Waighstill faktycznie był w złej sytuacji, podobnie jak i Marwald który niestety nie mógł mu pomóc. Jednakże bartnik właśnie przekonał się ze jego broń ma dziwną właściwość która jeszcze kiedyś może się przydać. Jeśli tylko przeżyją, a póki co się na to nie zapowiada...
Marwald miał szczęście, szczęście w nieszczęściu - teraz trzymał go jeden z chłopów, lecz nie ten z najbliższego otoczenia kapłana. Nie znał się na sztuczkach jakie stosuje Kolekcjoner, więc dał się im podpuścić. Sam Burhard nie przewidywał niepowodzenia, już upajał się sukcesem więc i on stracił czujność - nie zdążył zareagować.
Wzrok strażnika ze znużenia wymieszanego ze złością zmienił się w szczere zdziwienie. - On ma amulet! - krzyknął czym uciszył gawiedź
Marwald nie dał mu czasu na myślenie i pokazał kolejny atut - oko. - Oj wszyscy święci, to ON, przyszedł do nas tak jak zostało zapisane, a myśmy chcieli go ubić, biada nam, biada! - wykrzyczał wręcz a w jego oczach widać było śmiertelne przerażenie.
Chłop dosłownie padł do stóp Marwalda i jął się do nich kajać. Ludzie stojący najbliżej Kolekcjonera również spostrzegli amulet oraz trzecie oko, a gdy podobnie jak i pozostałe dwa mrugnęło - czym prędzej padli na kolana. Waighstill poczuł że już nikt go nie trzyma, a następnie zauważył że jego strażnicy również klęczą twarzą do ziemi. W zaledwie chwilę na klęczkach była cała gawiedź. Jedynie pięciu ludzi nie padło na kolana: kapłan stał jak wryty z szeroko otwartymi oczami i rozdziawioną buzią, a obok niego stało czterech mężczyzn, z czego dwójka która, jakby się zastanowić, przez cały dzień nie odstępowała od Burharda.
Zaległa cisza jak makiem zasiał, nikt nie odważył się chociażby spojrzeć na Marwalda a co dopiero cokolwiek powiedzieć...
__________________ ORDNUNG MUSS SEIN Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103) |