Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2017, 10:44   #26
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
-Swoją drogą, ciekawą tu macie dekorację przed wrotami.- Crastinus stanął w drzwiach sklepu i obrócił głowę w kierunku plamy na bruku.
-Nie wiecie przypadkiem co tu zaszło?- spytał Crastinus wyprzedzając Tytusa. I dobrze, istotne, że ktoś chciał rozwiązać ten problem, bowiem przecież faktycznie, wszystko to wyglądało na bardziej, niżeli naciągane. Sklepikarz mógł coś wiedzieć, jeśli zaś nie, pewnie wiedział, kto mógł wiedzieć. Dlatego warto było porozmawiać. Gdy weszli do sklepu, a ich oczy przywykły do mroku. Stwierdzili, że sklep jest w fatalnym stanie, zakurzony, nie zamieciony. Połowa półek i lad świeciła pustkami. Pomarszczone czarne oliwki, które rozsypały się, pokryte były kurzem. W glinianej urnie na stole były suszone figi. Część już spleśniała. Cały sklep przesiąknięty był odorem stęchlizny, jak długo nieużywany dom, zmieszanym z słodko-kwaśnym zapachem gnijących owoców. Kobieta za ladą miała ciemny szal i coś kroiła. To ona przerwała swe zajęcie i nieśpiesznie sięgnęła po dzban z wodą i gliniane, wyszczerbione i popękane kubki.
- Dekoracje? – spytał staruszek mrużąc oczy – A tak, to Galliusz je namalował. Nasz niewolnik. Tuż przedtem jak nasz syn go wyzwolił. To był zdolny niewolnik, choć leniwy. Prawie u nas nie kradł. Ale on jest gdzieś tam w Apulii, wziął sobie żonę. Tylko dać im wolność, a im zaraz w głowach tylko rozmnażać się jak porządni obywatele. On zawsze otwierał sklep. I niezbyt wiele kradł-.
– Ty nic nie wiesz, staruchu, albo nic nie pamiętasz. Twoja głowa jest jak sito. Ten nicpoń Galliusz kradł przez cały czas. Powinnam była kazać mu obciąć dłonie za złodziejstwo, ale jaki byłby wtedy z niego pożytek? To był nicpoń. Bez niego mamy lepiej.- wzrok kobiety padł na plamę na bruku.
– Pewne rzeczy się widzi, ale się o nich nie gada! - mruknęła wracając do krojenia.
– Zamknij się, kobieto! Gdyby to ode mnie zależało, dawno bym zmył ten ślad ręki, ale tyś się uparła, by to zostawić. No to się nie dziw, że ludzie to zauważają.-
Staruszek schylił się by zebrać oliwki.
Zabili tu człowieka, tam, na środku ulicy. Bogaty był, z tego co słyszałem. Wyobraźcie sobie tylko... zakłuty nożami akurat przed moim sklepem. - powiedział postękując.
– Nie wiesz o tym nic, staruchu, to czemu się po prostu nie zamkniesz? Zapytaj lepiej tych dobrych ludzi, czy nie chcą czegoś kupić. – Kobieta wpatrywała się w przybyłych spod krzaczastych brwi.
– Wiem, że zabili człowieka, jeśli nie masz nic przeciwko temu – warknął sklepikarz.
– Nic nie widzieliśmy ani nie słyszeliśmy. Tylko plotki na drugi dzień. - ucięła kobieta.
Żołnierz obserwował tą sytuację z lekkim rozbawieniem. Para kłócących się staruszków, była dość zabawna. Z pewnością była zaś dużym urozmaiceniem w stosunku do tego, z czym zazwyczaj przychodziło się zmagać Aratusowi. Stał więc w jednym z kont z lekkim uśmiechem na ustach. Nawet mimo tego, że ktoś tutaj wierutnie kłamał i opowiadał im bzdury.
-Jak to syn wasz wyzwala jedynego waszego niewolnika, który wam pomaga i sam nie udziela się w sklepie? Gdzie jest ten nicpoń? Może należy skórę mu wygarbować, aby rodzicom przyszedł z pomocą? - popatrzył na dwójkę staruszków, teraz już z poważną miną i zimnym wzrokiem
-Może i bym coś kupił dobra kobieto, ale widzę, iż sprzedajecie oliwki, chleb, kapustę … a tego co mnie interesuje i za co gotów bym był zapłacić, to chyba nie macie … No chyba, że jednak i informacje jakieś u was się znajdą?-
Gdy tylko Aratus spytał o syna, domyślił się odpowiedzi. Było jednak za późno by cofnąć raz wypowiedziane słowa. Kobieta opuściła nóż na ladę i skuliła się w sobie odwracając twarz do ściany, niemal wtulała się w nią, jakby szukając w jej martwej materii pocieszenia. Starzec zaś schylił głowę i wykręcił dłonie. W półmroku zaniedbanego sklepu zdawali się tworzyć dziwaczny trójwymiarowy obraz, zastygły w nagłym wybuchu żalu.
– Wojny... – wyszeptał starzec. – Zginął na wojnach…-
-Przykro mi - powiedział oficer szczerze -Wszyscy, którzy przelewaliśmy krew, wiemy jakie to potrafi być ciężkie zajęcie, a potem zapominamy jaki to ma wpływ na ludzi, którzy pozostają tutaj. Gdzie służył wasz syn? Może jakoś jestem w stanie pomóc rodzicom weterana? -
To była racja. Wielu żołnierzy brało udział w walkach na granicach dla chwały Rzymu, jednak nie wszyscy wrócili. Staruszkowie mieli pecha wielkiego rzeczywiście. Jednakże potrzebowali wiadomości, żeby ktoś inny nie miał go także. Próby legionisty mogły się przyczynić do pozyskania zaufania. Zaś pytania ogólne ich wszystkich zmierzały do pozyskania informacji. Wydawało się właściwie, że coś wiedzą, tylko obawiają się powiedzieć, zastanawiał się Tytus, obok którego stała Ella. Dlatego takie powolne wypytywanie oraz nawiązywanie relacji było wielce pomocne.
