Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2017, 13:07   #506
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Zaległy post chłopaków.

Dialog we wschodnim porcie (przed kawałkiem wrzuconym przez Lemiego)



Gordon naprawdę ucieszył się gdy zobaczył że to Yorda wysiada z wojskowej terenówki. Zasalutował nieco leniwie po czym dodał na zagadnięcie przez Kapitana: - Ano wcale nie taki dobry, Kapitanie… za to muszę się przyznać że naprawdę się cieszę że zajechaliście… - kiwnął głową jakby potwierdzając swoje słowa - Ah no tak… przede wszystkim raport… No więc wasi chłopcy… łodzie zostały ostrzelane i rozbite w drobny mak przez dwa opancerzone kutry które wbiły się w Cheb… wracaliśmy akurat od Czerwonych i trafiliśmy do tego budynku, byliśmy stąd świadkami walki w porcie… braliśmy równiez w niej udział, ja ostrzeliwałem kutry z granatnika a Lynx starał się snajperką uszkodzić jakieś kluczowe elementy… niezbyt jednak skutecznie jak się okazało… po jakimś czasie szeryf zauważył nas i zza drugiej strony rzeki krzyczał żebyśmy pomogli waszym żołnierzom… więc ruszyłem z Panią DuClare w odsiecz w kierunku brzegu rzeki - wskazał Kapitanowi miejsce z którego wyciągali pływaków - wyłowiliśmy łącznie czterech… niestety w drodze powrotnej do tego budynku zostaliśmy przygnieceni salwą ognia maszynowego kutrów, z pięciu biegnących tylko ja i dwóch waszych chłopców dało radę ukryć się w budynku… dwóch oberwało ale nie mogłem ich zostawić... więc wróciłem pod naporem kutrów najpierw po jednego, a później po drugiego… ale tego ostatniego niestety nie udało się odratować… był martwy jak do niego dotarłem… zabarykadowaliśmy się w tym budynku, rozpaliliśmy to głupie ognisko by ogrzać waszych chłopców którzy byli już na wymarźnięciu… szykowaliśmy się właśnie do sprawdzenia tego samochodu - wskazał znowu palcem - to chyba ktoś od was… zajechali i ostrzeliwali kutry ale z relacji Lynx’a bardzo szybko byli zmuszeni się wycofać… jestem całkiem dobry z kluczem francuskim w dłoni więc chcieliśmy naprawić wóz chociaz prowizorycznie i odwieźć waszych chłopców do Cheb do Kate żeby ich profesjonalnie połatała… to co zrobiliśmy my to tylko prowizorka… następna część historii to już my… stojący tu wspólnie i rozmawiający…

- Lepiej bym tego nie opisał kapitanie. Co do kutrów, to mogę dodać, że namierzały stanowiska ogniowe niebywale szybko. Nawet po jednym strzale z dobrze zamaskowanego miejsca, bezbłędnie je pokrywały ogniem. Sam Pan wie, jak ciężko jest namierzyć snajpera, tym bardziej, jeżeli zachowuje podstawy ostrożności i ma choćby tłumik płomienia wylotowego. Muszą mieć perfekcyjne systemy namierzania i kierowania ogniem… powiem szczerze, że ociera mi się to o Molocha. Tylko na Froncie widziałem taką dokładność… nie ujmując nic naszym ocalałym Abramsom czy Strykerom… - wyrzucił z siebie wyraźnie zmęczony snajper. Pomoc nowojorczyków nadeszła w najlepszym dla nich momencie. - W każdym bądź razie, jesteśmy wdzięczni za wszelką pomoc. Mam tylko pytanie, ten Hummer rozbity ogniem kutrów to wasz?*

- Łodzie zostały ostrzelane? Czy to oznacza, że prócz naszej jeszcze jakieś łodzie zostały zaatakowane? - kapitan kiwnął głową gdy wysłuchał obydwu relacji i sam zaczął dopytywać się o interesujace go detale. - I z tego budynku obserwowaliście atak na naszą łódź? - oficer wskazał na budynek w którym cała trójka najczęściej przebywała przez ostatnich kilka godzin i wciąż nosił liczne przestrzeliny na ścianach zwróconych od strony jeziora i rzeki a gdzie na parterze wciąż palilo sie ognisko.

- A potraficie określić miejsce w którym nasza łódź dostała się pod ogień nieprzyjaciela? - Nowojorczyk wymownym ruchem wskazał mniej więcej po linii rzeki. Było raczej oczywiste, że miejsce o które pytał musi być gdzieś na niej ale nie było wiadomo gdzie dokładnie jeśli się nie było świadkiem takiego ataku a i noc ani woda nie sprzyjały takiej odtwórczej analizie.

