Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2017, 13:59   #4
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Jedno po drugim, krok po kroku, domownicy królewskiego pałacu zbierać się poczęli na śniadanie. Zwykle posiłek ów spożywano w małej, błękitnej jadalni, lecz nie tego dnia. Ten dzień bowiem był inny. Tego dnia młoda księżniczka miała opuścić bezpieczne gniazdo i rozwinąć swe skrzydła. Tak przynajmniej ów dzień widzieli radni i jej rodzina, chociaż nie dla każdego z zainteresowanych, ów wzlot tyczył się tych samych stref życia.
Dla rady nadeszła oto chwila, gdy Origa wreszcie stanąć miała na wysokości zadania. Miała zająć swoje miejsce na scenie politycznej Zaris, a co za tym idzie, pokazać się przyszłym kandydatom na jej męża.
Dla Glynne był to dzień, gdy jej najstarsza córka wyruszyć miała by poznać świat i zamieszkujące ją istoty. I, o ile szczęście miało dziewczynie dopisać, znaleźć sobie przy okazji męża.
Dla Merinsela był to czas trudny, wiążący się z wypuszczeniem niedoświadczonej córki na rozległe przestworza, w których gnieździło się zło tego świata. Jako ten, który wiedział o nich więcej niż reszta zebranych przy długim stole, dźwigał na swych barkach nie lada ciężar, który sprawiał że jego skrzydła zwisały smętnie, gdy jako przedostatni wszedł do Złotej Sali, głównej jadalni pałacowej, przeznaczonej na oficjalne spotkania.
Przedostatni, bowiem za nim weszła jeszcze jedna postać. Postacią tą była młoda dziewczyna, mniej więcej w wieku Origi.


Podążała za aniołem z pochyloną głową, z dłońmi złożonymi na podołku, skrytymi w fałdach czarnej szaty, zdobionej błękitnym haftem. Jej długie włosy nie były jednolicie czarne, chociaż bez wątpienia czerń w ich kolorze dominowała. Począwszy od łopatek, ich kolor zmieniał się bowiem, przybierając wpierw odcień ciemnego brązu, by łagodnie przejść w rdzawą czerwień na końcach.

Glynne na jej widok jedynie mocniej zacisnęła usta, jednak nic nie powiedziała. Origa zaś mogła się zdziwić widząc znajomą twarz. Co prawda nie wiedziała o niej wiele, jedynie to że ojciec niedawno przyjął ją na swoją uczennicę. Miała na imię Lif i wedle plotek, które wszak zawsze i o każdym krążyły, przybyła do stolicy z Uster, z twierdzy Taser, w której swego czasu Merinsel sprawował funkcję głównego kapłana. Origa nie miała jeszcze okazji zamienić z nią nawet paru słów, dlatego słowa ojca były dla niej dużą niespodzianką.

Merinsel jak zwykle usiadł przy Glynne, skinął głową obecnym, nieco dłużej wzrok swój zatrzymując na Litworze, który właściwie skończył już jeść i teraz tylko dopijał żołądek do pełna. Na twarzy anioła pojawił się lekki uśmiech, który jednak zbladł gdy spojrzał on na swą córkę.
- Ojciec się zamartwia - Armin pochylił się w stronę siostry by zdradzić jej tą oczywistą tajemnicę i przy okazji dolać jej lekkiego wina. - Tylko po co przyprowadził Lif?
Odpowiedź na to pytanie rozbrzmiała w następnej chwili, gdy królewski małżonek powiódł wzrokiem po zgromadzonych przy stole, zarówno członkach rodziny jak i rady i tych dworzan, których ciekawość zwlekła z łóżek o tak wczesnej porze.
- Jak zapewne jest wszystkim wiadome - zaczął, co było tym dziwniejsze, że zwykle przemawianie zostawiał Glynne. - Dzisiejszego dnia nasza córka, Origa, wyruszyć ma w podróż do Bontar, w towarzystwie bohatera Alezi, Litwora. - Tu odczekał chwilę aż pomruki aprobaty ucichną, chociaż nie wszystkie były szczere, a niektórzy nawet na nieszczere się nie wysilili.
- Dzisiejszego ranka otrzymałem także informację, że “Morska Wiedźma” przybiła do portu i jej kapitan wyraził chęć by gościć na jej pokładzie zarówno córkę nasza jak i towarzyszące jej osoby.
Tu przerwa była dłuższa. Każdy wszak znał przynajmniej jedną opowieść o “Morskiej Wiedźmie”, a większość z tych, którzy przy stole się zebrali znała ich znacznie więcej. Szczególnie zaś królewska para i Litwor, którzy to nie dość że o “Wiedźmie” słyszeli, to na dokładkę spędzili na okręcie trochę czasu, co było nie lada wyczynem.
Gdy pełne zaskoczenia szepty ucichły, Merinsel kontynuował.
- Poza Litworem, córce naszej towarzyszyć będzie także kapłanka Tahary, Lif - tu wskazał dziewczynę, która pochyliła lekko głowę, wstając przy tym niczym grzeczna uczennica. - Takie było życzenie bogini - dodał królewski małżonek, a sądząc po minie królowej, miała ona ochotę owe życzenie podważyć. Nie zrobiła tego jednak, a przynajmniej nie oficjalnie, przed członkami rady. Pewnym jednak było, patrząc na tą dwójkę, że dyskusja na ten temat nie dość że już się odbyła to zapewne odbyć się miała jeszcze nie raz.
- Coś mi się zdaje, droga siostro, że ta twoja wyprawa wcale nie będzie taka spokojna, na jaką liczy rada - głos Armina przebił się przez gwar, powstały po tym jak Merinsel zakończył przemowę i usiadł. Jego wzrok spoczął na czarnowłosej dziewczynie, która skromnie przysiadła na krześle, po prawicy Litwora. I nie tylko jego wzrok na niej spoczywał.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline