Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2017, 10:38   #22
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese patrzyła na niego zadowolona. Nagle jednak usłyszała czyjeś ciche kroki. Zapewne dzięki nadzwyczajnemu słuchowi charakterystycznemu dla jej gatunku potrafiła rozpoznać znany krok. To podchodziła Gilla. Może miała coś istotnego do powiedzenia? Rozbierający się mężczyzna nie usłyszał jej.
- Wybacz signora prośbę. Czy podzielisz się pani ze mną? - ghulica wyszeptała jej do ucha prosząco. Agnese wiedziała, że Gilla będzie jej wierna oraz wysłucha każdego rozkazu, ale widocznie po prostu tego dnia, albo raczej nocy nosiło ją. Miała wyraźną ochotę na tego właśnie mężczyznę. Wampirzyca uśmiechnęła się do swojej ghulicy i przyzwalająco wskazała jej napalonego mężczyznę. Sama zasiadła na stercie poduch.


Gilla przypominała nieco Agnese wzrostem, miała jednak ciemnobrązowe, rozpuszczone włosy oraz pospolitszą, choć niewątpliwie niebrzydką twarz. Była także nieco bardziej krępa, co wynikało z większych zwałów mięśni kryjących się pod skórą. Wszak Gilia była wojowniczką, a jeszcze kiedyś zabójczynią. Pomimo tego i oblicze i sylwetka Gilli mogły się podobać. Była zręczna, gibka oraz wyjątkowo przewidująca. Agnese uważała, może nie bez racji, że jej ghulica ma oczy dookoła i zaiste niewiele umknie jej wnikliwemu spojrzeniu. Wojowniczka nieczęsto prosiła wampirzycę o jakiekolwiek prezenty, tym bardziej więc teraz zgodziła się na ową drobną wymianę. Francesko był napalony, poddany kompletnemu Zauroczeniu i prawdopodobnie, gdyby mu podłożyć teraz kogoś kompletnie innego pod względem wyglądu, nie zauważyłby różnicy. Jego dłonie drżały na równi z podnieconą męskością. Jednak słyszał szelest zdejmowanego ubrania, więc przypuszczał, że Agnese zdejmuje swoje stroje. Wampirzyca z zaciekawienie oparła podbródek na ręce i przyglądała się swojej ghulicy. Nie pamiętała kiedy ostatnio widziała kobietę nago. Prawdopodobnie gdzieś u początków ich “współpracy”.

Gilla miała na sobie lekką skórzaną kurtę, którą ściągnęła i odrzuciła na bok. Nosiła długie buty pod kolano ze skóry bawolej, a przynajmniej tak twierdziła. Nikt inny takich nie posiadał, więc ciężko było porównać. Ponadto brązowe spodnie, również skórzane oraz mocno wytarte, na górze zaś sięgającą dolnej części ud tunikę kolory écru, taka prostą, wiązaną pod szyją skórzanym rzemieniem. Wszystko to szybko odrzuciła zostając jedynie w bieliźnie. Miała na sobie dość krótkie, jasne pantalony, nie nosiła natomiast gorsetu. Zastępowała go długim zwojem materiału, którym owijała dość obfite piersi. Nie przejmując się kompletnie swoją panią, która wygodnie siedząc oglądała przedstawienie, zrzuciła resztę stroju i naga, jak ją mama urodziła, podeszła do Francesko. Jej cycki, wyzwolone od ściskającego materiału poruszały się delikatnie w takt jej oddechu. Można było dostrzec kompletny brak owłosienia łonowego, które Gilia musiała wygalać. Miała ruchy wręcz kocie, bardzo miękkie, przy każdym kroku leciutko uginała się na nogach, wydawało się, jakby idąc falowała. Jeszcze raz skłoniła się Agnese dziękując. Dygnęła kulturalnie i co ciekawe, bynajmniej nie wyglądało to jakoś zabawnie, raczej miło. Wampirzyca pogoniła ją ruchem dłoni. Uśmiechała się, po czym zbliżyła się do mężczyzny. Był od niej wyższy, zresztą pewnie od niemal wszystkich kobiet.
- Czekałem na ciebie, och jak bardzo – wyrwało mu się. - Pragnę cię.
- Też cię pragnę – wyszeptała Gilla bardzo cichym głosem tak, by nie mógł rozróżnić tonacji. Aczkolwiek Gonzaga pewnie był już tak napalony, że nie zwróciłby na nic uwagi.

