Wyraz twarzy Leśnika zdradzał wszystkie jego myśli. Skrzywiona ukośnie morda jasno i wyraźnie zdradzała niewiarę w powodzenie tak długiego rzutu, a za razem niechęć rozstawania się ze stalowo szmacianą rękawicą.
- dobra - sapnął i ostrożnie zaczął zdejmować z ręki wciąż gorący łańcuch. Kiedy zabrzęczały ostatnie ogniwa spadające na beton pochylił się nad nimi i zawinął je ponownie tak, by w trakcie lotu lub lądowania miały szanse na rozwinięcie się i zyskanie w ten sposób choć kilku stóp zasięgu.
- ktoś na ochotnika? Rzucam daleko, ale niezbyt celnie.. - powiedział spoglądając na drugi koniec korytarza i wyciągnął w kierunku pozostałych zwinięty, jak bolas łańcuch.
- Jak się nie uda to trudno. Ja mam jeszcze młotek - mogę pchać to gówno trzonkiem |