- Mówicie, że kutry były opancerzone. Czy udało wam się zaobserwować efekt trafień z waszej broni lub naszych moździerzy? Czy szeryf Dalton lub ktoś jeszcze był świadkiem tego ataku na naszą łódź lub brał udział w walce z tymi kutrami? - kapitan z NYA jak zazwyczaj skrupulatnie wypytywał się o łatwo umykające z pamięci detale i uważnie i poważnie podchodził do sprawy ataku na pododział nowojorskich żołnierzy.

- No to prawda zamaskowanego snajpera dość trudno jest zazwyczaj zlokalizować przed pierwszym strzałem. - kapitan zgodził się z wnioskami Lynx’a przechodząc do rozmowy nad danymi dostarczonymi przez niego. - A potrafisz określić z jakiej odległości prowadziłeś ten ogień gdy kutry tak cię łatwo namierzały? - zapytał Nowojorczyk chcąc dowiedzieć się więcej o możliwościach przeciwnika.

- I tak, hummer po drugiej strony zatoki to hummer kapitana Richardsona. Udało im się pomyślnie zaatakować i uszkodzić kutry ale niestety ponieśli ciężkie straty. Abrams czy Stryker faktycznie by nam się tu przydał ale niestety nie mamy ich więc musimy sobie poradzić tym czym dysponujemy. Niemniej jestem pewny, że sobie poradzimy i przeciwnik zostanie pokonany.

Gordon wysłuchał Kapitana po czym sprostował kilka faktów: - Na pewno ostrzelali jedną waszą łódź… nie wiem ile waszych łodzi tam było… ale tą jedną co byli na niej ci chłopcy - wskazał na rannych żołdaków - rozniosły w drobny mak… wszystko działo się bardzo szybko, a my sami skupiliśmy się ostrzeliwaniu kutrów gdy one otworzyły ogień… ze strat stuprocentowych na pewno wasza łódka i cały port zasiany ołowiem - wskazał na miejsce z którego krzyczał do nich wcześniej Dalton - Atakowaliśmy z tego budynku, tak… ale nasze ataki mimo że kilka strzałów było naprawdę niezłych nie zdziałały cudów… kutry nadal sunęły w kierunku Cheb… wasi wpadli na linię ołowiu mniej więcej w tym miejscu - stanął bliżej Yordy i postarał się pokazać miejsce gdzie rozpętało się piekło którego był świadkiem, wiedział że była noc i że niezbyt wiele dało się pokazać ani zobaczyć ale i tak się starał dobrze wszystko opowiedzieć - Szeryf wraz ze swoimi ludźmi walczyli po drugiej stronie rzeki - wskazał ponownie ręką - tam, w porcie… nie wiem dokładnie kto z nim był… ale jako świadka poleciłbym szeryfa, co by nie było to on nakazał nam ratować waszych żołnierzy… - odetchnął spokojnie - wydawało się że moździerze robią robotę… ale kutry tak czy siak wpłynęły wgłąb rzeką… muszę przyznać że bardziej skupiłem się na ratowaniu chłopaków niż na obserwowaniu walki w porcie... Tyle się wkoło działo Kapitanie że nie dało rady zapanować nad tym wszystkim... a z tego miejsca mogliśmy jedynie ostrzeliwać kutry i ratować żołnierzy, nic więcej... Co do ratowania żołnierzy – wskazał drogę do kładki z której wyławiali z Nico pływaków – tam przy brzegu rzeki jest coś pokroju kładki... wciągneliśmy z Nico waszych ludzi na kładkę, po czym ja przyprowadziłem ich tutaj. Nico została przy kładce i obserwowała przebieg walki więc może ona opowie Panu więcej. Ja w trakcie biegania w gradzie ołowiu i eskortowaniu tych o tutaj niezbyt wiele widziałem jeśli chodzi o walkę w porcie… - po chwili przypomniał sobie coś jeszcze i dodał z zaciekawieniem - Kapitanie… jaka jest szansa że macie na stanie helikoptery? Widzieliśmy wcześniej… także pytam… musiał Kapitan to widzieć… poleciały gdzieś tam - wskazał ponownie dłonią.

