Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2017, 17:25   #30
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Drzwi były porządne, dlatego nie rozwaliły się pod mocnym kopniakiem kobiety, lecz jedynie opruszały nieco z fabry i otworzyły się na oścież. W środku było ciemno. Zupełnie. Tylko dzięki oświetleniu z pokoju Sophie do sypialni wampira wpadło nieco światła - na tyle, by rozróżnić kształty kilku mebli. Przy łóżku Martina stał wysoki wieszak. Po chwili dopiero kobieta zrozumiała, że to kroplówka - właściwie cztery naraz. W pomieszczeniu było też wyjątkowo chłodno. A gdzie w tym wszystkim znajdował się Kainita?

- Zero prywatności - usłyszała jego zniesmaczony ton głosu, dochodzący z łóżka, gdzie prowadziła plątanina przewodów z kroplówek.

Sophie nie przejmując się wampirem podeszła do wieszaka z kroplówkami. Chwilę przyglądała się mu przypominając sobie czasy gdy sama była w szpitalu. Kopniak trochę wyładował jej frustrację.

Przysiadła na łóżku.
- To koszary, a nie hotel. Jak chcesz prywatności to poszukaj jej gdzie indziej.
- To weź się chociaż rozbierz, sikorko. Nie będę się czuł osamotniony. - powiedział wampir, nie otwierając oczu. Leżał na plecach z dłońmi i nogami lekko rozstawionymi, w każdą kończyne wbito igłę od kroplówki. Choć było ciemno, Sophie widziała, że jego twarz i skóra przypominają raczej starą pizzę niż człowieczą materią.

- Przed sekundą narzekałeś na brak prywatności, a teraz nagle jesteś osamotniony? - Sophie uśmiechnęła się do wampira.
- Co innego być ze swoim wackiem sam na sam, a co innego jak jakaś sikorka się na niego gapi. Przyszłaś popatrzeż na prażynkę?
- Jakbyś otworzył oczka, zobaczyłbyś że patrzę na twoją twój niewyparzony dzióbek. - Chwilę w milczeniu obserwowała jego spalone ciało i delikatnie sięgnęła do jego twarzy, zatrzymała się trzymając palce tuż przy nim. - Bardzo boli? Wyłeś jak zarzynana świnia.
- Dziękuję, że mi o tym przypomniałaś. - mówił powoli - Nie myślałaś o zmianie zawodu? Nadawałabyś się na siostrę miłosierdzia.
- Oh… naprawdę? - Delikatnie przeczesała jego włosy, których miał teraz zdecydowanie mniej. - To powiem też że wyglądałeś jak bekon, dobrze usmażony bekon i to dlatego, że zachowywałeś się jak najgorsza świnia. Może będę mówić do ciebie warchlaczek?
- Nie krępuj się. - Martin był cały czas opanowany - Masz okazję. Jutro już pewnie będę w pełni sił.
- Mam nadzieję. - Sophie podniosła się i przymknęła drzwi. Owinięta w ręcznik ułożyła się obok wampira.

