Zakonnik wziął pierścień i przysunął blisko oczu. Jego zaawansowany wiek, specyfika pracy i marne oświetlenie w pomieszczeniu spowodowały, że musiał niemal dotknąć pierścieniem nosa, żeby odczytać znaki na nim wyryte.
- Sowa to symbol Vereny, a więc wiedzy i jej poszukiwania. A inicjały FL, wyraźnie wskazują, że znaleźliście biednego profesora. Czy pochowaliście jego doczesne szczątki z szacunkiem i zanieśliście modły do Morra w jego intencji? - wzniósł oczy znad znaleziska i powiódł po wszystkich obecnych. Potem zwrócił pierścień. Odpowiedział też Elmerowi. - Kapitan po prostu martwi się o stan waszych umysłów, po tym jak wyszliście z lasu, który uznajemy za przeklęty, to wszystko.
- Wezmę Twoje spostrzeżenia pod uwagę - oświadczył Weill, gdy Bodo wyłuskał swoje spostrzeżenia i wątpliwości co do goblinów i sposobów ich przeganiania. - Z pewnością brat Emil umieści je też w naszych księgach, żeby każdy kto będzie chętny mógł się z ową wiedzą zapoznać.
- Jeśli to już wszystko, to dziękuję Wam bardzo. Możecie już udać do siebie i wypoczywać w beztrosce - brat archiwista wstał i skłonił się awanturnikom. Weill również podziękował i wyszedł.
Chwilę potem Weill wrócił do pomieszczeń brata Emila i spędził tam około piętnastu minut. Potem wyszedł na dobre, porozmawiał z jednym ze strażników pełniących leniwą wartę w cieniu muru i zniknął w budynku koszar. Brat Emil wyszedł od siebie chwilę potem, niosąc pod pachą skórzaną teczkę i skierował się do części klasztoru, w której znajdowały się pokoje Opata Durera.