Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2017, 21:00   #200
Ranghar
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Smoliste sylwetki dawnych towarzyszek - Lirael, Sophie i Marie otoczyły powoli Saula. Ich ciała były oblepione czarną galaretą, pod którą pulsowały czerwone żyły. Gdzieniegdzie przedzierały się czarne, spopielone fragmenty kości. Dziewczyny wyły jedna za drugą w agonii cierpienia niczym banshee:
- Nie obroniłeś nas Saul...
- Przez ciebie umarłyśmy Saul...
- Potępiłeś nas na wieki Saul...
- Jesteś niegodzien bijącego serca w twej piersi Saul...
- Powinieneś się zabić Saul...
- Bóg potępi cię na wieki za naszą śmierć Saul...
- Musisz umrzeć...
- Umierać przez wieki...
- Umierać bez wytchnienia...

Marie wyprostował dłoń w kierunku Feldmanna, galareta spalonej skóry, mięśni i kości wystrzeliła przecinając powietrze tuż przy policzku mężczyzny. Dwie pozostałe dziewczyny stawiały chwiejne kroki do przodu strzelając mazią w nogi i brzuch. Szpiczasta, kościana dłoń Saula zabłysła na zielono wraz z jego okiem. Palące się na zielono oko obserwowało w spowolnionym tempie na pociski. Ręka owita zieloną, kryształową poświatą parowała ataki strzepując je na posadzkę.

Amelia ruszyła susem w kierunku Margaret. Węgorze wychodzące z jej pleców wystrzeliły instynktownie ku upiornemu Bruno przebijając rękę, którą trzymał Margaret. Potwór złapał za węgorze trzymające jego rękę i z całej upiornej siły pociągnął za nie rzucając Amelią w ścianę. Dwa dolne węgorze wbiły się w ścianę łagodząc siłę pchnięcia. Dziewczyna opierając się na nogach spojrzała z uśmiechem satysfakcji zwisając pod kątem ze ściany. Węgorze wystrzeliły do przodu wbijając się w sufit, sunęła po suficie do przodu zrywając go na nieumarłych kultystów pod sobą.
- Uciekaj do wyjścia Margaret - Krzyknęła Amelia rzucając się na Bruno i koziołkując z nim po podłodze.

Jack chwycił potężną kryształową łapą jednego z kultystów miażdżąc go siłą uchwytu. Po czym zaczął jego resztkami niczym maczugą okładać pozostałych wracających do życia upiornych kultystów. Strzępy rozrywanych ciał zalewały posadzkę, będzie im znacznie trudniej wrócić do życia w kilku kawałkach.

Wojownik okładał demona ciosami w włóczni. Tam gdzie uderzyła kryształowo czarna włócznia będąca ręką mężczyzny to wyżerała skórę i ciało demona. Im więcej ran powstawało z jej pomocą tym bardziej rosła. Z każdym zadanym ciosem kryształowa czarność pokrywała więcej z ciała Wojownika.

Saul walczył z dawnymi towarzyszkami z całych sił, świecąca dłoń odbijała demoniczne ataki. Odpryski, które padały na jego ciało wypalały jego skórę i ciało. Z każdym atakiem pojawiała się nowa fala bólu, który motywował mężczyznę do kolejnych tytanicznych wysiłków w walce. Świecąca się na zielono ręka chłopaka błysnęła mocniej i wystrzeliła w kierunku Lirael, zielony strumień światła wyżarł prawą połowę jej szczątków, to co zostało z mokrym pluskiem padło na posadzkę i zaczęło się palić. Dwa pozostałe upiory zaczęły smagać Saula jeszcze mocniej. Ten nie zważając już na nic skoczył na Sophie i świecącą ręką wypalił jej głowę. Marie uderzyła zgnilizną w pierś Saula, kolejne ataki obdzierały jego nogi, ale ten nie zwalniał kroku. Łzy zaczęły spływać mu z błyszczącego oka, gdy rozrywany przez jej ataki wbił rękę w jej pierś detonując w niej zieloną poświatą.

Amelia wiła się po podłodze z Bruno okładają go rękoma. Ten nie próżnował i posyłał jej co raz mocniejsze ciosy. Upiorny Bruno złączył obie dłonie i niczym młotem uderzył Amelię w skroń zrzucając z siebie. Spojrzał na Margaret stojącą w progu drzwi i przypatrującej się walce. Siostra zalana łzami drgnęła i uciekała w mrok kostnicy. Bruno dźwignął się i chciał podążyć za nią, ale coś ugryzło go w nogę. Za nim wisiało w powietrzu bezwładne ciało Ameli unoszone przez dwa węgorze wyrastające z jej pleców. Dwa pozostałe otworzyły paszczę i zawyły opętańczo rzucając mu się do gardła i rozrywając je tak, że głowa zawisła na skórze za plecami.

Jack walczący z kultystami zaczynał co raz bardziej czerpać przyjemność z nowo nabytej siły. Jego obie ręce stały się olbrzymie, były niczym dwa zielone głazy. Z każdym ciosem trzęsła się podłoga i echo dudniło po ścianach z każdym zadanym ciosem. Wkrótce ciężko dysząc rozejrzał się po lezących ciałach. Jego wrogowie leżeli zmiażdżeni i rozerwani, a on wciąż był głodny walki...

Wojownik w wirze walki z demonem nie zauważył nawet kiedy jego ciało zostało oklejone czarną masą z ręki i nogi. Jego siła rosła, ból znikał przy pierwszych objawach ran, a satysfakcja z wymiany ciosów z biesem jak równy z równym aż w nim wrzała. Obleczone ciemną masą ręce zmieniały kształty w włócznie, topory i ostrza rozcinając demona. Upór i zaciętość Wojownika zmusiły demona to wycofywania się pod naporem ciosów.

Przywołany przez kultystów demon słabł, cofał się, a z każdej strony zachodziła go inna postać. Amelia przedzierała się przez gruzy atakując gryzącymi paszczami węgorzy, Saul szurał powoli nogami detonując zielone pociski z ręki, Jack mocarnymi pięściami bombardował ciało, Wojownik dźgał i ciął rozrywając członki Demona. Amelia owinęła węgorze wokół szyi i skrzydeł, Jack złapał skrzydła mocarnymi rękoma i opierając nogę na plecach zaczął je wyrywać. Wojownik wbił się ostrzami w brzuch i od środka rozciął cielsko wszerz. Saul przyłożył rękę do wykrzywionego pyska w krzyku i wystrzelił potężną wiązkę energii rozsadzająca łeb. Fontanna posoki trysnęła z cielska, które zaczęło drgać i rozpadać się na gnijące płaty mięsa i kości.

Wykończeni psychicznie i fizycznie spoglądacie tępo na szybko rozkładające się ciało demona, później wymieniacie spojrzenia patrząc na siebie wzajemnie z troską i groteską. Amelia wije się w powietrzu podpierana przez drapieżne głowy wyrastające z jej nagich, spalonych kości na plecach. Jej własna głowa jest wykręcona nienaturalnie przez skręcony kark po ciosie Bruno. Białka oczu dziko błyszczą, gdy się wam przygląda, przestawiona szczęka drga w opętańczym uśmiechu. Saul ledwo przypomina człowieka, którego znaliście. Większość ciała jest wypalona i w wielu miejscach prześwitują kości, a spod kości błyszczy zielone światło. Jack zmienił się w większości w potwora z zielonej skały, z wystającymi ostrymi szpikulcami. Wojownik pokryty jest jakąś elastyczną czarną mazią, która nieustanie wygina się i zmienia jego członki w różne przedmioty.

- Pomocyyyyyy.
- Z martwego osłupienia wywarł was krzyk Margaret dobiegający gdzieś z głębin domu. Gdy chcieliście się ruszyć, wasze ciała ledwo się zachwiały. Stoicie bezwładnie w posoce demona, która zaczyna lśnić, a następnie świecić jasnym czerwonym światłem. Okropny rechot demona bębni wam w głowach.
- To jeszcze nie koniec wy żałosne ścierwa, hłe hłe hłe.-
- Aaaaaaa, pomocyyyyy! - Rozbrzmiewa kolejny krzyk dziewczynki, gdy jasne czerwone światło wypala wam oczy.

Fala żaru i smrodu uderza w wasze twarze. Rozgrzany piach parzy w stopy, gdy w jeziorach lawy przed wami wiją się palący ludzie. Ich krzyki i wrzaski przyprawiają o dreszcze. Na żarzącym się niebie przed wami majaczy olbrzymia sylwetka demona, z którym walczyliście. - Myślę, że czas na walkę na moich warunkach, hłe hłe hłe!.- Z piachu i prochu wychodzą zastępy szkieletów i demonów, w tym znajome twarze przyjaciół z domu i zwłoki kultystów w podartych szatach. Chociaż nie, jednej twarzy brakuje. Tłum ciał uderza w was z każdej możliwej strony...

Koniec



Epilog

Tymczasem w mrokach piwnicy nawiedzonego domu czołga się drobna sylwetka dziecka. Ciężko sapiąc, wyciąga ręce przed siebie chwytając się brudnego dywanu i podciąga bliżej strumieni światła. Jest co raz bliżej porannych promieni słonecznych przebijających się z zerwanego dachu i parkietu. W pomieszczeniu skąpana w świetle poranka leży sylwetka nieprzytomnego mężczyzny. Drobne rączki wynurzają się z mroku sięgając światła, jeszcze trochę więcej wysiłku i wszystko się dobrze ułoży. Drobna istotka w końcu przytula się do ciała mężczyzny i z ulgą wzdycha - Wszystko będzie już dobrze. Ade due Dambala, give me the power! I beg of You... Porcelanowe palce rannej lalki biorącej udział wcześniej w przyzwaniu demona dotykają klatki piersiowej mężczyzny. Ciało lalki łamie się i kruszy rozpadając w proch. Ręce mężczyzny gwałtownie zaciskają się, a następnie powoli siada. Po krótkim czasie lalka w ludzkim ciele zaczyna stawiać niezgrabne i krzywe kroki, powoli kroczy co raz dalej. Wspina się po kamiennych schodach. Łamiącym się krokiem przechodzi przez parter posiadłości ku wcześniej wyjętym z zawiasów drzwiom posiadłości przez Wojownika. Na schodach posiadłości siedzi zgarbiona, zapłakana Margaret.

Lalka w ludzkim ciele powoli włóczy się w jej kierunku bujając mocno górną częścią ciała w przód i tył, dziewczynka na widok drugiego człowieka wzdryga się i rozpoznaje znajomą postać. Brudna, wycieńczona, posiniaczona i samotna przytula się do mężczyzny głośno becząc. Ręka mężczyzny powoli i mechanicznie klepie ją po głowie.
- Nie płacz mała. Dotrwałaś do rana. Posiadłość i wszystkie jej sekrety należą teraz do Ciebie. Może zadzwonimy po twoich rodziców?
Margaret odchyliła się lekko i spojrzała na skąpaną w słońcu bladą twarz Darrena Downinga wykrzywioną w dziwnym grymasie uśmiechu.
- Taaaaakkk. - Rozpłakała się Margaret wprowadzana do wnętrza domu...
 
Ranghar jest offline