- Była jedna nasza łódź. Użyłeś jednak sformułowania “łodzie” czyli więcej niż jedna. Dlatego pytam jakie jeszcze łodzie zostały zaatakowane prócz naszej. - odpowiedział Nowojorczyk patrząc uważnie na Gordona który relacjonował zdarzenie z łodziami. Popatrzył po kolei na ostrzelany budynek z wciąż płonącym na parterze ogniskiem, na miejsce po prawej gdzie Gordon wskazał na miejsce ataku na nowojorską łódź odległe o kilkaset metrów od domu, potem w lewo, gdzie wskazywał na istnienie kładki gdzie wyciągali z rzeki nowojorskich żołnierzy oddaloną nadal z dobre sto kroków czy i więcej od budynku przy którym stali i w całkiem rozbieżnym kierunku niż te pierwsze miejsce. Dla pewności obejrzał jeszcze raz całość krajobrazu niedawnej walki przez lornetkę.


- Przyznam szczerze, że nie mam klarownego obrazu sytuacji z twojego raportu. - powiedział opuszczając lornetkę i spoglądając z powrotem na grenadiera. - Kto w ogóle pierwszy otworzył ogień do kogo i z jakim skutkiem? - powiedział wolniej wskazując gestem na całość rzecznej sceny. - I jaka była sekwencja zdarzeń? Do tej kładki co ją pokazujesz trochę jest do przebiegnięcia. Otwartym terenem od strony rzeki. Jeśli wasza dwójka biegła nie mogła przecież atakować kutrów z tego domu. Więc jaka była chronologia zdarzenia? - kapitan spojrzał na Nico i Gordona o których była mowa w rozmowie i potem na te dziesiątki i setki metrów do biegania. - Z tej pozycji też nawet w dzień nie widać miejsca gdzie stoi obecnie wrak hummera kapitana Richardsona. Więc jeśli obserwowaliście co tam się działo musieliście zmieniać lokację na bardziej południową. - zapytał nowojorski oficer. - I spokojnie, bez ekscytacji i obaw, każdy detal może być pomocny w wyłapaniu informacji o naszym przeciwniku. Naprawdę pomocne by było jakbyście przypomnieli sobie jak najwięcej z minionego zdarzenia. - dokończył uspokajającym tonem jakby chcąc by poczuli się pewniej i spokojniejsi.


Walker nieco zwolnił:- Niech Pan się nie dziwi Kapitanie… mamy za sobą długą noc ciężko się skupić, a jeszcze gorzej przekazać wszystko jasno… pomijając fakt że tu się tyle działo że trudno było to wszystko utrzymać w ryzach… - Gordon na spokojnie zaczął opowiadać Kapitanowi i wskazywać poszczególne miejsca wydarzeń, starał się przekazać wszystko dokładnie tak jak było i jak sam zaobserwował, bez spekulacji i założeń których Kapitan Yorda tak bardzo nie lubił… - Doszliśmy do tego budynku, z którego zaobserwowaliśmy waszą łódź zmierzającą do portu i opancerzone kutry. Wasza łódź wypływa na jezioro, zauważa kutry, dostaje się pod ogeń. Dalton próbował ich ostrzec ale było juz za późno. Dalton wraz z Cass’em i wszystkimi zebranymi w porcie otwiera ogień do kutrów. Kutry odpowiadają tym samym. Praktycznie na zawołanie wszyscy otworzyli ogień. W porcie zrobiło się gęsto od ołowiu. Po chwili straciliśmy łódź z pola widzenia. Usłyszeliśmy Dalton’a nakazującego nam ratować żołnierzy z łodzi. Ja i Nico ruszyliśmy do wspomnianej kładki podczas czego Lynx miał zapewnić nam ogień osłonowy. Wyłowialiśmy żołnierzy z rzeki podczas gdy Lynx prowadził ogień wespół z Rewersem i ludźmi Dalton’a do kutrów. Kutry kontrowały natychmiastowo jak wspomniał Lynx. Ja i Nico po wyciągnięciu żołnierzy z wody rozdzieliliśmy się. Biegłem z nimi tędy, żeby dostać się do budynku. Skutecznie utrudniał to ostrzał... dwóch żołnierzy zostało na zewnątrz, dwóm udało się dotrzeć razem ze mną do budynku. W tym czasie Nico obserwowała walkę na rzece, widziała jak dom z rkm’em zostaje podpalony przez miotacz ognia z kutrów. Lynx dostaje się pod ogień złapany na nabrzeżu kiedy poleciał sprawdzić co strzelało do kutrów. Teraz już wiemy że to terenówka Richardson’a. Ja w tym czasie wróciłem po dwóch zostawionych w tyle żołnierzy. Potem wszyscy spotkaliśmy się tu w tym budynku starając się utrzymać przy życiu zarówno siebie jak i waszych chłopców… - Gordon gestykulował, pokazywał miejsca do poszczególnych etapów swojego raportu, po chwili odetchnął i dodał - mam nadzieje że teraz bardziej to wszystko poukładałem i że ma Pan lepszy obraz… *
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline