Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2017, 13:58   #71
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Jaskinia krwawej winorośli

Po przebyciu wąskiego korytarza, w którym nie dał się iść ramię w ramię, a jedynie gęsiego jaskinia zaczyna się rozszerzać.

Na szczęście była na tyle wysoka że nie trzeba było jej przemierzać będąc zgarbionym. Wnętrze jaskini porośnięte było korzeniami, a raczej jakiegoś rodzaju bluszczem o czerwonych liściach.

Chwilę po wejściu do jaskini Soren ściągnął zarówno maskę jak i kaptur. Z ciekawości sięgnął po jeden z czerwonych liści, zbadał go w dotyku i zerwał.
Od liścia zalatywała delikatna woń krwi. Poza tym był przyjemny w dotyku.
- A więc to jest ta roślina… - Jenny również podeszła do ściany. Zamiast jednak zrywać liście odgarnęła je na boki chcąc zobaczyć na czym rosną.
Pnącze rozwijało się po kamienno-piaskowej powierzchni. Najwidoczniej zachowywało się identycznie do bluszczu... dopóki nie znajdziesz korzenia nie zobaczysz na czym wyrasta.
-Sprawdzę to- oznajmił Soren. Zmienił się w czarną chmurę która wniknela w ziemię.
- Cze… - Jenny nie zdążyła zatrzymać wampira. Po tym jak piął się bluszcz wynikało, że trzeba było iść w głąb jaskini raczej niż w głąb ziemi.
- Ech, on się akurat znajdzie. Chodźmy.
To co Soren odkrył jako pierwszy, a chwilę później zrobiła to pozostała część grupy. Był główny kwiatostan krwawej winorośli.
[img]http://st.gdefon.com/wallpapers_original/wallpapers/406804_art_fantasticheskij_1680x1050_(www.GdeFon.ru).jpg [/img]
Olbrzymi podobny do tulipana kwiaty (zamknięty u szczytu) zdawały się lśnić. Wszędzie dało się wyczuć zapach krwi, panował zaduch. Wysoka wilgotność w połączeniu z dość wysoką temperaturą sprawiało wrażenie sauny.
Na jednym z liści, przy głównej łodydze znajdowało się coś na wzór małej łupiny, jakby owocu.

Jenny zakrztusiła się zaduchem, ale zaraz złapała oddech.
- Musimy być ostrożni - z tymi słowami ruszyła pierwsza będąc tak samo ostrożną jak na polu Lycris. Zamierzała sprawdzić tę łupinę przy łodydze.
-Rozdzielcie się i zajmijcie pozycję na wypadek pojawienia się straży -polecił eldar zwracając się do pustki obok grupy. W tym momencie całun niewidzialności zniknął, a przed psionikiem pojawiły się Rishelee oraz Akashi.
Raishelee zakrztusiła się panującym zaduchem. Tylko dzięki iluzji nie było wcześniej tego słychać. Akashi była niewzruszona, rozglądała się po jaskini z zimnym spojrzeniem. Zapach krwi jej nie przeszkadzał... a może odrobinę... był dla niej przyjemny?
[img]http://orig14.deviantart.net/7e8d/f/2014/288/4/e/demon_girl_render_by_chocodutch-d82wgdm.png
- Śmierdzi bestiami krwi. - zamruczała - Pachnie Smacznie... - powiedziała głośniej wielogłosem.
Nemu była zaskoczona pojawieniem się dodatkowych osób. Praktycznie w jednej chwili pojawiła się przy niej stalowe rękawica z mieczem, od Lancelota.
- Kto to? - zapytała nieufnie
-Są z nami by pomóc- streścił arcyprorok, kątem oka pilnując Akashi.
Dziewczęciu zaburczało w brzuchu. ciekawe czy to jej, czy jej demonów głód.
Grupa ruszyła dalej w głąb jaskini i kwiatowego ogrodu, zatrzymując się co chwilę przy kolejnych kwiatach.
Łupina po dotknięciu przez Jenny, skruszyła się pozostawiając po sobie drobną biała kulkę, miękką w dotyku.
Stojąca przy Jenny, Mei, przyglądała się jej z zaciekawieniem.
- Wygląda jakoś znajomo. Czy to nie ten sam specyfik, który wampiry używają jako zamiennik krwi? Narkotyk skarabeusz? - zapytała niepewnie - Najwidoczniej to ten sam specyfik...
Jenny wyciągnęła skarabeusza, którego dostała od Mei i porównała.
- Na to wygląda. Obawiam się, że jeszcze nie przetestowałam - cień uśmiechu przemknął po twarzy Jen kiedy chowała pastylkę do plecaka.
- Skoro tutaj jest kwiatostan mo chyba tutaj trzeba szukać korzeni nie? Soren możesz?
Mężczyzna skinął głową w odpowiedzi i raz jeszcze zmienił formę, po czym wniknął w ziemię szukając podstawy kwiatu.
- Mówiłaś, że jak działa ten narkotyk?
- Różnie zależnie od osoby. Większość jednak zgodnie twierdzi, że pokazuje sceny z życia, których się nigdy nie przeżywało. Sceny z odległych i obcych miejsc. Ale nie sprawdzaj tego teraz, głupotą było by go zażywać w takiej sytuacji.
- No wiem, wiem - mruknęła w odpowiedzi piosenkarka.
***
- Czy ten kwiat nie wydaje się jakiś dziwny? - zapytała Nemu wskazując na kolejny okaz.
- Dlaczego? {Mei}
- Lśni, ale światło nie pochodzi z wnętrza. Wnętrze jest ciemne, to złudzenie że prześwituje. - wyjaśniła.
Soren wrócił z wyjaśnieniem, że roślina nie jest zakopana głęboko w ziemi. Jej korzenie łączą się z innymi jej ozdobnymi roślinami i tak dalej aż w głąb jaskini. Pewnie aż do pierwotnego korzenia.
- Słyszeliście? - zapytała Raisheele. - Jakby...m słyszała czyiś głos.
- Gdzieś w głębi ktoś jest. - rzekła Akashi, ku potwierdzeniu Anthriliena i Sorena.
Gdzieś w głębi jaskini znajdował się co najmniej jeden wampir i jeden demon. Jeszcze były oznaki czegoś żywego w kiększej ilości i czegoś ruchomego w mniejszej.
- Nie... - zaprzeczyła mysio-ucha. - Tak daleko bym nie usłyszała.
-Pójdę przodem i się rozejrzę- zaproponował Castell.
Gdzieś od strony wejścia dało się słyszeć wybuch. Widocznie grupa na zewnątrz dawała czadu.
Jenny skoncentrowała się na odgłosach wewnątrz jaskini.
Coś poruszało się jakby się czołgając. Coś membranowa. Coś jakby obok nich.
- Czy ten kwiat nie wydaje się poruszać? - zapytał Raishelee chwytając pewniej za broń.
- Hu? - Jenny raptownie spojrzała na kwiat zaciskając pięści.
Faktycznie delikatny ruch, był widoczny, ale to nie tak że kwiat poruszał się z sam siebie. To tak jakby coś poruszało się wewnątrz niego. (Kwiat jest dość duży tak z 80-100 cm wysokości, liczę samą tuleję bez łodygi)
Nagle na płatku kwiata, pojawił się odcisk dłoni.