W jej mniemaniu Martin niczego się nie nauczył… może tylko będzie bardziej nienawidził ludzi. Mogła mieć tylko nadzieję, że jak będą chcieli go zabić to gdzieś daleko od niej…. Nie. I tak byłaby zła, że go nie chroniła. Przymknęła oczy wsłuchując się w ciszę.
- Tylko co wtedy zrobisz? Zabijesz mnie? Jedyną osobę, która w ogóle chce cię chronić.
- Ale sobie słodzisz. I jeszcze przychodzisz tu bez majtek. Świntucha z ciebie, sikorko.
- Kto z kim przestaje… - Na chwile zamyśliła się. - Czemu nazywasz mnie sikorką?
- Naprawdę zamierzasz zakłócać moją regenerację swoimi głupimi pytaniami? Idź kogoś przeruchaj czy coś. Mnie dziś głowa boli…
- Jesteś podobno moim ochroniarzem. Troszkę nieudolnym nie powiem. Ale planuje tu w spokoju zregenerować siły i tak, zamierzam ci przeszkadzać. - Sophie uśmiechnęła się. - To czemu, sikorka?
- Za dużo ćwierkasz. Jak choćby z tym ochroniarzem i tym że mam tylko ciebie. To że Andre coś wymyślił, nie znaczy, że tak musi być, ale twój mały ghuli móżdżek tego nie ogarnie, co? Tak samo jak nie ogarnie tego, że moim zadaniem tutaj jest testować żołnierzy Ankh. Więc wybacz skarbie, ale nie leżę tu i nie użalam się nad sobą, jakbyś chciała. Regeneruję się, bo jutro zapierdalamy na front. I bardzo chciałbym się na tym skupić, ale jakaś durna blond pindzia uwidziała sobie, że musi wspierać biednego wampirka.
- Nie odczuwam by trzeba było cię wspierać. - Sophie uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Tak… byli rewelacyjnymi partnerami. Ciekawe, które chętniej strzeliłoby temu drugiemu w łeb. - Mój ghuli móżdżek nie musi niczego ogarniać. Ja mam tylko wykonywać rozkazy jeszcze mądrzejszych od ciebie kanarku. Jak ci idzie testowanie mnie?

Dziewczyna czuła jak zmęczenie po walce zaczyna do niej docierać.
- Po zapachu wnioskuję, że zrobiłaś się mokra. Lubisz konflikty. Marzy ci się takie proste ruchanie z nienawiści? A może to ty chcesz mnie dosiąść i pokazać jaką amazonką jesteś. Ooo, chyba trafiłem. - wampir sugestywnie poruszył nozdrzami.
- Lubię. Jestem żołnierzem. - Sophie czuła, że zaczyna przysypiać. - Opowiesz mi o tamtej książce?

Wampir nie odezwał się od razu, a gdy to zrobił... był jak zwykle uszczypliwy.
- Nie objęłabyś tego swoim małym móżdżkiem, szkoda kłapania paszczą. Zresztą nie powinienem tego zrobić, jak chcę się zregenerować wokół żuchwy. Za to ty mi możesz coś opowiedzieć, skoro najwyraźniej nie zamierzasz mnie opuścić.
-Yhym. - Sophie ziewnęła. - Obudź mnie przed świtem co bym domknęła drzwi.
- Idź do siebie, głupia. - warknął na nią.
- Dobranoc kanarku.
Okryła się kołdrą wampira i po chwili spała.

Śniła o słonecznym dniu i morzu rozległym. Płynęła w stronę wyspy tak zielonej, że ciężko było dostrzec na niej co innego. Dzień był piękny, a fale spokojne. Kobieta powoli płynęła w stronę brzegu, gdy nagle coś zaczęło ciągnąć ją pod wodę. Zanurzyła głowę, by zobaczyć jak wielka, mięsista macka czepia się jej stopy i ściąga ją w dół.

Sophie próbowała walczyć, lecz macek było coraz więcej, pełzały po jej ciele a ich ruchu, choć przerażające, miały w sobie coś pociągającego, wręcz lubieżnego. Woda wypełniła usta kobiety. Czuła jak się dusi. Chciała krzyczeć, przeciwstawić się, lecz nie była w stanie. Macki pełzały po jej nagim brzuchu, dręczyły piersi, które nagle stały się sterczące i wrażliwe. Sophie z przerażeniem poczuła, że topi się i... zaraz będzie miała orgazm.

Wtedy obudziła się. Otworzyła oczy, by zobaczyć nad sobą blond czupranę. Usta i palce Martina szczypały jej sutki, zaś o jej wilgotne, rozgrzane łono ocierał się wyprężony członek. Choć ciało wampira wciąż było pokryte dziwnymi plamami i wyglądało jak spalona pizza, widać, że zdążył odbudować już swoją muskulaturę, z której teraz wyraźnie czynił użytek, przytrzymując jedną ręką obie dłonie Sophie.
Wpatrywała się w blond czuprynę, nie do końca jeszcze przebudzona. Po co to robił? By ją ukarać?

