które mogła wyczuć nawet bez użycia swoich nadzwyczajnych umiejętności charakterystycznych dla jej krwiopijczego gatunku.


Podeszła do furtki młyna od drugiej strony. Była otwarta. Wydostawała się przez nią łuna czerwonego światła. Ruszyła furtkę wchodząc do wnętrza. Wampirzyca wyostrzyła swoje zmysły i po chwili pojawiła się przed jej oczami jedna z dziwniejszych oraz najgroźniejszych aur jakie widziała w swoim nieżyciu. Dominowała w niej czerń, przez którą przemykały purpurowo fioletowy kolor, głęboka czerwień i setki innych podobnych, podobne do pędzącej dzikiej zwierzymy. Zatrzymała się na chwilę. Czuła to. Był tu niedawno inny wampir, niewątpliwie. Pojawił się, a potem zaś opuścił to miejsce. Wolałaby tam nie wchodzić. Szybko jednak dostrzegła, że poza przytłaczającą aurą jest tam coś jeszcze. Ostrożnie wkroczyła do środka. Tak jak się spodziewała pod ścianami stały dzieci. Kilkoro dzieci ubranych w wiejskie stroje. Pewnie z tej wsi. Kilkoro innych leżało już na ziemi. Wszystkie były mocno osłabione, jako wampir szybko zorientowała się dlaczego. Wypito z nich sporo krwi i po prostu mają jej zbyt mało. Wampirzyca rozejrzała się po pomieszczeniu szukając zagrożenia.


Przy dalszej części ściany znajdował się mechanizm wiatrakowy prowadzący ku górze, zaś na środku wymalowany pentagram. Czerwienił się oraz świecił. Właśnie wspomniane świecenie wydzielało ową łunę wychodzącą leciutko za bramkę młyna. Znała takie gierki. Ktoś przywołał tu demona, ktoś spośród spokrewnionych. Uważnie przyglądała się się czerwieniejącym na ziemi symbolom. Przygryzła wargę. Jeśli będzie chciała się tego czegoś pozbyć musi to zniszczyć… nie ma nic prostszego. Żeby chociaż była jak normalny wampir, zimna. Przygryzła wargę i przykucnęła. Dzieci obejrzały się na nią.

charyzma+występy 8,2,7,9,8,4 st 7 - 4 sukcesy
Wspaniały wynik, cała gromadka ogarnięta


Uśmiechnęła się do nich. Mówiła do nich czule, słodko.
- No maleństwa, chodźmy stąd. - Jej głos niósł się po pomieszczeniu. Przytomne dzieci powoli zaczęły się poruszać w stronę wyjścia. Agnese podniosła się i podeszła do pierwszego nieprzytomnego. Czegokolwiek by nie planowała zrobić musiała je stąd wyprowadzić.

Nagle maszyny ruszyły. Huk uderzył w wyczulone uszy wampirzycy. Zasłoniła je dłońmi, starając się przytępić zmysły. Ściany zaczęły jakby pulsować tą czernią i nim zdążyła się z tym oswoić ten dziwny cień zerwał się i zaatakował ją. Grabie, miotły, widły czy cokolwiek spośród narzędzi, które znajdowały się w młynie, zerwały się i ruszyły w jej stronę, starając się przyszpilić ją do ściany. Agnese skuliła się i skupiła. Jeszcze raz użyła swojej ulubionej dyscypliny.

użycie temporis poziom 5 okult + inteligencja +1 SW (3+4) - st 7 z uwagi na trudne warunki 10,9,5,3,6,5,8,- 8, 4+1 - 5 sukcesów


Gdy tylko poczuła jak czas zwalnia zerwała się i ruszyła by zebrać dzieciaki. Teraz już głośno przeklinała swoje miękki martwe serce. Gdy puściła w obieg więcej krwi by pomóc sobie podnosząc trzecie dziecko, poczuła że niebezpiecznie dużo straciła już tej nocy krwi. Kątem oka widziała jak cienie ze ścian formują setki włóczni, które powoli ruszają w jej kierunku. Szybko wyrzuciła kilka maluchów przez drzwi i zatrzasnęła je by włócznie, które sekundę później wbiły się w drewno nie trafiły w dzieciaki.

Wszystko zaczęło się walić. Wtedy też do jej nozdrzy dotarł niepokojący zapach. Gorąc. A chwilę po nim ogień, potwornie który śmierdzący, trawiący nozdrza niczym choroba. Już sama jego obecność sprawiła, że Agnese zemdliło. Wampirzyca poczuła, że jest na krawędzi. Świat zaczynał nabierać czerwonych barw, kły powoli wysuwały się z dziąseł. Do tego widziała jak powoli formuje się przed nią to coś. Istota z czerni, złożona jakby z fragmentów maszyny oraz worków, groteskowa do szaleństwa oraz szaleńczo niebezpieczna. Chwyciła ostatnią dwójkę dzieciaków i ruszyła w stronę drzwi.

rzut na szał - samokontrola 6,5,4,5 - jeden sukces - udało się jej opanować, choć nie było łatwo


Czuła jak oddalając się nabierał pewności, że bestia w niej się uspokaja. Wypadła na zewnątrz i odrzuciła dzieci prawie za płotem. Obejrzała się na płonący wiatrak.

rzut na szał - samokontrola 6,7,3,10- kolejne 3 sukcesy szał opanowany, tym razem było wiele lepiej


Podbiegła i chwyciła leżące tuż przy młynie nieprzytomne dzieciaki i ruszyła z nimi w stronę płotu. Była głodna. Do tego czas jakby nagle urwał się spod jej kontroli i nagle wszystko wybuchło. Hałas, ciepło. Pod palcami czuła pulsowanie vitae w drobnych ciałkach, które niosła. Bestia pełzła pod jej skórą. Niemal słyszała w uszach bicie drobnych serduszek. Zerknęła tylko jak daleko jest reszta. czy ktokolwiek zobaczył co się dzieje i ruszył w jej stronę.

Ratująca dziatki niewinne wampirzyca mogła jednym istotom jej gatunku wydawać się śmieszna, innym szalona, jednak byli również tacy, którzy potrafiliby jej pogratulować właściwej postawy. Wśród drapieżców spijających krew swoich ofiar byli bowiem rozmaici dranie, ale też całkiem przyzwoici oraz cała masa stanów pośrednich. Agnese jednak nie myślała o filozofii. Pędziła uciekając przez wieś razem z gromadą dzieci, z których część szła, część niosła ona sama, zaś za nią pozostał płonący wiatrak. Wyschnięte drewno, pełne kurzu, błyskawicznie zajmowało się ogniem, ale nie przeszkadzało to widać istocie, która przebywała wewnątrz.

Wampirzyca dotarła z dziećmi na skraj wsi, zaś karawana właśnie do niej podjechała. Jedyna droga wiodła bowiem właśnie przez wioskę. Ochrona osobista Agnese oraz ludzie Kowalskiego wyskoczyli na widok swojej pani oraz płomienia na odległym wiatraku. Czyżby dalsza część pułapki? Całkiem możliwe, bowiem gdyby Agnese odwróciła się, dojrzałaby, jak nagle cały wiatrak uniósł się w powietrze, niczym targnięty szalonym wybuchem, który wręcz rozerwał jego górną część. Ciekawe jednak, że wybuch był bezgłośny, tylko ogień rozprysnął wokoło, zaś spośród resztek wyskoczyła pokraczna istota przypominająca skrzyżowanie żaby oraz hieny. Była czarna niczym smoła, tylko łapy żarzyły jej się niczym płomienie. Skoczyła na dach pierwszej chałupy, najbliższej młynowi. Ten zajął się ogniem, bowiem strzecha bez najmniejszych problemów poddała się żarzącym łapom tajemniczej istoty. Potem skoczyła na kolejny dach oraz kolejny, ciągnąc za sobą szlak nagle rozniecających się ognisk. Pędziła w stronę wampirzycy, która już stała na skraju oczywiście słysząc, co się dzieje oraz wydzielała cuchnący smród.

Cała ochrona zaczęła strzelać. Kusze poszły w ruch. Nawet ranni. Wampirzyca widziała, jak Wilenna unosi do oka broń oraz wypuszcza bełt, potem zaś naciąga niewielką korbką cięciwę, żeby wypuścić kolejną. Alessio, który zdaje się się także poczuł się lepiej coś inkantował oświetlając jasnym światłem złowrogiego stwora. Wspomniane zaklęcie chyba jakoś tamtemu nieco przeszkadzało, bo zwolnił pęd. Inni także strzelali i choć teoretycznie zwykłe bełty nie powinny wiele wyrządzić krzywdy takim istotom, to wampirzycy zdawało się, że jednak po niektórych tamten syczał z potężnego bólu, który mu sprawiały, zaś inne traktował niczym patyki. Jednak nie wiadomo było, czy ten grad pocisków będzie w stanie go powstrzymać.
 
Kelly jest offline