Jenny szczęka opadła.
- Coś ostrego! Szybko! Wyciągnijmy go..! - tak takie sceny nawet widziała. W zupełnie innym wydaniu, pełnym rurek i tub oraz posykiwań maszynerii.
Nim jeszcze dziewczyna skończyła zdanie, Anthrilien ciął kwiat szybko i precyzyjnie pomijając zawartość.
- Odsunąć się, nie wiemy czym to jest - oznajmił poszerzając wyrwę telekintycznie. Kwiat kojarzył mu się z kokonem, wolał zachować ostrożność względem tego co potencjalnie mogły chodować wampiry.
Z wnętrza wypadł nagi mężczyzna z przepaską na oku.

Dyszał ciężko i zdawał się osłabiony, ale jego wzrok przepełniał ogień i determinacja.
-...i...to. - wycharczał podnosząc się z trudem na osłabionych dłoniach.

- Poczekaj. Pomogę ci - Jenny zrzuciła z siebie płaszcz i zarzuciła na nieznajomego. Nie umknęło jej uwadze, że jest dobrze zbudowany.
Zamiast ściągać gitarę z pleców zaczęła śpiewać aby pogłos był nieco mniejszy. Wszak dźwięk świetnie się niósł w dużych zamkniętych przestrzeni.
Delikatna melodia owinęła się wokół ciała mężczyzny przynosząc mu ulgę. Powoli był w stanie się wyprostować.
Ewidentnie nie krępowała go nagość, a było na co popatrzeć.
Pomimo wychudzenia, jego ciało było solidne i smukłe. Kształtny i ładnie wyprofilowany sześciopak podkreślał tylko idealność sylwetki, która nie była ani zbyt smukła, ani zbyt nabita mięśniami. Ostre rysy twarzy, a przy tym delikatna cera bezsprzecznie wzmacniały jego atrakcyjność. A “sprzęt”... miał się czym pochwalić.
Na ten widok prawie wszystkie dziewczęta przełknęły ślinę. Nemu jako najmłodsza z nich zakryła twarz, spoglądając przez palce. Uszy i ogon Raisheele staly na sztorc. Jedynie Akashi miała swój normalny wyraz twarzy... a może walczyła wewnątrz ze swoimi demonami. Jedynie jej oczy nabrały blasku, identycznego jak jego własne.
A skoro już o wewnętrznej walce mowa...
Kosmyki włosów Jenny zabarwiły się na czarno.
~Głosy wewnątrz jenny ~
- No i po co go leczysz? - zapytał bardzo kobiecy głos Jenny zdający się być przepełniony ponętnąścią.- Nie ma ciuchów! Teraz jest słaby! Nie będzie stawiał oporów! Bierz go!!!
- Pożądanie! Uspokój się.
- Uspokój!? - zakrzyknęła oburzona - Tylko popatrz na to ciałko. Schrupać to za mało. Zamień się ze mną! Zamień się! Zamień się! - skandowała
- Może sparaliżujemy pozostałe i go przy okazji?
- Zazdrość ty też! - jęknęła czarna jenny - Uspokójcie się obydwie! Jeszcze nam Anthriliena zgorszycie.
- Elfa, machne przy okazji. - rzekła na odlew Namiętnośc. - Ale tego... tutaj... Mrrrr. Tylko poparz na te sutki. Kąsałbym cały dzień. Już czuję tą twardość pod palcami. A językiem...

