- Jeszcze pytasz... ledwom żem żyw... - odparł Waightstill, dźwigając się na nogi. Rozejrzał się. Czyżby ta wydawałoby się beznadziejna sytuacja zmieniła się na ich korzyść? - Potrzebuję, żeby kto mnie opatrzył. Gdzież przepadła Victoria? Tutejsi mieszkańcy nie są zbyt gościnni... całą noc tak mnie trzymali. - Poskarżył się Marwaldowi, pokazując na nieopatrzone rany i groty strzał w nich tkwiące. - Lepiej czym prędzej uchodźmy stąd. - Waightstill miał dość Ludzi Gór. Ruszył ku pobliskiemu drzewu. Chwyciwszy halabardę, poczuł się pewniej. Chętnie by na miejscu rozwalił kapłana, ale póki co został nam miejscu. |