Kobieta pozwoliła się objąć tuląc swą bujną pierś do jego klaty. Oddała uścisk całując jego szyję, on zaś nie mogąc ust, pieścił wargami czubek jej głowy. Widocznie obfite włoski na piersi mężczyzny drażniły miło jej sutki, gdyż Agnese widziała, jak jej ghulica porusza się leciutko parę centymetrów w górę i na dół ocierając nimi, aż wreszcie jednak zmieniła strategię, całkowicie kierując się ku dołowi oraz znacząc drogę mocnymi, gryzącymi pocałunkami. Wreszcie dotarła do bardzo mokrej już męskości, całując ją bardzo leciutko na samym czubku oraz zlizując parę zagubionych kropelek, które właśnie wyskoczyły na górę.
- Aaaach – jęknął przeciągle, a potem jeszcze raz, gdy kobieta przyklęknęła, otwarła usta i powoli, bardzo powoli zaczęła obejmować go wargami. Chciał szybciej, chciał ruszyć się, ale nie pozwoliła mu, była ghulicą, silniejszą wiele od niego. Rękami trzymała go za biodra, by nie mógł wykonywać żadnych ruchów. Nawet jego dłonie, które spoczęły na jej głowie, nie mogły zmienić tempa. Aż wreszcie dotarła do samego końca, wchłaniając wszystko. Nawet jeśli penis Gonzagi nie był specjalnie długi, to sięgnął i tak gardła kobiety, lecz ona widocznie potrafiła sobie z tym poradzić. Trzymała go mocno i nie pozwalała się mu na nic poza drobniutkimi drgnięciami bioder. Miała go całego i nie wypuszczała. Jednak Agnese widziała, iż usta jej podwładnej pracują, język raz po raz omywa drżącą, napinającą się niczym łuk męskość, która nie mogła się ruszyć bez jej zgody. A Gilia się nie zgadzała. To ona prowadziła i podejmowała decyzje.

- Ach, proszę – jęknął Francesko przeciągle – proszęęęęęę … - zaś na jego twarzy rysowało się błogie napięcie.
- O co prosisz? - wyszeptała Gilla pozwalając opuścić jego męskości swoje usta. Drobniutka strużka śliny i jego soczków spłynęła jej po wardze, brodzie, aż wreszcie oderwała się pędząc ku dołowi.
- Proszęęę … - widać było, że Francesko drży na nogach. - Chcę cięęę …

Wampirzyca uśmiechnęła się z rozbawieniem i oparła o poduchy. Z tego miejsca miała całkiem dobry widok na kochającą się parę. Może powinna częściej urządzać sobie takie widowiska? Skorzystała z okazji i porozpinała swoją suknię by uwiarygodnić późniejszą historyjkę. Kiedyś będzie musiała dać mu się ubrać. Rozsznurowując kolejne paski cały czas obserwowała parę. Pozwoliła sobie na spojrzenie na ich aury. Tak jak się można było spodziewać, główną barwą aury u obydwojga była głęboka czerwień z fragmentami fioletu. Oczywiście przy Gilli bystrej spojrzenie Agnese dostrzegało leciutkie smugi bladości, zdradzające, kim kobieta jest. Markiz natomiast był w pełni człowiekiem i w tym momencie trudno by się doszukać w jego myślach oraz uczuciach innych barw poza wymienionymi przedtem. Pragnąc cielesnej bliskości odrzucił wszystko inne.

- Więc weź – szepnęła kobieta łapiąc go za penisa i pociągając leciutko do przodu w kierunku stołu. Powoli, pamiętając, że Gonzaga nie może teraz niczego widzieć. Dlatego prowadziła go owych parę kroczków, potem sama usiadła na brzegu blatu. Ani na chwilę nie wypuściła męskości z dłoni. Zamruczała cicho układając się na stole i podpierając ręką. Rozłożyła nogi obejmując lego lędźwie. Przyciągnęła go jeszcze bliżej. Mężczyzna kompletnie omotany Zauroczeniem oraz erotyczną sytuacją jęknął, gdy Gilia naprowadziła go w odpowiednie miejsce. Poddał się przyciąganiu kobiety oraz swoim własnym instynktom ruszając gwałtownie biodrami do przodu.