~~
Reszta pozostaje wewnątrz jaźni.
- Nosz kutwa! - skarciłą dziewczyna swoje głosy - nie wolno mi was teraz używać nie? Poczekajcie aż będę mogła i wtedy się zabawimy!
Dziewczyna zamrugała wracając świadomością do rzeczywistości.
Mężczyzna uzyskał już dość siły by stanąć na równych nogach i o własnych siłach.
-Dziękuję. Kansha shite. [jap. jestem wdzięczny] - powiedział ujmują obie dłonie Jenny i spoglądając jej głęboko w oczy. - Jestem wdzięczny. - powtórzył.
W jego oczach płonęła determinacja o nie byle jakiej sile.
-Co tam robiłeś?- wtrącił się bezceremonialnie eldar. Brak odzienia u rozmówcy zdawał się zupełnie go nie interesować.
- Piłem, tańcowałem i zabawiałem się z pięknymi kobietami, a do tego żeglowałem na swym frachtowców. A co myślałeś? - Odparł zgryźliwie a nawet agresywnie. - Z całej siły walczyłem by nie zasnąć jak pozostali i wyrwać się z tego więzienia. - Powiedział zaciskając pięści. - Rozejrzyj się!
-O ile nie chcesz do niego wrócić to nie unoś głosu- odpowiedział spokojnie eldar, chowając miecz do pochwy, tym samym dając znać komu mężczyzna zawdzięcza uwolnienie- dźwięk się niesie, a strażnicy są gdzieś w tunelach. Zapytam inaczej. Jak się tam znalazłeś i czy wiesz jak przebiega ten proces.
- Ech. Gomenne [jp. Przepraszam] - unósl dłoń na znak przeprosin. - Tylko ogólnie. Włożyli nas do tych pojemników. Ciało zaczyna się robić ociężałe i zasypia się. Przeważnie ktoś wybudza się co paręnaście godzin by znowu zasnąć. Od środka nie da się wyjść, a bez czegoś ostrego nie da się nawet przebić. Kwiat zdaje zniwelować wszelkie potrzeby. Twoje ciało powoli słabnie, aż w końcu przestajesz się budzić i pozostajesz w śnie.
- Kwiat pewnie pochłaniając życie produkuje nasiona nim napełnione.
- Nosz pięknie. Że niby my wszyscy jesteśmy jakiś nawozem do... czego? Żeby te kwiatki rosły?
- A my jesteśmy tutaj aby to powstrzymać - powiedziała pochopnie dziewczyna. Oczywiście zamierzała dotrzymać obietnicy. Jakoś.
- Teraz nie zdam się wam na wiele. - Powiedział mężczyzna pewny swoich możliwości - Ale spłacę swój dług. Pójdę uwolnić pozostałych, ale potrzebuję przynajmniej noża. Wśród kwiatów powinny być jeszcze dwie osoby podobne do mnie. Niebieski kwiat zawiera wampira i jest pewnie gdzieś piętro lub dwa niżej. Nie znam szczegółów, ale jeśli trafił do kwiatu to może być po właściwej stronie. Drugiego poszukam osobiście. To kwestia honoru.
- Erm… zatrzymaj też płaszcz póki co. Panienki, któraś ma nóż? Anthrilienie?
- Ja mam. - zakomunikowała Mei. Najwidoczniej tylko ona nosi zapasowy sprzęt.
- Zapach się nasila. - orzekła Akashi - Krew!
Jej dłoń przybrała demoniczną formę.

- Co! - zakrzyknęły zaskoczone Nemu i Raisheele.
Dziewczyna momentalnie wygiela się na bacznośc, wbrew swojej woli.
-Uspokój się…-wyszeptał Anthrilien. W jego głosie brzmiała nuta groźby.
Powolnym ruchem czarnowłosa wskazała między kwiaty.
Między łodygami zbliżały się jakieś niekształtne sylwetki. Niestety Anthrilien nie był wstanie wykryć ich obecności. Widocznie te stwory nie były w pełni żywymi organizmami.

- Bestie krwi. Póść NAS! albo i ciebie zjemy. - Widocznie ich obecność wzmogła aktywność demonów wewnątrz Akashi.
Krwawe istoty zaczynały napływać ze wszystkich kierunków.
Mężczyzna chwycił za przekazywane mu ostrze.
- Sam sobie drogi nie utoruję. - rzekł stając (z gołym tyłkiem) przed Jenny.
-Działaj- mruknął eldar, uwalniając Akashi- Stworzyć okrąg i chronić swoje plecy. Ty- wskazał mężczyznę- pozostań w okręgu i pomagaj gdzie uznasz za słuszne. Niech dziewczyna wpierw przetrzebi ich szeregi.
Jenny zaś zdezorientowała się nagim facetem, rozkazami eldara i zachowaniem innych.
Raishelee zdobyła swoje ostrze stając do Anthriliena plecami. Nemu przywołała dwoje ramion trzymających ciężki miecz i tarczę.
Akashi wystrzeliła z miejsca jak pocisk gotowy by rozszarpać swojego przeciwnika. Jednym machnięciem demonicznej dłoni zmiażdżyła wszystko co stało przed nią w zakresie 120°. Ścinając przy tym kilka kwiatów. O ile kwiaty na pewno się już nie podniosą (nie wiadomo co z ich zawartością), o tyle krwawe istoty zaczęły się scalać z rozbryzgowych fragmentów.
Akashi zawarczała z niezadowolenia, a maska na jej twarzy zaczęła się zmieniać.

- Pressure
Anthrilien spojrzał na dziewczynę z mieszanką niepokoju i ciekawości na twarzy. Korzystając z umiejętności Akashi, posłał w krwawe istoty serię wiązek niszczyciela.
Błyskawice były szybsze przeszywający ciała istot, które chwilę później zostały zmiażdżone przez nacisk.
Niestety wraz z jego zniknięciem. Istotny znów zaczęły się zcalać.
- Gu!@#$%^&*...*&^%$#@!!!!
Eldar raczej nie chciał wiedzieć co kryło się pod tym niezrozumiałym bełkotem w demonicznym języku. Zapewne domyślał się że to nic miłego.
- Fus-ro-dah! - Jenny odrzuciła zbliżające się do niej istoty. - Co teraz?!
- Jeśli nie macie nic ze zdolności rozpadu ani czegoś co niszczy taką strukturę... to trzeba je w czymś zamknąć. - świadczyła Nemu. - Mogę zrobił magiczną pułapkę ale to chwilę zajmie.
- Dziewczynka ma racje. - przytaknął golas.
- Rozpadu powiadasz! - mruknęła mysio-ucha aktywując swoją zdolność.
Jedno cięcie jej steampunkowej broni wystarczyło by istota zmniejszyła się o połowę. Nie mniej pozostałe jej fragmenty przyłączały się do pozostałych istot.
- Mou!!! - mruknęła zawiedziona.
- Oni rzeczą. Pożreć krew. - powiedziała Akashi swoim normalnym głosem, lekko uproszczonym - Wy w zasięgu ataku. - Jej ciało zaczynało się pokrywać czernią.
Czy to na pewno bezpieczne by pozwolić jej się najeść? Ze znanych, Anthrilienowi, jej zdolności tylko pożarcie dałoby jakiś skutek. A może ma coś jeszcze w zanadrzu?
- W życiu! - krzyknęła Jenny - Zamroźcie je! Albo ugotujcie! Albo… FUS RO DAH!
Jenny wybiegła przed szereg i krzyknęła. Zaraz się schowała zagrywając jednoczący rytm. Objęła nim dziewczyny i eldara oraz tego nagiego. Przynajmniej będą świadomi swoich pozycji.
- Jestem w trakcie- odpowiedział eldar stoąc z kosturem wycelowanym w stronę istot. Czas dla Ahashi oraz dziwnych stworzeń zwolnił, niemal się zatrzymując. Zdawało się to nie mieć znaczenia dla mocy proroka, który przenosząc energię osnowy przez kostur, zamrażał krwawe istoty.
Stwory zamieniały się w figury z czerwonego lodu.
- Łał. - mruknęły zarówno Raishele jak i Nemu.
Nagi mężczyzna korzystając z otwartej drogi pokłusował między roślinami, świecąc tyłkiem.
Po chwili energia została rozproszona a krwawe bestie zamarły w bezruchu. Zapewne gdy się rozmrożą znów zaczną funkcjonować.
- No nieźle.- Przytaknęła z aprobatą Mei.
Jedynie Akashi wydawała się nie zadowolona. Jej czarna forma zatrzymała się w połowie spoglądając czerwonym okiem na Eldara.

Powoli zaczynała wracać do naturalnej formy. Jako ostatnie znikło właśnie oko.
Akashi znów założyła swoją maskę i delikatnie ukłoniła się / drgnęła w stronę elfa.
- Możemy zejść trochę głębiej jeśli. O ile chcecie? - zapytała Mei - Teoretycznie główny cel już zrealizowałam. A tam może czekać na nas “ktoś”. - Wydawała się niepewna co zrobić dalej.
Piosenkarka zamachnęła się gitarą aby rozbić na kawałki jedną z figur. Przynajmniej tyle mogła.
- Masz, lody - rzuciła jeden z kawałków do tej strasznej dziewczyny - Na pewno pomoże… pomogę jemu - Jenny wskazała kierunek w którym pobiegł nagus. Zabrała swój płaszcz, który koleś zrzucił i pobiegła za nim.
- Hej, czekaj! - zakrzyknęła do niego jak go już zobaczyła.
Akashi spoglądała przez moment na przechwycony kawałek lodu po czym włożyła go pod maskę.
- No pięknie. Jeszcze ją gdzieś poniosło. - mruknęła Mei. - El... Anthrilien tak.? Decyduj.
-Ostrożnie sprawdzimy co znajduje się głębiej. Troje naszych ludzi się oddzieliło, więc nie możemy teraz tak po prostu odejść- stwierdził eldar, przesyłając Jenny telepatyczną wiadomość o planach. Jak zwykle Soren pozostawał poza jego zasięgiem, ale zakładał że wampir sam się znajdzie.
- Nemu tak? Możesz rzucić na nas jakieś zaklęcie wsparcia, coś co ukryje naszą obecność? {Mei}
- Ciche stopy? Nie z mojej dziedziny, więc chwilę to zajmie, ale nasze ruchy nie będę wydawać dźwięków. {Nemu}
- Nada się. Możesz razem z Raisheele pozostać w drugiej lini. Pierwszą - spojrzała na Akashi a potem na Anthriliena, z niemym pytaniem potwierdzenia.
-Pójdziemy przodem- potwierdził prorok, który cały czas obserwował opętaną kątem oka- zejdziemy głębiej, może znajdziemy sposób na sparaliżowanie tej “fabryki”.
Zagłębiając się w jaskinię. Można było poczuć jej rozmiar. rozciągała się pod całym złotym miastem. Dziesiątki tysięcy krwawych winorośli i w każdym jakaś żywa istota.
Grupa Anthriliena jeszcze kilka razy natknęła się na grupy krwawych bestii.
Eldar postanowił sprawdzić co czeka ich w głębi sprawdzając granice wykrywania swego umysłu.
(aktualna pozycja poziom 5)
Natrafił na oznaki kilku lykan, i dwóch wampirów, z czego jeden miał demoniczną “poświatę”.(poziom 8) Co więcej zdawało się, że nie cała jaskinia jest eksploatowana przez hodowlę. Gdzieś w głębi znajdowała się jakaś instancja ruin.
-Kilka poziomów niżej znadjuje się grupa przeciwników- oznajmił nagle- jeszcze niżej coś na kształt ruin. Możemy to zbadać, może znajdziemy coś przydatnego dla naszej sprawy.
- Ruin? - Zapytała zaskoczona Raisheele
- Faktycznie coś było na tamtej mapie, choć wątpię by cała ta “fabryka” była właśnie tam usytuowana.
- Ruiny. Się bronią. - stwierdziła krótko Nemu
- Mówię wątpliwe, a nie niemożliwe. Zakąłdając stacjonarny oddziała zajumjący się tylko i wyłacznie odbieraniem niebezpieczeństwa z ruin to faktycznie mogła być dobra kryjówka. {Mei}
- Rośliny mogły ewoluować. {Nemu}
- Aj. O tym nie pomyślałam. - odpowiedziała zmieszana - Możemy tam zajrzeć o ile rośliny będa szły w głąb.

