Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2017, 14:12   #60
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację



Mały dron przefrunął właśnie nad spalonym budynkiem, wokół którego ciągle kręciła się policja i straż pożarna. I jak zwykle kilku niezmordowanych gapiów. Jeden z nich spojrzał w górę i odprowadził wzrokiem urządzenie należące do stacji CNN NY. Wysokiej jakości kamera ukazywała wszystkie szczegóły, nic drastycznego jednakże. Karetki odjechały jakiś czas temu, nie pozwalając widzom na robienie zbliżeń na ludzi poszkodowanych w pożarze. Dron poleciał dalej brudną ulicą Bronxu, mijając dwójkę murzyńskich dzieciaków celujących do niego z palców ułożonych w kształt broni. Wkrótce dotarł do policyjnej blokady, wcześniej napotykając na drodze korek stworzony przez nie mogących się wydostać z dzielnicy ludzi. Z drugiej strony był podobny. Wielu kierowców stało obok samochodów, drąc się na cały głos w celu wyrażenia swojego niezadowolenia. Nic innego zrobić nie mogli. Oprócz zwykłych patroli przy każdej głównej drodze stała przynajmniej jedna furgonetka S.W.A.T.


Pojawił się głos, a wraz z nim twarz prezenterki. Sztuczne blond włosy w aktualnie modnej fryzurze, czarny kostium, sztuczny uśmiech. Tu nic się nie zmieniało od lat.
- Jak państwo widzą, Bronx został ostatecznie zablokowany. Każdy kto chce wjechać lub wyjechać musi poddać się przeszukaniu, wraz z wytłumaczeniem celu swojej wizyty. Utworzyły się ogromne korki, każdemu nie potrzebującemu zatrzymywać się w dzielnicy, polecamy objazdy. Nasza aplikacja wskaże drogę bezbłędnie!
Razem z szerokim uśmiechem pojawił się link. Wystarczyło go kliknąć na interaktywnym, holograficznym ekranie. To dlatego ten sposób wyświetlania tak szybko zdominował każdy inny. Szybko, wygodnie, prosto, bez użycia mózgu.
- Nie wiadomo ciągle czy i kiedy policja planuje wejść na teren Bronxu. Być może plan ten w celu uniknięcia dodatkowego rozlewu krwi, zostanie jeszcze zmieniony. Bronx według oficjalnych informacji od jednego z radnych, może wręcz zostać odgrodzony murem od reszty miasta! Na razie zbierane są siły szybkiego reagowania również z innych miast, a obywatele wzywani są do pozostania w domach i oddania wszelkiej posiadanej broni. Mówi się również o godzinie policyjnej i jest duża szansa na wprowadzenie jej. Mimo tego wielu, szczególnie z pobliskich dzielnic, uważa, że działania są podejmowane zbyt powoli i opieszale. Nasi reporterzy na bieżąco dowiadują się o wszystkim. A teraz zapraszamy na reklamy!

Nawet w tym krótkim bloczku pośrodku relacji na żywo, upchnięto przynajmniej trzy reklamy różnych wszczepów, zachwalając ich skuteczność i bezpieczeństwo. Pojawił się też nowy model androida-ogrodnika. Każdy prawdziwy Amerykanin zdążył przeklikać trzydzieści innych kanałów, zanim wrócił ponownie do CNN NY, gdzie pojawiła się animacja pogody i inna twarz w jeszcze bardziej kanciastym uniformie. Prognozy pogody wróciły do stylu bezpiecznego, nie rażącego wielu ciągle bardzo radykalnych jeśli chodziło o nagość i erotyzm mieszkańców USA. Dzieci Rajneesha trafiały na podatny grunt kraju, gdzie seksualność zanikała.
- Do Nowego Jorku z wielką prędkością zbliża się potężna śnieżyca. Spodziewamy się jej jutro wieczorem. Sugerujemy pozostać w nocy w domach i wszystko szczelnie pozamykać. Służby zapewniły, że uczynią wszystko, aby utrzymać miasto sprawne i przejezdne!
Znów pojawiły się reklamy, po których zapowiadano informacje sportowe, w tym sprawozdanie z najbliższego meczu New York Islanders. Biorąc pod uwagę ostatnie dni, nowych sensacyjnych wydarzeń było wręcz niewiele. Jeszcze jeden taki dzień i w wiadomościach będą musieli wracać do wcześniejszych tematów, co przecież nie było już tak interesujące dla zwykle bardzo prostej widowni.


