Atak wielkich kotów mocno wytrącił Lunę z równowagi. Również poratowała siebie i potrzebujących towarzyszy leczeniem, po czym wyjrzała na zewnątrz i dołożyła jeszcze straszliwe magiczne ryki. Choć patrząc na wielkość leopardów czy co to było, to pomóc mógł tu najwyżej smok, a taka wprawna Luna nie była.
-
Faktycznie wyrzućmy to na zewnątrz, może się skuszą. A jak nie, to chociaż Walaja się naje - mruknęła. -
Myślicie, że możemy już ruszać, czy lepiej poczekać aż zupełnie się rozwidni?