Jenny i golas ;D

(Aktualna pozycja poziom 2)
Nagi mężczyzna przebijała się przez jeden z kwiatów.
- Kuso! [jap.cholera] Znów nie ten. Wampir był błękitny. Więc ten powinien być zielony? Może w odcieniach różu. Róż to odcień czerwieni, jak każdy kwiat tutaj... Co ja pier... Za długo w tym chwaście siedziałem.
Z kolejnego kwiatu wypadła naga kobieta.
- Tsk. Nie ten. O, dziwne, jej nie zabrali. Pewnie udawała jednego z załogantów. Do wszystkich sztormów! Gdzie to długouche!
- Kogo szukasz? Jaki długouchy? Może go zabrali albo jakoś.. się uwolnił? - Jenny spróbowałą wyciągnąć z mężczyzny jakiekolwiek informacje. Oczywiście po drodze zwróciłą uwagę na nagą panienę, ale bardziej interesował ją jednak czarnowłosy… i to aby go w końcu odziać.
- Jak to zwiecie... Efl? Zabrałem taką jedną na pokład, przez przypadek. Miałem ją odstawić... no wedle ostatecznej decyzji... do jej domostwa. Złoto obiecała. To obietnicy trzymać się muszę.
Z kolejnego kwiatu wypadł kolejny młody umięśniony mężczyzna.
- Kuso! E! A tego to ja znam? Mój załogant! Pies z nim! Gdzie może być długoucha.?
- Jak zamilkniesz na moment, może uda mi się ją usłyszeć. Jak ma na imię? Bo chyba nie Efi nie? Pewnie o elfa ci chodziło co?
- Może właśnie tak to miało brzmieć. W sumie nie pytałem, to że jest Elfa usłyszałem dopiero tutaj. Aurelia, tak się przedstawiła.
- No dobra to ją zawołaj - gdy tylko to uczynił dziewczyna skoncentrowała się na tym co słyszy. Szukałą zmiany w tentnie, biciu serca, nagły ruch. Podejrzewała, że nawet na wpół świadoma osoba może zareagować.
Biorąc pod uwagę miejsce, echo i inne szmery które mogły wystąpić w tym miejscu plan zdawał się bardzo słaby. Do tego liczba kwiatów przekraczała kilka tysięcy i była rozbita na kilka poziomów jaskini. Jednak... cichy głos, wskazał kierunek. Piętro niżej, kwiat ulokowany gdzieś przy północnej ścianie jaskini. I choć ciężko określić kierunki, Jenny wiedziała gdzie podążać.
- I co?
- Gdzieś tam - wskazała - I weź to w końcu załóż. Nie będziesz chyba tym świecić jej nad głową co? - wskazała palcem jego ewidentnie swobodną w obyczajach męskość.
- Czemu nie. Nie mam się czego wstydzić! - powiedział prostując się dumnie. Wręcz przeciwnie, mial się czym chwalić. - Chodźmy. Szkoda czasu. - Orzekł przyspieszając kroku, nie zwracając uwagi na odzienie.
Jenny uniosła wzrok i pokręciła głową. Uparciuch. Pobiegła za nim. Zostając nieco za nim miała okazję raz czy dwa spojrzeć na zacny tył jegomościa. Gdyby nie miejsce i czas… NIE! Może i lubi patrzeć, ale ma też pewne standardy! Na takie rzeczy musi być miejsce i czas i do tego jeszcze atmosfera.
- Kuso… -zaklęła pod nosem.
(poziom 4)
Do kwiatu dotarli po chwili błądzenia między krzewami. Widocznie, grupa Anthrile przeszła tędy wcześniej ściagając w swoją stronę krwawe bestie.
Odnaleziony kwiat miał kolor bardziej w odcieniach pomarańczy niż czerwieni.
Mężczyzna od razu zabrał się od uwalniania schowanego tam dziewczęcia. Gdy tylko błona została przebita, elfka wypłynęła z kwiatu w potoku żelistej masy. Kasłała z trudem chwytając oddech. Taka reakcja wskazywała na jej przytomność.

- Aurelia!
- Cough. Cough. Elfiena issu kerta folverna!!!
Cokolwiek to miało znaczyć, pewne było tylko ostatnie słowo - jakieś przekleństwo.
- Chyba nic jej nie jest. - stwierdził manewrując rękami w powietrzu, chyba nie wiedział czy może jej dotknąć. - Jej płaszcz przyda się bardziej niż mi.
Elfka była drobna i smukła wzrost nie przekraczał 160 cm, czyli mogło być niższa o głowę od Jenny.
Piosenkarka zarzuciła na elfkę swój poszarpany płaszcz. Rozejrzałą się dookoła.
- To co? Ją uwolniliśmy możemy w sumie i resztę twojej załogi. Nie ma co dawać wampirom więcej krwi. Póki nie ma innych krwistych istot… - Jenny przyłorzyła ucho do piersi uratowanej sprawdzając czy na pewno żyje.
- Yorokonde. [jap. z przyjemnością] - Wyprostował się dumnie, rozglądając po otoczeniu. - Kwiaty wyrastały gdy do odnogi dawano krew. Wyrastały prawie natychmiast i zawsze były połączone z poprzednim. To znaczy że są takie kwiaty, których odcięcie spowoduje obumarcie całej ich gałęzi. A więc... musi, a raczej powinien, istnieć kwiat korzeń. Gdy mnie tu przyprowadzono, nie schodziłem niżej niż 8 poziom. Pomogę ci z moją załogą, ale dalej nie idę. Straciłem zbyt dużo siły siedząc w tym g..., byłbym raczej zawadą.
- Hm… może na razie weź panienkę i tego swojego. Jak odnajdę korzeń to i tak powinny pousychać i ich uwolnić nie?
- Wakatta [jap. w porządku]. Jestem twoim dłużnikiem, u dług swój spłacę - ujął dłoń piosenkarki - przy następnym spotkaniu. - ucałował ją.
Jenny uśmiechnęła się dziwnie mając świadomość, że ten gest absolutnie nie pasuje do sytuacji.
Potem podniósł Elfkę i udał się w stronę wyjścia.
Jenny zaś rozejrzała się jeszcze uważnie i zaczęłą ostrożnie podażać za coraz grubszymi korzeniami mając nadzieję, że dotrze do jakiegoś na tyle ważnego aby uszkodzenie go spowodowało uschnięcie roślin.