Psyche

Godzina 3:28 pm czasu lokalnego
Niedziela, 21 grudzień 2048
Queens, New York


Została sama przed wielkim wejściem do Corp Tower, lśniącego symbolu dzisiejszych czasów. Plecy Remo oddalały się, kiedy haker odchodził w sobie tylko znanym kierunku i celu. W dłoni pozostał malutki woreczek z chipami. Wyglądała jak Psyche, z krwi i metalu, w dużej mierze idealny egzemplarz korpo-kobiety. Odrobinę tylko zbyt seksowny jak na zwykłe, przeciętne standardy. W ten sposób znacznie trudniej wtopić się w szary tłum. Albo i nie. Tak niewiele zainteresowania postronnych wzbudzała jeszcze jedna postać. Poziom operacji plastycznych z bogatych i tak robił pięknych, szczególnie kiedy przychodziło mówić o kobietach. Wielu facetom wystarczyła opcja "bogaty", wtedy te interesujące ich osoby płci przeciwnej i tak łączyły ich z łatwością ze słowem "piękny". Psyche była piękna. Oraz zimna i twarda. Potrzebowała powrotu do roli Marlene. Częste restarty potrafiły naprawdę wytrącić z roli i zaburzyć tę osobowość, której tak próbowała się trzymać.

Powrót nie był prosty. Boor gdzieś tam się czaił. Nie bezpośrednio w mieszkaniu, widziała jak z niego wychodzi. Nigdy nie należał do cierpliwych osób, a teraz naprawdę go nosiło. Wysłał kilka wiadomości na służbowy holofon Psyche, sugerując, że nic go nie obchodzi, że musi się ukrywać. Niech wymyśli gdzie mogą się spotkać. Michael napalił się na te dzieci strasznie i widać to było w każdym jego słowie. Gdyby tylko powiedziała o tym Mikowi, zapewne z miejsca uzyskałaby pomóc. Tylko co mógł Maroldo. Remo, to inna sprawa. Z nim jednakże tak prosto już nie było, choćby ze względu na Ferrick i inne podejście do świata. Czy mogła liczyć na kogokolwiek bez prawdziwego zbliżenia się do nich? Czy jak wcześniej, pozostawała sama ze sobą w swoich zmaganiach?

W mieszkaniu na Queens miała najlepiej skonfigurowany sprzęt do przybrania roli Marlene. Jako Psyche nie powinna działać w sprawie gangów, tę twarz widziano i tak za wiele razy. Problem w tym, że jeśli Boor monitorował mieszkanie, doskonale wiedział, że do niego wróci. I co za tym idzie, że go okłamała. Wypuścić Dan jako przynęty nie mogła, nie bez pełnej wiedzy i współpracy Remo. Musiała zacząć podejmować decyzje, takie, od których nie będzie powrotu. Nadchodził ten czas. Basri odpisała na otrzymaną wiadomość.
Cytat:
Najwyższy czas. Dziś, 7pm w Sonomie.
Tak, to pasowało do niej. Mik zanim faktycznie usnął, wysłał numer do niejakiej Marthy, kobiety blisko związanej z Dziećmi Rajneesha.


Remo

Godzina 3:39 pm czasu lokalnego
Niedziela, 21 grudzień 2048
Chinatown, New York


Cytat:
Hej! Już myślałam, że o nas zapomniałeś. :) Jak się czujesz po tym wybuchu? Co do Dzieci, to wiem, że dziś późnym wieczorem jest spotkanie. Nie wiem czy z Izaakiem, ale wyłącznie dla tych "zasłużonych". Zwykle trudno się dowiedzieć kiedy i gdzie pojawi się White. Czyżbyś jednak był zainteresowany….?
Odpowiedź Eleny zgrała się z wiadomością od Ann.
Cytat:
Postanowiłam być dzisiaj grzeczną dziewczynką i nie uciekać Dru ;) Burmistrz mieszka tam gdzie moi rodzice, więc ode mnie jest bliżej :*
Niektórzy powiedzieliby, że ograniczanie się do jednej, kiedy inne były zainteresowane, to wielka i niepotrzebna strata. Niestety raczej miał małe szanse na Ann godzącą się na trójkąt, a tym bardziej skoki w bok. Na szczęście do nich i on nie przejawiał chęci. Jego sprawny umysł przeskakiwał z jednej ścieżki na drugą, kiedy zmierzał publiczną komunikacją miejską w stronę Chinatown. Czasami dobrze było sobie przypomnieć ten brud i ścisk, tylko po to, żeby pamiętać jak wygodne zwykle prowadzi się życie. Inna sprawa, że zdecydowanej większości ludzi w turkoczącym wagoniku nikt nawet nie groził, nie mówiąc już o próbie zabójstwa. Od czasu do czasu mimowolnie rozglądał się w poszukiwaniu ogona, ale nigdy nie dostrzegał nic oczywistego, co mogłoby go sugerować. Sprawa jakby przycichła po tym, jak wyeliminowali SI. Czy zniszczyli organizacje na dobre? Śmiał w to wątpić, zwłaszcza po wczorajszym wieczorze, lecz nawet chwila oddechu była dobra. Po prostu ich przeciwnik atakował chaotycznie, wedle planu zrozumiałego wyłącznie dla maszyny.

Członków The Blank Page nie zastał w melinie, a nieco dalej, w zadymionym, wypełnionym ludźmi pubie. Walter pykał z fajki, leniwymi ruchami przesuwając ekran rozmyty dla każdego oprócz niego. Jonathan ze słuchawkami w uszach pracował nad czymś szybko, klikając w holo-klawiaturę. Nie wziął klasycznej chyba tylko ze względu na to, że przyciągałaby niepotrzebne spojrzenia postronnych osób. Zauważyli Remo wcześniej, ale zareagowali dopiero jak usiadł. Deezer włączył zagłuszanie wszelkich fal, Parkins odezwał się zdejmując z uszu słuchawki.
- Mamy pierwszy cel, którym warto się zająć. W materiałach, które dostaliśmy na studenta, pojawia się wystarczająco często.
- Pojawiają - sprecyzował Walter, dyskretnie pokazując Kye'owi zdjęcie.
- Prawda, że słodkie? - parsknął Jonathan, kręcąc głową. - Zrobiliśmy krótki wywiad. Oro poszedł obejrzeć miejsce, gdzie prawdopodobnie mieszkają. Wyglądają młodo, ale obie mają prawdopodobnie po trzydzieści lat i mogą nie być nawet rodzeństwem, o ile są kobietami. Informacje są niejasne - uśmiechnął się krzywo.
- Używają imion Chin-Li oraz Li-Chin - dodał Deezer. - Działają na terenie Chinatown. Jak Oro je namierzy, może się uda zarejestrować jakąś transakcję.
- Uważamy, że lepiej nie podrzucać im żadnych trackerów. Jak student się dowie, może albo wyłączyć swoich agentów, albo uważniej ich monitorować.
- O ile nie masz jakiś własnych pomysłów - najstarszy z nich zatrzymał przenikliwe spojrzenie na Remo. - Swoją drogą jakaś glina mnie podobno szuka i bardzo chce porozmawiać. Zrobiłem wywiad, to ta sama detektyw, której pomogliśmy jakoś w marcu - te słowa już skierował także do Parkinsa. - Nazwisko Wierzbovsky. Zdaje się, że ostatnio ma kłopoty rodzinne - Murzyn uśmiechnął się słabo. - Z ciekawości aż do niej napisałem.
- Co to więzienie robi z ludzi, łapią się każdej pierdoły z obawy przed nudą - roześmiał się Parkins.


Ferrick

Godzina 4:45 pm czasu lokalnego
Niedziela, 21 grudzień 2048
Manhattan, New York


Czytanie nudnych, powtarzalnych i często zwyczajnie głupich prac dyplomowych z dziedziny socjologii i psychologii nie zaliczało się do najprzyjemniej spędzonego popołudnia. Ann, przyzwyczajona do nauki i tego jak pracował jej umysł, chłonęła litery i cyfry niczym odkurzacz pożerał kurz. Potem kłębiło się to wszystko w specjalnym zbiorniku, do niczego nie przydatna pulpa, z której należało wyłowić te istotne elementy. Najpierw odkryła kilka plagiatów, potem prawie zaczęła zgrzytać zębami od nadmiaru niedorzeczności. W całym tym zbiorze były przecież także prace, które ledwo zaliczyły, a ona nie mogła ich pominąć. SI nie dzieliło wiedzy na lepszą i gorszą, po prostu pracowało na wszystkim na raz. I co gorsza, mogło wykorzystywać kompletnie błędne obliczenia, jakie część tych "naukowych dzieł" zawierała.

Po dwóch godzinach wydawało się, że w tym co dzieje się w mieście jest po trochu z każdej pracy dyplomowej, jaka się przewinęła przed jej oczami. Nie znalazła tu niczego o płatnych zabójcach, ale już o androidach i cyborgach przewijał się wątek co najmniej kilkanaście razy. W większości bezbolesny, na zasadzie analiz zastąpienia ludzkich pracowników robotami. Przy cyborgach sprawy się komplikowały, bo w większości przypadków były to roboty wyglądające jak ludzie, czego przecież ciągle prawo całkowicie zabraniało. Jedna z tych prac traktowała o stworzeniu korporacyjnej armii, druga o służbach porządkowych stworzonych z ludzkich ochotników, głównie chorych zbyt biednych zakupienie wszczepów lub maniaków tychże. Żadna z nich nie wiązała się bezpośrednio z porywaniem ludzi. To już musiała być inwencja własna SI.

Poza tym większość nie rozwijała wiedzy, którą miała od czasu pierwszej lektury kilka godzin temu w klinice. Gdzie brakowało mostu pomiędzy jedną pracą a drugą, SI tworzyło go ze strzępków i wycinków swojej wiedzy pochodzącej z zasobów bibliotecznych. Ten zmasowany twór trafił do życia, został sztucznie wygenerowany w Nowym Jorku, korzystając z jego słabości i ludzkiej różnorodności. Słyszeli o kilku sprawach, ale ile innych inicjatyw się mogło nie udać? Ann mogła wyrysować częściową mapę, lecz luk w niej było całe mnóstwo. Nie umiała ich uzupełnić, bo nie miała pojęcia czym SI się kierowało w budowaniu sieci zależności. Jedno wiedziała na pewno: wszystko w czym brała udział "cudownie" uzdrowiona trójka ludzi, miało gdzieś swoje odzwierciedlenie w zawartości biblioteki Pace University.

Zbliżała się piąta, kiedy odezwał się holofon. Pojawił się numer Danieli, a kiedy Ann odebrała, także jej ciągle zdenerwowany głos.
- Prześledziłam jedyną rzecz, którą mogłam w sprawie Alexa. Udało mi się dowiedzieć trochę o aptece i nawet porozmawiać z właścicielem, monitoring potwierdza jego wersję. Ale pieniądze nie kłamią. Alex rzeczywiście zapłacił za leki, ale zanim eurodolary trafiły na konto apteki, przeszły przez pośrednika, PayPal. Bez nakazu nie dowiem się przez czyje konto, ale Tomkins żadnego nie miał.


Wierzbovsky

Godzina 5:30 pm czasu lokalnego
Niedziela, 21 grudzień 2048
Manhattan, New York


Rzucenie się w wir pracy zawsze pomagało na stres. Zawsze. Taka zwyczajnie była. Zapracowana, zabiegana, ciągle w przysłowiowym rozkroku między jednym, a drugim. Odkąd mieszkała z Ferro to był pierwszy kryzys. Stawiał najważniejsze pytanie: czy będą w stanie żyć tak razem, czy nie? W końcu nie wybrała sobie najbardziej empatycznego, szczerze wyrażającego uczucia partnera. Miało to i wady i zalety. Bauer pozwalał o nich nie myśleć, kiedy wraz z Motą sprawdzali wszystkie ślady. Tak znowu dużo tego nie było. Rick prowadził bogate życie towarzyskie, przynajmniej przez holofon i komputer. Nie rzucały się tam w oczy nielegalne rzeczy groźniejsze od komentowania walorów jakiejś dziewczyny czy śmianiu się jak to bardzo poprzedniego dnia się uchlało w trupa. Było za to wiele naprowadzających śladów, zwłaszcza ta ostatnia konwersacja z kimś podpisanym jako "Banderas". W sumie to wręcz dwie ostatnie wiadomości.
"Masz?"
"Jasne, wpadnę za godzinkę."
Ot, nic groźnego. Potem Rick wysłał jeszcze tylko jednego sms-a przed swoją śmiercią.
"Dziś wieczorem dostaniesz co chciałeś, nie będziesz żałować!"
Niestety brakowało informacji o właścicielu tego numeru, Leah nie potrafiła nawet określić nawet płci. Bez trudu za to znalazła tego co miał za godzinkę wpaść. Alberto Silva, znany policji, siedział rok za posiadanie metaamfetaminy. Nie udowodniono mu dealerki, ale miał trochę innych małych grzeszków. Mieszkał na Manida Street na Bronxie. Typowa mała rybka w dużym stawie, ale jedna z działających w okolicy kamer pozwoliła go zidentyfikować jak wychodził z budynku.

Sam Bauer nigdy nie był karany za nic poza publicznym rzucaniem kurwami. Techniczni i patolog potwierdzali, że zginął od przedawkowania. Jego organizm był za słaby na czystą metaamfetaminę, którą dostał. Sprawa wydawałoby się, rozwiązana. Oczywiście nigdy nie było tak prosto. Baza Dzieci Rajneesha, którą tworzył Hawkins, była bardzo uboga. Znajdował się na niej oczywiście White, ale oprócz niego bardzo niewiele osób, które otwarcie utożsamiały się z tą organizacją religijną. Porównując zdjęcia z holo Bauera bez trudności zidentyfikowała tylko jedną osobę: Monikę Rukh. To nazwisko wracało na tyle często, że można było podejrzewać, że ta kobieta jest wręcz prawą ręką swojego guru, zwłaszcza jeśli chodzi o szerzenie tak zwanej wiary. Niestety nie zachowało się zbyt wiele z jego związków z Dziećmi. Sądząc z tych resztek, raczej nastawiał się tam na czysty, darmowy seks. I sparzył się, kiedy ktoś kazał mu za niego zapłacić. Doktryna bowiem zakładała, że im bardziej początkujący członek, tym większe opłaty musiał czynić dla tych bardziej wtajemniczonych, aby ci mogli zamiast skupiać się na pracy, skoncentrować się na własnym samodoskonaleniu.
Na tej bazie stworzono też pozew przeciwko nim. Po śmierci Tomkinsa i adwokata prowadzącego sprawę, raczej była mała szansa, że obrady zostaną wznowione.

Tyle zdążyła zrobić, zanim powieki nie zaczęły się zamykać ze zmęczenia. Pracowała jak robot, a przecież doskonale wiedziała, że celowo unika zbliżania się do jakiejkolwiek maszyny. Kawa to też nie takie środki, jakie miał na zaopatrzeniu Ferro. Odkryła wiadomość mailową, nie podpisaną, ale podpis był raczej zbędny.
Cytat:
Witam panią detektyw. Doszła do mnie informacja, że pragnie pani porozmawiać. Proszę więc odpisać na ten adres. Niestety nie możemy porozmawiać przez holofon.
Zadzwoniono za to do niej. Kiedy odebrała, usłyszała lekko zachrypnięty, ciągle zapłakany głos siostry.
- Wypuszczają mnie do domu i pozwolono zadzwonić - zakomunikowała od razu. - Nie wierzę w to wszystko! Mój adwokat powiedział, że mam areszt domowy dzięki wpłaceniu kaucji. Nie mogę wychodzić, a wszystko co robię będzie monitorowane. Odwiedziny poza wyznaczonymi zabronione, rozmowy kontrolowane… Leah, ja w to nie wierzę… - głos przeszedł w szept. - Podobno odkryli coś w jedzeniu, ale przecież podobno to ja też mogłam dorzucić… - pociągnęła głośno nosem, co przeszło w krótki szloch. - Podobno już jest po operacjach. Że jest duża nadzieja, bo uratowały go bardzo drogie nanoboty… I jeszcze ci dziennikarze, dowiedzieli się już gdzie byłam… i nie pozwalają mi go zobaczyć… - kolejny szloch, tym razem głośniejszy, wyrwał się z ust Joe.


 
Sekal jest offline