Musiała przyznać, że było jej nawet przyjemnie, mimo tego jak obrzydliwie wyglądał teraz wampir. Do tego ten sen…. Nie pamiętała kiedy ostatnio śniła. Czy to też była sprawka Martina?
-Jeśli chciałeś mnie obudzić kanarku, wystarczyło mnie tylko szturchnąć. - Odchyliła głowę, patrząc w sufit.
- Jeśli chciałaś spać, sikorko, wystarczyło zostać w swoim pokoju. - przedrzeźniał ją, a jego język sięgnął teraz jej szyi. Wampir ułożył się między jej nogami - Powiedz, że tego chcesz... - szepnął.
- To zależy co masz na myśli kanarku. - Sophie przymknęła oczy. Jej ciało lekko drżało od podniecenia. W tamtym śnie była tak blisko… Podniecenie przywróciło wspomnienia z hotelu. To jak Martin ją wtedy ugryzł… czyli to nie do końca musiał być przypadek. - Możesz puścić moje ręce? Nie zamierzam marnować sił na siłowanie się z tobą, nie będę od ciebie uciekać.

Puścił ją i unosząc się na rękach, zawisł nad nią. Jego twarz była odpychająca, jednak uśmiech... był w jakimś sensie podniecający. W końcu Martin był drapieżnikiem - jego zadaniem było nie tylko polować, ale i przyciągać ofiarę.

Sophie opuściła dłonie i ostrożnie oparła je o ramiona wampira, patrząc czy nie sprawia mu tym bólu.
- To co kanarku? Czego mam chcieć? - Podniecenie, które zawładnęło jej ciałem sprawiło, że nawet lekko się uśmiechnęła do tej potwornej spalonej twarzy.

Chwilę tak wisiał nad nią z roziskrzonym wzrokiem, by wejść w nią powoli, niespiesznie. Choć była już wcześniej wilgotna, wampir początkowo poruszał się w niej bardzo powoli, cierpliwie pokonując kolejne centymetry. A gdy był już w niej cały, zastygł na moment. Nadspodziewanie czułym gestem odgarnął jej włosy i wtulił twarz w jej szyję. Czuła jak spierzchnięte usta muskają jej skórę.
- Sophie... - wyszeptał.
Dziewczyna na chwilę zatrzymała oddech gdy poczuła jak wampir się w nią wsuwa. Nie potrzebowała partnera, a jednak teraz gdy była tak rozpalona to było tak przyjemne. Jęknęła czując, że zanurzył się w niej w całości.
- Martin… - jej głos łamał się lekko. - … pamiętaj, że ja też straciłam sporo krwi.