***************************************

Kolejny dzień. Dzień 32

Kowal uwinął się zaradnie. Już o świcie, pokojówka Ervena przyniosła mu gotowy sprzęt. Jak się okazało w najgorszym stanie był właśnie miecz. Różdżka pomimo przegrzania obyła się bez szkód.
Na stole do posiłku poza standardowymi daniami przygotowanymi przez pokojówkę i Aulę, stał jeszcze flakonik czegoś co swego czasu pijał Kali (przed treningami). Surowe jajko, mleko, odrobina miodu i trochę soku z warzyw - energetyczny koktajl.
Erven nie był przekonany do tego dziwacznego preparatu energetycznego, a jednak opróżnił go jednym haustem. Lepiej wypić, niż nie wypić. Smak był dziwny, a głowa lekko mu pulsowała. Widać minie trochę czasu nim i ona wróci do normy…
Tak więc jadł. W ciszy i milczeniu poczytując plik raportów na temat tego dziwnego demona. Każda wiedza była cenna, a że wolał wiedzieć niż nie wiedzieć to czytał.
Demon opisywany był jako postać humanoidalna i rozumna. Zapewne ktoś z demonicznej rasy, raczej wyższa szycha niż jakiś pierwszy lepszy pospolity. Pytał o drogę... więc zapewne czegoś szukał. Został skierowany ku północy, na zachód od osady i na północ od Platformy. Zapewne nie przejdzie przez Las więc opcji jest kilka, tamtejsze okolice i obozowisko, próbuje obejść las od zachodu lub uda się do najbliższego miasta. Jeżeli to ostatnie... po poza zamieszaniem jakie może sprawić będzie to także punkt zbiórki po załatwieniu jego sprawy - Lounger. Ciekawy zbieg okoliczności... czyżby? I ciekawe czego szuka? Z dodatkowego opisu, jako że rycerze jeśli nie musieli to z nim nie walczyli, brak jest jakiś specjalnych cech. Ok. 190 cm wzrostu, szaro-niebieska skóra, roki łysina i przepaska. Trochę jak mnich.
Raporty były… nietypowe, ale pokrywały się z tym co mówił Generał. Trzeba było odnaleźć tego demona i go przesłuchać. Jednak to było zmartwienie na potem, miał też inne rzeczy na głowie i będzie musiał rozmówić się z anielicą jak będą w locie. Teraz jednak była pora śniadania, a skoro Echo jeszcze się nie zjawiła nie było potrzeby z nim się śpieszyć.
Anielicy nie było w domostwie Ervena. Leżała w koszarach czekając aż śpiący na niej żołnierz się obudzi. Młodzik zdecydowanie przesadził z ilością alkoholu. Echo nie pochwalała takiego zachowania. Szczęściem atmosfera była raczej wesoła więc mogła przymknąć oko na brak pohamowania.
-Obudź się proszę - szturchnęła lekko człowieka uznając, że nie może sobie pozwolić na takie leżakowanie. Miała coś do roboty.
Gdy po trzech razach chłopak się się zbudził Echo poruszyła się i wstając zsunęła go z siebie. Momentalnie go to zbudziło i przestraszyło.
- Przepraszam, ale muszę już iść.
- Co? Jak? Która godzina? O choler… zaspałem! - chłopak się zerwał i wybiegł ze stajni obok koszar gdzie anielica znalazła sobie nocleg na noc. Zaraz dało się słyszeć krzyki przełorzonego.
- Spokojnie. Po prostu wygodnie się mu spało pośród moich piór. - pospieszyła z wyjaśnieniami. Chichot i wybuch śmiechu nie był tym czego się spodziewała. Zrozumiała po zaczerwienionej twarzy chłopaka, że chyba zakłopotała go swoimi słowami.
- Następnym razem nie zaśpij. Dyscyplina jest ważna niezależnie od tego jak dobrze się śpi - być może mało pocieszające, ale ale dyscyplina była teraz potrzebna w nadchodzących dniach. Echo się pożegnała i spostrzegła, że podczas nocnych ekscesów zgubiła płaszcz. Niewątpliwie należący do gwardii nie był zagubiony, ale teraz musiała inaczej zasłonić swoje piersi. Męcząc się ułożyła skrzydła tak aby nie razić nikogo wokół. Tak też pokłusowała do domostwa maga. Kiedy drzwi jej otworzyła Aula anielica uśmiechnęła się.
- Zdaje się, że nieco zabalowałam. Myślisz, że znajdę u was przepaskę? - kłopotliwe spojrzenie Echo w dół miało wytłumaczyć w czym problem.
- Na pewno coś znajdziemy. - orzekła Aula, dając znać pokojówce żeby rozejrzała się za jakimś materiałem.
Uprzedzając fakt, pierwszym co wpadło w ich ręce był fartuszek kucharski.
Póki co Echo uznała to za lepsze odzienie niż żadne. Gdy została ubrana w fartuszek, za co podziękowałą, odnalazłą Ervena.
- Jak się czujesz po wczorajszej walce? - zapytała przysiadając koło stołu.
- Całkiem dobrze pomijając lekkiego kaca. - Odpowiedział mag z uśmiechem dokańczając posiłek - Jeszcze dzisiaj mi minie.
Echo się uśmiechnęła.
- Raporty? Coś ciekawego? O której chcesz wyruszyć?
- Z zachowania i wyglądu ten demon przypomina mnicha, nic poza tym, a wyruszamy jak tylko się przebiorę.
- W takim razie udam się przyswoić energii na podróż - Echo kiwnęła głową i wybyła na podwórko z którego pofrunęła na dach aby uzbierać przez moment energii słonecznej.
Erven odłożył raporty na stół i udał się przebrać. Najwyższa pora przyodziać jego strój bojowy. Czarną zbroję skórzaną obitą czarnym jak noc ebonem i pokrytą połyskującym na krwisto-fioletowo deadrytem. Do tego miecz i różdżka u pasa, oraz czarny płaszcz z kapturem wyszywany srebrną nicią, i z zielonymi zdobieniami.
Parę minut później był już na dole z plecakiem pełnym najpotrzebniejszych rzeczy do prowadzenia życia w terenie. W końcu lepiej nie prowadzić wojny w cywilizowanych stronach…
Echo zeskoczyła niedługo potem. Z dachu spadła pewnie na ziemię z nietypową dla niej gracją, ale i siłą. Z zaciekawieniem spojrzała na Ervena.
- Widzę, że lubujesz się w ciemnych kolorach. W mocnym słońcu możesz się zgrzać. Ale będziemy lecieć na tyle wysoko aby to stanowiło problemu - anielica przykucnęła ułatwiając Ervenowi wsiąście. Po czym wzbiłą się w powietrze po niewielkim rozbiegu.
- Dokąd najpierw?
- Kolory adekwatne do mojej specjalizacji. W nich łatwiej się ukryć w cieniu. - odpowiedział anielicy dosiadając ją, a kiedy wzbili się w powietrze rzekł.
- Na północ w kierunku zajazdu, a potem na północny zachód. Osadę omijamy szerokim łukiem, by demony ciebie nie wykryły. Nie możemy na to pozwolić, bo to odebrałoby nam element zaskoczenia.