Kobieta odwróciła się z powrotem wracając do krojenia. Wierzchem dłoni pospiesznie otarła załzawione oczy. Staruszek spojrzał na swoją żonę. Tylko nań burknęła, ale mogła mu dać jakiś niezauważalny znak, zdawało się bowiem, że otrzymał niechętne przyzwolenie, kiedy odwrócił się do Aratusa.
– Była jedna osoba... kobieta. Mieszka w kamienicy naprzeciwko, nazywa się Polia. Młoda kobieta, wdowa. Mieszka ze swym synem, małym niemową. Chyba sobie przypominam, że któryś z klientów opowiadał, jak Polia wszystkim mówiła o zabójstwie, gdy tylko się wydarzyło, że widziała na własne oczy ze swego okna. Naturalnie, kiedy przyszła po zakupy, zapytałem ją o to. I wiecie co? Nie odezwała się ani słowem na ten temat, zaniemówiła jak jej syn. Powiedziała tylko, że mam jej nigdy więcej o to nie pytać, ani nie mówić nikomu niczego, co mogłoby... – Zamknął nagle usta jakby w poczuciu winy.
Crastinus z zadumą przysłuchiwał się rozmowie Aratusa z parą staruszków. Przeszło mu bowiem przez myśl, że równie dobrze to mogli być i jego rodzice. Pogrążeni w smutku po stracie dziecka, a przez to zgorzkniali i wiecznie skłóceni. Gdy mając niespełna 20 lat wyruszył za Sullą do Kampanii nie było jeszcze wiadomo jaki los gotują dla niego bogowie. Miał akurat to szczęście, że Fortuna była mu przychylna i wrócił do Rzymu objuczony łupami. Choć matki i ojca już nie ujrzał. Czy wciąż by żyli, gdyby poległ, gdzieś na stokach Wezuwiusza, czy wśród ateńskich marmurów?
Nagle Marcus zerwał się. Wysypał z sakiewki sporą liczbę monet, o wiele za dużo jak na cztery kubki wody i położył przed starcem.
-To za gościnę. Powiedz jeszcze, dobry człowieku, gdzie mieszka owa kobieta, o której wspomniałeś?- zapytał weteran z zamiarem złożenia Polii wizyty.
Zdecydowanie powinniśmy ją odwiedzić, pomyślał Tytus. Jednak absolutnie trzeba było zachować tajemnicę. Kobietę przekupiono oraz ewidentnie postraszono. Nie puści pary z ust, chyba, że zagwarantuje jej się bezpieczeństwo, czyli całkowitą tajemnicę, skąd posiadane są owe informacje. Żeby to uczynić, chyba najlepiej byłoby jej dać pieniądze oraz odesłać choćby do jakiejś wiejskiej posesji posiadanej przez podejrzanego. Może by ją to skusiło. Ewentualnie dałoby się pewnie kobietę oszukać, na zasadzie, że wiemy, ona ma tylko potwierdzić. chcemy sprawdzić czy mówi prawdę, bo jak nie to wiadomo co. Jednakże była to metoda straszliwie nieetyczna, zaś kobieta po tym mogła mieć problemy jak stąd do Luzytanii. Takich wrednych szantaży możnaby zastosować wiele, ale to nie była droga przyzwoitego Rzymianina. Pozostawało więc dać jej w łapę oraz umieścić na wsi. Dokładnie taki pomysł chciał zaproponować kompanom. Dobrze byłoby, żeby poszła do niej jedna osoba, żeby jej nie przestraszyć. Osoba ta powinna mieć wysoką rangę, żeby uprawdopodobniała ofertę. Wspomnianą rzecz także chciał przekazać jako propozycję kompanom.
Aratus pokiwał powoli głową, słysząc ostatnie pytanie jednego z towarzyszy. Odwiedziny u kobiety wydawały się dobrym pomysłem. Od jakiegoś czasu było wiadomo, że sprawa ta ma jakieś drugie dno. To, że ktoś mógł grozić kobiecie, aby nie opowiadała co ujrzała tamtej ferelnej nocy, było wystarczającym dowodem na działanie jeszcze jednej siły. Tym bardziej pilne stawało się odnalezienie motywów, które mogły stać za tym atakiem. A nie mogli ich wyciągnąć od samego podejrzanego, który był wrakiem człowieka. Dlatego chciał zaproponować swoim kompanom, że pójdzie porozmawiać ze swoim byłym podwładnym. Centurion Quintus Megarus, był dobrym żołnierzem, ale co ważniejsze pochodził z Horty, okolic Amerii, co znaczyło, iż mógł znać jakieś tamtejsze plotki i koligacje, a jeżeli nie wywiedzieć się o nich. Gullo był dobrym, odważnym i upartym żołnierzem, Marcus miał więc nadzieję, że będzie on wdzięczny Trybunowi, który poprowadził ich do niejednego zwycięstwa i łupów. Zresztą nawet jeżeli trop okazałby się ślepy, to odwiedzenie starego wiarusa mogło zaprocentować na przyszłość.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline