Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2017, 15:10   #24
sickboi
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
W domu Cecylii Metelli było duszno. Nie było to spowodowane panującą na zewnątrz spiekotą, czy pozamykanymi drzwiami. Niewolnicy doskonale wywiązywali się ze swoich zadań i pilnowali, by przez willę swobodnie przepływał delikatny wietrzyk. Na tyle mocny, aby przynieść ochłodzenia, ale jednocześnie na tyle słaby, by nie skończyć z katarem. Tym co przytłaczało Marcusa była panująca w posiadłości atmosfera. Ciężka, gęsta i ponura. Rozpacz emanująca z Roscjusza rozlewała się nie tylko po zajmowanym przez niego i jego rodzinę skrzydle, lecz po całym domu. Metella, krzykliwa i wylewna, również skrywała zdenerwowanie nie mając pewności, czy pod jej dachem przebywa morderca, czy kozioł ofiarny. Stąd też Crastinus nie zdziwił się widząc jakie stosunki panują między członkami zbiegłej z Amerii familii. Był niemal pewien, że żona Sekstusa bardzo żałowała, że nie jest Gorgoną z kłębowiskiem syczących węży na głowie i wzrokiem zamieniającym ludzi w kamień. Zapewne wolałaby widzieć swego męża jako zimny głaz. Marcus już szykował w głowie jakieś odpowiednie porównanie do swojego związku z Reginą, harmonijnego, pełnego miłości i zaufania. Nie zdążył jednak uformować słów w umyśle. Jego uwagę rozproszyło spojrzenie ciemnobrązowych oczu starszej córki Roscjusza. W pierwszej chwili plebejuszowi zdawało się, że dziewczyna jest zwyczajnie ciekawa nowych gości. Szczególnie teraz, przebywając w zamknięciu. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że patrzyła się wprost na niego i uśmiechała.

Trwało to nie dłużej niż mgnienie oka. Młoda kobieta poruszyła wargami wypowiadając jakieś słowo, którego Marcus nie zrozumiał i zniknęła za kotarą. Weteran liczył, że wychyli się jeszcze na moment i będzie mógł się jej jeszcze lepiej przyjrzeć. Zdążył już zauważyć, że była uderzająco piękna, a jego wyobraźnia zaczęła robić swoje. Bez wątpienia biała suknia Roscji Starszej skrywała ciało, którego nie powstydziłaby się Diana, a może i nawet sama Wenus. Crastinus poczuł wnet przyjemne mrowienie w kroczu, ale zaraz też wrócił myślami do sprawy Roscjusza. Nie było na miejscu baraszkowanie z córką człowieka, któremu miał pomóc. Nawet jeśli były to tylko wyobrażenia. Poza tym był przecież żonaty!

-No, Junono. Pilnuj mnie!- pomyślał jeszcze Marcus i zasiadł na jednym z krzeseł, próbując ostatecznie wyrzucić z pamięci smukłe i młode ciało Roscji.

Sama rozmowa z oskarżonym przeszła niemal tak jak zapowiedział Rufus. Sekstus był oporny, wybuchowy i łatwo się obrażał. Na pytania odpowiadał zdawkowo, wymijająco, albo w najgorszym wypadku opryskliwie. Jeśli którykolwiek z towarzyszy Cycerona liczył, że czegoś się dowiedzą, spotkał go srogi zawód. Jedyną, nikła zresztą, pomocą ze strony Roscjusza było wskazanie miejsca śmierci jego ojca. W związku z brakiem innych opcji postanowiono, więc ruszyć tam bezzwłocznie.

Wychodząc z domostwa Cecylii Metelli Crastinus wyraźnie odetchnął. Popołudniowe słońce wciąż mocno grzało, ale kłębiące się na niebie ciemne chmury zwiastowały rychły deszcz. Odrobina chłodu i deszczu dobrze zrobiłaby spalonemu słońcem miastu. Ciepło buchające z kamieni na odsłoniętym palatyńskim trakcie było nawet czuć przez buty. Z drugiej strony Marcus wolałby wrócić do domu w suchych ubraniach. Tymczasem jednak jego uwagę przykuła inna sprawa. Naprzeciw drzwi do domu patrycjuszki, pod wysokim murem, drzemał zmęczony Juba. Crastinus wydął wargi z niezadowolenia i robiąc duże kroki podszedł do swego sługi. Numidyjczyk oddychał głęboko, lekko poświstując. Musiał spać od dłuższej chwili, pomyślał Rzymianin i trącił niewolnika butem. Ten poruszył się niespokojnie, z trudem otworzył sklejone oczy i mlasnął kilka razy, rozglądając się wokół, tak jakby nie zauważył swego pana. Marcus chrząknął głośno.

-Och, dominus!- zawołał Juba i opierając się o mur wstał. Wyglądał żałośnie w rozdartej i okrwawionej tunice, ze spuchniętą twarzą.

-Na jaja Bachusa, coś ty ze sobą zrobił- zaklął Crastinus chwytając w palce skraj szaty niewolnika. Niewolnik wzruszył ramionami i burknął.

-Bójka, panie- Marcus głośno wciągnął powietrze. Nie był zwolennikiem bratania się z niewolnikami, czy traktowania ich pobłażliwie. Stąd też z ukosa spoglądał na stosunki panujące między Cyceronem i Askaniuszem, czy Tytusem Vasco i jego niewolnicą. Chociaż tego drugiego trochę rozumiał. Z drugiej strony Marcus nie popierał też chłostania sług za każdym razem.

-Co za bójka! Zobacz jak wyglądasz, niech cię Hades pochłonie! W tym stanie na nic mi się nie przydasz. Wracaj do domu i żebym wieczorem nie widział cię szwędającego się po dziedzińcu- rozkazał Crastinus surowym tonem, a Juba skłonił się jak najgłębiej potrafił i pozostając w tej pozycji potruchtał ścieżką w kierunku Eskwilinu. Rzymianin zaś odwrócił się do swych towarzyszy i zapytał.

-Ruszamy?-

Opuszczeni przez Cycerona i Askaniusza, śledczy ruszyli w dół Palatynu kierując się w stronę Circus Flaminius. Crastinus znał jako tako te strony. Czasem zdarzało mu się wracać przez okolice toru wyścigowego z portu do domu, albo przechodził tamtędy odwiedzając ważniejszych klientów na Awentynie. Teraz, więc starał się pomagać w prowadzeniu niewielkiej kolumny. Okolica obfitowała w najróżniejsze drobne sklepy, tawerny i lupanary. Grupka jednak nie zatrzymywała się by podziwiać gliniane misy, pęta kiełbasy, czy zagadywać blondwłose ladacznice. Szybko, więc dotarli do wskazanej przez Roscjusza uliczki, w której skonał jego rodzic. Jakież zdziwienie ogarnęło Crastinus, gdy ujrzał rozległą i ciemną plamę. Nie spodziewał się, ani tego, że ślad nadal tam będzie, ani tego, że będzie tak wielki. Z pewnością ofiara musiała konać dość długo, skoro wyciekło z niej, aż tyle krwi. Cios musiał zadać ktoś niewprawiony w sztuce zabijania, choć mogło być wręcz odwrotnie i celem zabójcy było przedłużyć agonię Roscjusza seniora. Tylko w jakim celu? Dodatkowo, gdzie byli wówczas niewolnicy nieboszczyka? Rozmyślania weterana przerwał Rosa, odnajdując kolejną pamiątkę po zmarłym, odcisk dłoni. Crastinus schylił się by go zbadać, gdy niespodziewanie został zaatakowany drewnianym wrotami.
 
sickboi jest offline