Nawet szybując wysoko nad chmurami wciąż, górowały nad nimi mur świata i pojedynczy filar Platformy. Ciekawe co jest wyższe? Nawet Aftokrator nie sięga tak wysoko. Może gdzieś w okolicach 3/4 wysokości platformy. Na tyle wysoko by nie zużywać magii do tworzenia powietrza zdatnego do oddychania.
W każdym razie, brak dokładnej lokalizacji sprawił, że podróżująca dwójka musiała lądować w połowie drogi między Lounger a platformą. To wcale nie z powodu Hadluca leżącego na jednej z chmur w pobliżu filara platformy, spoglądającego złowrogo na muchę przelatującą nad nim. Nikt nie lubi jak wkracza się na jego terytorium, a ten typ tym bardziej. Na miejsce dotarli w ciągu 4 godzin.
Silnie zła aura wciąż biła ze strony Osady, tłumiąc wszelkie, nawet najmniejsze oznaki pozostałych. To było do przewidzenia, w końcu jedna z koron jest już po tej stronie.
Erven pokiwał w milczeniu głową po czym zapytał spokojnie, wręcz z zadowoleniem..
- Wiesz, że najprawdopodobniej jest w tym świecie ktoś z mojego świata kogo zabije jak tylko go zobaczę?
Echo westchnęła spuszczając głowę w dół.
- Któż to taki? - zapytała mimo wszystko.
- Mój były Mistrz z mojego świata. Choć bliżej mu było do oprawcy. Tak czy inaczej jest poza zbawieniem. Śmierć to i tak dla niego łaska, i nie zdziwię się jeśli dołączy do demonów jak tylko o nich się dowie. To w jego naturze.
Echo milczała przez moment z wyraźną rozterką na twarzy.
- Unicestwienie zła jest priorytetem. Pomogę ci. Czy opowiedziałbyś mi o nim?
- Nekromanta. Do tego całkiem potężny. Poza tym wyzuty z sumienia kłamca, morderca i sadysta nie wspominając o innych go określających zwrotach.
Echo popatrzyła na Ervena smutno. Położyła swoją wielką głowę na jego ramieniu.
- Podejmę właściwe kroki jak go tylko zobaczę. Nie skrzywdzi cię już więcej. Tym czasem zacznijmy nasze poszukiwania. Podejrzewam, że powinnam być w stanie wyczuć go z pewnej odległości, tak samo on mnie. Wtedy trzeba będzie ruszyć w pościg.
- Zatem przekażę ci jego obraz w późniejszym terminie. - odpowiedział nekromanta - Tymczasem znajdźmy naszą zgubę.


Loungher. Mieścina o wyższym stopniu zaawansowania w budownictwie powstała na przecięciu tras handlowych : Targas - Ettelgen oraz San Serandinas i Kraj Gromu.
Z punktu widzenia przybyszów, miasto powstało ledwie przed paroma miesiącami, ale jak to bywa w tym świecie, pamięć tutejszych ulega zmianie wraz ze wstrząsami. Miasto nie wyróżnia się niczym specjalnym, jedno z bogatszych miast na zachodzie Uni, jedyne po tej stronie Bargury (nazwa rzeki).
Można odnieść wrażenie, że świat długo nie zastanawiał się nad stworzeniem tego miasta i stworzył je jedynie dla żartu. Dlaczego? Weźmy na przykład karczmę o jakże niezwykłej nazwie “Karczma”. Myśleliście że kowal powinien mieć szyld z rysunkiem kowadła? A co powiecie na szyld z napisem “Kowal”.
To właśnie takie miasto...
Z oddali Erven i Echo zdołali wyczuć śladową demoniczną aurę, jednak w momencie dotarcia do granicy otaczającego miasto płotu, wszelkie zmysły wykrywania przestały działać. A to za sprawą potężnej aury, w której zasięgu się znaleźli. Co więcej jej zasięg zdaje się pokrywać całe miasto.
- Odnalezienie go będzie nieco trudniejsze… Myślę aby się rozdzielić. Osobno szybciej przeszukamy miasto.
- Przejdę się i popytam po budynkach. Zrób zwiad powietrzny, następnie standardową procedurą.
Echo kiwnęła głową na zgodę i wzbiła się na nowo w powietrze. Po chwili dostrzegła zamieszanie przed karczmą. Samego celu jednak nie odnalazła. Uznała, że najlepiej będzie jak wyląduje w uliczce obok zamieszania, aby przez okna jej nie dostrzegli. I tak swoją posturą mogła ostrzec demona, ale tak przynajmniej zrobi to później.
Ze zdobycznych informacji Ervena wynikało, że faktycznie demon był w okolicy, ale po dwóch dniach żadnych większych informacji wszystko ucichło. Zapewne musiał się ukryć lub wraz z wejściem w silniejszą aurę przestał być wykrywany. W każdym razie to wciąż za mało informacji. Z dodatkowych, naocznym świadkiem był Ugia, z gildii łowców bestii.
Odrobinę bardziej interesująco uplasowała się sytuacja Echo. Wpierw trzeba zauważyć, że natrafiła na bratnią duszę.. a nie! To tylko gryf! Cóż w końcu są do siebie podobni. Istota spała w alejce obok karczmy, a gdy tylko Echo wylądowała, stwór podniósł swój łeb. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym zwierzę zwinęło się w kłębek i poszło spać dalej. Z jego pierzy wyłoniły się jeszcze 2 małe główki młodych, z ciekawością przyglądają się nowo przybyłej.
[img]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/db/81/e1/db81e1fe406cc12fc425082645dadd7a.jpg
Echo uśmiechnęła się do gryficy z młodymi.
- Chowaj je dobrze - powiedziała zostawiając zwierzę za sobą.
Przejdźmy jednak do czegoś bardziej informacyjnego niż sprawy towarzyskie.
Wewnątrz karczmy wrzało od jakiejś debaty. Bardzo namiętnie opowiadał coś zarośnięty mężczyzna.
[img]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/f7/2a/a8/f72aa85d98b799acc46bcb637fb880bf.jpg
- ... nie pier*** Juga. Że niby twojego warga coś zamieniło w Wargena?
- Jebal vam sobaka [ros.]. Przecie dodam wam że to prawda, patrzta na nigo.
Obok mężczyzny w pieskim przysiadzie czekał potężnie zbudowany osobnik rasy Wargenów.
[img]http://wargenrpg.weebly.com/uploads/8/7/3/1/8731282/1371239820.jpg
- A ty czasem go nie oswoiłeś i pozbyłeś się poprzedniego kundla?
Dalsza wymiana zdań zdawała się być dość agreswyna, ale raczej w nastroju damy se po mordzie i bedzie spoko.
- ... nojpierw Ugia tego demona gonioł, potem Lut na czarną bestyję wpadł a tero mnie co się stało. Jo wam powiadam, cinżkie czasy idom.
- Ugia to se lubi wypić, my to wimy. Lut, jak poleciał za tą bestią tak nie wrócił. Może w tam w tej gildyji dobry towar chowata.
Ogólnie towarzystwo w barze zdawało się być przygotowane bojowo. Magowie, rycerze, łowcy ze swymi chowańcami i inni podróżnicy.






