Moritz raczej się nie odzywał. Kto by tam uwierzył relacji pijaczyny, to po pierwsze. A po drugie po prostu nie lubił tego całego tutejszego Kultu Sigmara i tych wszystkich kapitanów, których i tak nie rozróżniał, bo ich twarze pamiętał jak przez mgłę.
Marynarz siedział więc z kwaśną miną, jakby łyknął słonej wody. Widział też, że zbytnio się nimi interesują i wróżył z tego jakieś kłopoty. |