- Ooo … - chyba nawet Gilla była zaskoczona jego gwałtownością, ale jej cichy jęk był wyrazem zdecydowanej aprobaty. Chyba lubiła ostrych mężczyzn, którzy lubili oddać się szaleństwu nie patrząc na nic kompletnie wokoło. Ułożona na stoliku, podpierała się łokciami odchylając głowę do tyłu. Ciało kobiety pulsowało pod wpływem każdego pchnięcia, z ciche westchnienia z rozchylonych warg splatały się z jego jękiem, coraz głośniejszym. Agnese widziała, jak jej podwładna drży coraz mocniej, jak zaciska coraz bardziej bielejące kłykcie na brzegu stołu, aż wreszcie krzyczy głośno zapominając o całej maskaradzie. Wampirzyca z narastającym głodem obserwowała splecione z sobą zabarwione na czerwień ciała. Była głodna, a ten gorąc, ta bliskość dwóch rozgrzanych istot tylko pobudzała jej apetyt. Powstrzymała kły, które bardzo chciały się wysunąć, gdy kobieta zaczęła jęczeć. Gonzaga chyba niczego nie słyszał, żyjąc w bańce własnej, rosnącej gwałtownie przyjemności. Ponownie krzyknęła przeciągle, czemu zawtórowało jego głośne westchnienie. Potem kolejne, jeszcze kolejne, które przerodziło się w jęk, kiedy nagle odruchowo przyśpieszył podczas decydującego momentu. Zaś coraz bardziej nieokiełznane ruchy mężczyzny nagle urwały się dociskając jak najmocniej własne ciało do jej ciała. Ruszając dopiero po chwili w kolejnych kilkunastu nerwowych ruchach, ażeby ponownie się zatrzymać.

Gonzaga ciężko wzdychał, krople potu spływały po jego twarzy. Ciężko wzdychał, zaś jego dłonie, wcześniej złożone na jej biodrach uniosły się chwilowo, jakby nie wiedziały co robić. Gilla także przez chwilę leżała nieruchomo, aż wreszcie uwolniła z obręczy nóg jego biodra. Męskość Gonzagi, wiele już mniejsza i przypominająca raczej sztylecik, niż dumny miecz sprzed chwili wypadła z jej zaczerwienionego kwiatu. Gilla uniosła się siadając przytulając policzek do szerokiej męskiej piersi. Trwała tak chwilę bez ruchu.
- Jesteś bardzo dobry – wyszeptała wreszcie obejmując go. W takiej pozycji nie mógł jej pocałować w usta. Widocznie Gilli na tym zależało. - Było mi naprawdę miło.
- Ty też, znaczy mi też – poprawił się Gonzaga dumny z pochwały. Widać było zadowolenie w jego sapiącym ze zmęczenia głosie po całym tym maratonie. Choć kto wie, ile to trwało? Podczas miłosnych zapasów czas płynie wolniej. - Czy powtórzymy to jeszcze kiedyś? - dodał po chwili pytająco, niczym dzieciak który pragnie wydębić od rodziców pieniądze na kolejnego cukierka.
- Może, kto wie - wyszeptała ponownie Gilla wstając i oddalając się na parę kroków. - Nie zdejmuj przepaski – dodała dostrzegając, że mężczyzna sięga dłonią ku górze. - Jeślibyś to uczynił, czar się ulotni.
- Czar, ulotni – powtórzył markiz nie rozumiejąc słów.

Tymczasem Gilla zbierała swoje rzeczy. Jeszcze raz skłoniła się Agnese dziękując za łaskę swojej wampirzej signorze. Wampirzyca puściła w obieg więcej krwi pozwalając by na jej policzki wypłynął przyjemny rumieniec. Podeszła do Gonzagi, mając w ręku wierzchnią suknię. Odprowadziła wzrokiem Gillę, która odeszła nawet nie ubierając się. Signora Contarini oraz markiz ponownie pozostali sami.