Erven przybrał swój najlepszy, najpewniejszy uśmiech i ruszył w kierunku właściciela przybytku głośno mówiąc.
- Karczmarzu! Kolejka dla wszystkich na mój koszt!
Echo nie pochwalała rozpijania towarzystwa. Niezdarnie przepchała się w luźniejsze miejsce karczmy potrącając przy tym kilka osób i mebli. Ostatecznie usiadła obok wilczura, co zauważyła dopiero jak spojrzała w jego kierunku. Westchnęła na własne gapiostwo i pogłaskała “zamienionego” po głowie. Przeczekała pierwszą wrzawę po tak radosnej ofercie jaką złożył Erven. Nachyliła się do właściciela “psa”.
- Mówiliście, że Ugia gonił za jakimś demonem. Możecie opowiedzieć? O wszystkim co się tutaj działo?
Wraz z wejściem anielicy do Karczmy nastała dłuższa cisza. Wszyscy gapili się na nią to na Ervena zapewne uważają go za trenera bestii. Widocznie nikt z tutejszych nie widział jeszcze anioła, więc nieprzyjemności miała z głowy. Jednak potem oświadczenie Ervena wzbiło tłum wiwatów i nikt już na wielką nie zwrócił krzywego spojrzenia.
- A no wpierw myśloł, że to mnich lezie, potem cusiek mu się kolor nie podobał. Jeno nim zdążył makówką ruszyć, zwierzaki jego zareagowały i pognały nań. Potem nie pamięto.
- Jak to?
- No nie pamięto co się działo. Obudził się na polanie przykryty swoim Reksiem, pocieszny wilczurek, a po mnichu nie było śladu.
- To skąd wi, że demon?
- Jeno rogi pamintoł jakiś taki czorny był.
Do karczmy ustawiła się kolejka po serwowany, na koszt ervena, alkohol. Wśród wchodzących był a grupa zarośniętych drwali, jeden wymoczek, o jakimś takim nieobecnym spojrzeniu, i pare tutejszych dziwek.
Erven w spokoju przysłuchiwał się temu co mówił ten do którego zagadała Echo. Kiedy skończył zadał proste pytanie.
- Gdzie możemy go znaleźć?
Oczywiście zostawała kwestia regulacji rachunku za napitek i jeszcze jedna sprawa gdyby go nie znaleźli, lub nie miałby cennych informacji. Jak to mówią? Odrobina monet potrafi cudownie poruszyć koła informacji!
- Ugia? W gildyji siedzi. Na północ ku barierze, przy rzece. Jedne ze stworzonek tylko w wodzie żyją, tośmy tam się usadowili.
Wszyscy pili na zdrowie. Jeno dzieciak, najwidoczniej za młody kupił jedynie 3 porcje strawy i wyszedł z karczmy. Parę dziwek otoczyło Ervena czarując go swymi urokami. Może nie były super atrakcyjne, ale... na bezrybiu…
...i rak ryba. Tylko, że Erven już dawno poznał się na pewnej pradawnej i słusznej rzeczy. Jak to ciebie kobieta czaruje to podstęp w tym jakiś być musi. Wszak nie godzi się by ofiara stała się drapieżnikiem. Nie mniej jednak mag uśmiechał się czarująco i wdał się w niezobowiązującą dyskusję, ale telepatycznie rozpoczął odczytywanie pobieżnych myśli i uczuć tych dziewoi.
Erven skrzywił się mentalnie z niesmakiem. Tak nisko upaść nie miał zamiaru. Tym bardziej, że powierzchowne myśli potwierdziły tylko to co i tak wiedział. “Pospolite dziwki co to lecą na kasę, chociaż nie przysłał ich Wróg”. Przeprosił “panienki” i udał się do karczmarza uregulować rachunek… z małą nadwyżką. Po czym ruszył w stronę domniemanej gildii. Echo zbierze się opierdol za zostawienie go na pastwę hien...
 
Asderuki jest offline