- To się nie uda - powiedział cicho Av'Ren'Hin do poparzonego kwasem towarzysza.
Starał się na niego nie patrzeć. Rana na twarzy człowieka nie była najmilszym widokiem. Budziła wrażenie bólu i ciarki przechodzące po plecach. Rzecznik rodu mógł mu współczuć, ale tylko z uwagi na cierpienie jakie ten musiał przeżyć i przeżywał z każdym ruchem szczęki. Biorąc bowiem pod uwagę fakt, jak Tosse wyglądał wcześniej, użycie słowa "oszpecenie" było w mniemaniu elfa przesadą.
Czekając na rozwój wydarzeń Av'Ren'Hin sprawdzał jedną z dźwigni delikatnie za nią ciągnąc. Starał się oszacować, jak daleko sięgną te metalowe szczęki, jeśli pociągnąć by wajchę do końca. Czy tylko okrutnie poranią, czy wgryzą się w kość. Czy da radę użyć szmaty zawiniętej wokół drążka, by oszukać mechanizm. Nie żywił jednak większych nadziei. Sytuacja była prosta w swym założeniu.
- Wpierw wszyscy poświęcają się dla jednego. Następnie jeden poświęca się dla wszystkich - kontynuował gestykulując i wskazując wpierw na korytarz, a potem na dźwignie. - Jest nas tu dwóch, więc po prostu wybierz rękę człowieku. |