Agnese wyciągnęła dłoń i ostrożnie zdjęła przepaskę z oczu mężczyzny.
- Ah… Francesco. To było cudowne. - Nachyliła się i ucałowała mężczyznę.
- Ach Agnese - spojrzenie mężczyzny omywało sylwetkę signory Contarini będący skrzyżowaniem rozanielenia i kolejnego pożądania. Chociaż jak było można dostrzec, markiz kompletnie zużyty przez Gillę nie był jeszcze gotowy i pewnie trochę czasu potrzebowałby na kolejne igraszki. - Nigdy nie doświadczyłem czegoś podobnego. Jesteś niezwykła, niesamowita, przepiękna - objął ją oddając mocno pocałunek. - Gdybyś zmieniła tak zdanie, co do ślubu - ponownie zaczął.
- Mój wspaniały Gonzaga. - Agnese z uśmiechem bawiła się włosami mężczyzny, czując pod palcami pulsowanie krwi. - Jeśli po tym tygodniu nadal będziesz pragnął mnie aż tak, odnajdź mnie w Rzymie.
- Więc pozostawiasz nadzieję?! - krzyknął zadowolony dobierając się do niej setką cmokających buziaków, albo przynajmniej próbując się dobrać. - Jesteś cudowna, wspaniała i nigdy z nikim nie doświadczyłem takiej rozkoszy. - Oczywiście, że cię odnajdę. Będziesz moja, tylko moja - gwałtownie obejmował ją.

Wampirzyca przesunęła dłoń na jego szyję. Nie.. nie powinna z niego pić.
- Fancesco chciałabym by ta noc trwała wiecznie, jednak skoro świt powinnam ruszać do rzymu. Czy mogłabym prosić cię o wsparcie? - Agnese ucałowała jego usta.
- Ależ oczywiście, co sobie tylko życzysz - krzyknął markiz nieświadomy, że właśnie zaoszczędził pół litra krwi. - Jeśli naprawdę musisz jechać - dodał smutniej. - Tak, co mógłbym dla ciebie zrobić? - spytał trzeźwiejszym tonem.
- Obawiam się drogi do Rzymu i chciałabym dotrzeć tam jak najszybciej. - Agnese z uśmiechem patrzyła mężczyźnie prosto w oczy. - Czy byłbyś w stanie wystawić mi jakiś list bym bez problemu przejechała obok waszych oddziałów?
- To nie ma problemu, ale nie w tym rzecz. Wokoło Rzymu krążą bandy tych nadętych pajaców ze szlachty rzymskiej. Oni nie zatrzymują powozów, najpierw strzelają. Mogę dać ci glejt do wszystkich jednostek współpracujących z Francją, jednak radziłbym być ostrożny. Wiesz co - zaproponował nagle - jeśli poczekasz nieco, jestem w stanie przydzielić ci pięćdziesięciu rajtarów niemal do bram Rzymu. Dzisiaj po południu spodziewam się posiłków, toteż wysłanie tej pięćdziesiątki nie będzie problemem.

Kobieta naparła na mężczyznę swoim ciałem, obejmując go.
- Nie śmiałabym prosić o taki dar, lecz… - Przygryzła wargę patrząc na mężczyznę. - … miałbyś pewność, że odnajdziesz mnie za tydzień w Rzymie.
- Wobec tego wyślę nawet setkę ludzi, żeby mieć więcej niż pewność - powiedział gorąco całkowicie owładnięty myślą o niej oraz o tej wspaniałej przyjemności, którą mu “ona” zafundowała przed chwilką. - Jeśli wyjedziesz dzisiaj po południu, dotrzesz do Rzymu z koniecznymi postojami jutro wieczorem. Niestety - dostrzegła w jego spojrzeniu załamanie. - Nie mogę cię eskortować osobiście i w ogóle dzisiaj rano ruszam do kwatery głównej. Ale zrobię wszystko, żeby dotrzeć do Rzymu! - krzyknął bardziej, niż wypowiedział tamte słowa.

- Francesco rozłąka potrafi wzmocnić uczucia, mam nadzieję, że i z nami tak będzie. - Ucałowała go i odsunęła się lekko. Jej spodnia suknia nasiąkła ekko potem mężczyzny i teraz prześwitywało przez nią lekko jej nagie ciało. - Wierzę, że dotrzesz do mnie jak najszybciej to możliwe.
- Tak się stanie! - krzyknął nie widząc świata poza nią i jeszcze raz złożył pocałunek wpatrując się w kobietę z mieszaniną oddania oraz pożądania. Powoli zaczął się ubierać. - Muszę iść - powiedział. - Napiszę jednak list i przyślę przez przybocznego. - Bądź zdrowa i czekaj na mnie - powiedział już ubrany całując ją na pożegnanie.
Wampirzyca odprowadziła go z uśmiechem i odczekała chwilę. Dopiero będąc pewną, że mężczyzna powinien już opuszczać obóz odezwała się.
 
Aiko jest offline