Oberyn siedział na schodach pałacu, trzymając w lewej ręce swą włócznię. Była to dobra broń, wykonana ze znakomitego drewna, wykończona czerwono-szarym metalem. Prawdą dłonią trzymał materiał, który maczał w pojemniku z oleistą cieczą, a następnie nakładał ją na ostrze.
Oberyn uwielbiał ten moment, chwilę, w której nakładał truciznę, wiedział, że żaden z wrogów nie ucieknie przed jej szybkim działaniem.
Powoli zbliżył się do niego kapitan.
- Panie, nastroje wśród mieszkańców są świetne, jesteśmy w stanie zebrać do walki całe zastępy wojowników.
- Dobrze, więc nakaż im dziś się bawić i kochać, jutro wypływają w morze.
Kapitan tylko skinął głową, obrócił się i odmaszerował.
Z UM* rekrutuję dwie jednostki statków, jedna na Wschodnie Morze Letnie, drugi do portu w Słonecznej Włóczni. |