Wampir tylko zamruczał, trudno powiedzieć czy dotarł do niego sens jej słów... czy w ogóle go to obchodziło. Niespiesznie zaczął poruszać się w kobiecie, za każdym razem nieco szybciej, nieco mocniej, nieco... płynniej. Usta, które cały czas błądziły bo szyi, teraz przesunęły się na ucho. Sophie poczuła jak blondyn kąsa ją i zaczyna ssać te odrobinki krwi, które spływały z jej płatka ucha. To była maleńka rana, a jednak Martinowi zdawała się niezwykle smakować. Kainita coraz żwawiej poruszał biodrami, jednocześnie pieszcząc ciało kobiety dłońmi.
Już samo lekkie ukłucie sprawiło, że dziewczyna jęknęła. Kiedy ostatnio była gryziona? Nagłe wspomnienie Andre, sprawiło, że przytuliła się mocniej do poruszającego się w niej wampira. Zrobiło się jej potwornie gorąco. Twarz “jej” wampira momentalnie stanęła jej przed oczami. Zanurzyła dłoń we włosach wampira i szybko przypomniała sobie ich noc w hotelu. Ostrożnie oparła nogi o biodra Martina, ułatwiając mu penetrowanie jej.
To go nakręciło jeszcze bardziej. Choć musiał odczuwać potworny ból z powodu licznych poparzeń, napierał na ciało Sophie coraz mocniej, coraz bardziej pożądliwie. Kąsał ją w ramię, w szyję. Nawet niewiele z niej pił, tylko zaleczał od razu rany chłodnym językiem, by po chwili znów ją ugryźć. Mruczał przy tym z zadowolenia.
Z ust Sophie przy każdym kąśnięciu wyrywał się cichy jęk. Czuła jak jej ciało w tych chwilach napiera na wampira. Czuła jak przy jej dotyku jego ciało prawie niedostrzegalnie ucieka z bólu. Uniosła nogi tak by nie opierać się o jego poparzenia, dłonie oparła na blond czuprynie.

Nagle jego ręce objęły ją w pasie i szybkim, sprawnym ruchem przeturlali się na łóżku. Martin zatrzymał się na plecach, sadzając na sobie kobietę. Nawet z niej nie wyszedł w trakcie tego zabiegu. Uśmiechnął się teraz nieco demonicznie, wypychając biodra rytmicznie do góry, zmuszając Sophie, by podjęła tempo, jeśli nie chciała zeń spaść.
- Pani generał Sikorko, szeregowy wampir czeka na reprymendę... - zameldował, wiercąc się pod nią.

Sophie spoważniała, patrzyła na wampira z góry poruszając się w ustalonym przez niego rytmie. Jeśli ta cholera się nie doleczy do jutra, to… to co? W sumie to będzie jej wina.
- Zacznijmy od tego, że jeśli już chcesz tytułować mnie stopniem wojskowym, to osiągnęłam tylko stopień starszego sierżanta… - Sophie rozgryzła swój palec, na którym pojawiła się krwawa kropla. Oparła się jedną ręką nad wampirem a drugą, skaleczoną, przysunęła do jego ust. - … szeregowy Kanarek.

Posłusznie zaczął ssać palec kobiety, spoglądając jej prosto w oczy. Jego lędźwie raz po raz wypychały się do góry, a jego członek wypełniał jej wnętrze, ocierając się przy tym przyjemnie.

Dziewczyna zaczęła się na niego mocno nabijąc, pozwalając by jego członek niemal zupełnie się z niej wysuwał. To, że ją ssał sprawiało, że cała drżała z podniecenia. Przesunęła palec zahaczając o jego kieł i jej ciało przeszedł gorący impuls. Wbiła się w niego mocno dociskając jego biodra do pościeli. Wampir jedną ręką miętosił jej pierś, drugą aś przyciągnął zachłannie rękę. Wbił się kłami w jej dłoń pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Ssał krew z wyraźną lubością w rytmie, w jakim ją pieprzył.
Sophie oparła się o jego czoło swoim.
- Martin… wystarczy. - Jej głos był słaby, lekko drżał.

Lecz on się nie odrywał. Patrzył na nią tym rozognionym wzrokiem. Cały czas wysysając jej krew, uśmiechnął się. I nie był to miły uśmiech. Dała się podejść. Jego penis wciąż był w niej, a ręka mocno przytrzymywała jej dłoń. Przed oczami Sophie pojawiły się mroczki.

Sophie westchnęła. Chciała skoczyć na proste nogi, całą siłą wyrywając lewą rękę z jego ust. Czuła jak mięsień między kciukiem a palcem pęka. Jednak Martin trzymał ją mocno. Z bólu i upływu krwi kobieta zemdlała. Ostatnie, co usłyszała, to jego syk:
- Głupia sikorka...
 
Aiko jest offline